<!** Image 2 align=none alt="Image 156331" sub="Kto wypompuje wodę z piwnic przy ulicy Łokietka, ręka w górę / Fot. Renata Napierkowska">To już się powoli robi nudne. No bo ile razy można pisać, że po każdej kolejnej ulewie deszczówka zatapia bloki przy ul. Łokietka? Ale tak się składa, że ostatnio prawie codziennie tamtędy przechodzę i żeby było ciekawiej, mijam właśnie zatapiane systematycznie budynki oraz stojące tam wozy strażackie. Doszło już nawet do tego, że nie tak dawno, również po oberwaniu chmury, gdy strażaków tam jednak nie zauważyłem, z ciekawości wszedłem do klatki schodowej, by na własne oczy zobaczyć cud i dowiedzieć się, jak to się stało, że strumienie wody w niewytłumaczalny sposób ominęły swoje ulubione miejsce.
<!** reklama>Jednak się rozczarowałem, bo woda stała tam w piwnicach do wysokości łydek, a ratowników z pompami nie było tylko dlatego, że byli w innych częściach zatopionego miasta i jak powiedzieli zrozpaczonym lokatorom, dzwoniącym do nich: „Musicie uzbroić się w cierpliwość. Do was też przyjedziemy”. Ale o tą cierpliwość coraz trudniej. Bo ludzi nie tylko krew zalewa i szlag trafia. Co gorsza, z rozpaczy i bezsilności stoją w tej wodzie i płaczą. I sami sobie jeszcze przez to szkodzą, bo strumienie łez poziom wody podnoszą, zalewając kolejne piwnice. Tak się bowiem składa, że na Piastowskim mieszkają ludzie, którzy swoje w życiu już przeżyli i widzieli, więc zwyczajnie w głowie im się nie mieści, jak to możliwe, by oni wciąż płakali, a nikt tego nie chciał zauważyć. Może dzieje się tak dlatego, że nikt ważny tam nie mieszka, bo wszyscy prezesi, radni czy posłowie już dawno się stamtąd wyprowadzili do własnych nowych, wygodnych i co najważniejsze - suchych - domów. Jedyne, co mogę lokatorom z Łokietka doradzić, to skrzyknąć jakąś delegację i po kolejnej ulewie już strażaków nie wzywać, tylko pójść jedną przecznicę dalej, gdzie mieszka prezydent Inowrocławia i zaprosić go na przejażdżkę gondolą po piastowskich piwnicach, a później wraz z nim pójść do spółdzielni.
Mieszkańcy, jeśli chcą zafundować władzom miasta darmową wycieczkę z atrakcjami, muszą się jednak spieszyć. Rozpoczyna się bowiem kolejny rok szkolny, a jak wiadomo, jest to czas, kiedy wszyscy od rana do wieczora są na uroczystych otwarciach, przecięciach wstęg i „oddaniach do użytku”. Wodę pompować trzeba będzie więc samemu, oczywiście pod warunkiem, że nie ma się dzieci, które też do szkoły idą. Bo jeśli tak, to rodzicom nie w głowie będzie bieganie z wiadrami i pompami po piwnicach, a już tym bardziej odwiedzanie urzędników w domach. Latoroślom trzeba było książki kupić, zeszyty, tornistry. Lada dzień za komitet rodzicielski przyjdzie też zapłacić i za ubezpieczenie. Co gorsza, tym, którym się w domach - nomen omen - nie przelewa, o pomocy finansowej z jakichś urzędów czy instytucji mogą jedynie pomarzyć, bo kwota, jaka kwalifikuje kogoś do uzyskania wsparcia jest bardziej niż mikroskopijna. Jedynym wyjściem z sytuacji, przynajmniej w przypadku rodziców z Łokietka, jest wprowadzenie biletów wstępu na zwiedzanie zalanych bloków. Może chociaż w ten sposób uda się na jakąś pompę uzbierać i jeszcze dla dzieci zostanie.