Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wilk morski w pałacu

Maria Warda
Z ochmistrza pokładowego stał się ochmistrzem zarządzającym siedzibą hrabiów Skórzewskich. Kierując instytucją trzyma się zasady „wszystkie ręce na pokład”.

Z ochmistrza pokładowego stał się ochmistrzem zarządzającym siedzibą hrabiów Skórzewskich. Kierując instytucją trzyma się zasady „wszystkie ręce na pokład”.<!** Image 2 align=none alt="Image 204950" sub="Andrzej Budziak przyznaje, że doświadczenie zdobyte na morzach pomogło mu w zarządzaniu pałacem. Wsparciem zawsze była rodzina, dla której latem Lubostroń wydaje się jeszcze piękniejszy / fot. Maria Warda">

Prawie trzynaście lat temu, w 2000 roku został Pan dyrektorem Pałacu w Lubostroniu. Niewiele osób wie, że zszedł Pan właśnie z okrętowego pokładu.

Przez 20 lat pływałem w Polskiej Żegludze Morskiej. To była moja wielka pasja. Zaczynałem od maleńkich statków, aby wkrótce pływać na wielkich tankowcach. Byłem ochmistrzem pokładowym, inaczej intendentem. Odpowiadałem za zakwaterowanie w hotelu okrętowym ludzi, wyżywienie. Pełniłem też rolę osoby organizującej życie kulturalne. Pod koniec mojej kariery w PŻM zarobki już nie rekompensowały rozłąki z rodziną, a ja bardzo tęskniłem. Przypadek sprawił, że żona znalazła ogłoszenie o konkursie na dyrektora pałacu w Lubostroniu. Jako rodowity szubinianin znałem to miejsce od dziecka. Zgłosiłem się i zostałem wybrany. Powierzoną mi instytucję organizowałem od zera.

Łatwo pewnie nie było.

Można powiedzieć, że zostałem wrzucony w wodę, której nie znałem. Pewnie gdybym poznał prawdę o sytuacji tworzonej przez powiat żniński instytucji, nie zdecydowałbym się na zarządzanie pałacem. Kiedy już przyjąłem obowiązki dyrektora, podpisałem stosowne dokumenty, okazało się, że na nic nie ma pieniędzy. Organizator, czyli powiat nie dał mi ani grosza, a tu trzeba było wypłacać tak zwane „13”. Wiele nocy nie przespałem. Zrozumiałem jednak, że jestem odpowiedzialny za wyjątkową perełkę, która stanowi dziedzictwo narodowe. W pokonaniu trudności pomogło mi doświadczenie zdobyte w PŻM.

Ludzie na lądzie mają inne podejście do pracy niż wilki morskie.

To prawda. Na morzu nie ma, że o 15 zamykasz drzwi na klucz i wychodzisz do domu. Jesteś na posterunku 24 godziny na dobę. Morze uczy pokory. Musisz szanować każdego człowieka, bo inaczej życie byłoby nie do zniesienia. Wykorzystałem nabyte umiejętności podczas organizowania Lubostronia. Przydały się już na etapie zatrudniania ludzi, od sprzątających po personel wyższy, co nie było łatwe, bo każdy z nich miał przyzwyczajenia wynikające z lokalnej tradycji. Nie od razu udało się wpoić zasadę, że kiedy jest potrzeba pracujemy wszyscy, czyli w myśl hasła obowiązującego na okręcie „wszystkie ręce na pokład”. Przyznam, że chwilami miałem ochotę wysłać niejednego pracownika na morze, aby nauczył się podejścia do powierzonych mu obowiązków.

Ta zasada zaowocowała. Pałac słynie z nietuzinkowych imprez. Park zachwyca nie tylko wiekowymi drzewami, ale także kwiatami, ale perełka Pałuk nie jest już zarządzana przez powiat żniński.

Od 1 stycznia 2013 roku organem prowadzącym naszej instytucji jest marszałek województwa kujawsko-pomorskiego. Uważam, że to dobre rozwiązanie, bo przecież nadal jesteśmy kwiatem powiatu, ale jednocześnie stanowimy dumę naszego województwa. W tym roku planujemy szereg imprez na, które już dziś serdecznie zapraszam.

Czy w związku z roszczeniami potomków Skórzewskich, możemy utracić naszą perełkę?

Wierzę w uczciwość tych ludzi. Oczywiście, należy im się satysfakcja, nie możemy oddzielać pałacu od hrabiego, ale nie wolno zapomnieć, że pałac w Lubostroniu stanowi dziedzictwo narodowe. Myślę, że potomkowie hrabiów, którzy nazywają siebie „obywatelami świata” są tego świadomi. Leon ostatni z potomków, który pamięta czasy przedwojenne, mieszka w Australii. Odwiedził nas. Był goszczony jak w domu, ale jego syn już nie mówi po polsku, to już nie jego bajka.

W morskich opowieściach zawsze wyczuwa się tęsknotę za wielką przygodą i wolnością, jaką daje bezkres oceanów. Nie tęskni Pan?

Szum drzew znakomicie rekompensuje mi szum fal morskich, a śpiew ptaków brzmi piękniej od śpiewu rybitw. Jednak od czasu do czasu śnię, że jestem na statku. Wzruszające chwile to te, kiedy dawni przyjaciele dzwonią z kolejnego portu i mówią „wiesz jesteśmy w naszej knajpce, pijemy nasz ulubiony trunek i rozmawiamy o tobie”.

Okręty, na których Pan pływał zawijały do różnych portów, nie kusiło Pana, aby zejść na ląd i zacząć nowe życie w jakimś bogatym kraju?<!** reklama>

Miałem nawet taką propozycję podczas stanu wojennego. Płynęła ze mną żona. Spodziewała się właśnie dziecka. Mogliśmy zejść na ląd w Stanach Zjednoczonych. Nawet kapitan nas do tego namawiał. Dostalibyśmy automatycznie obywatelstwo, ale nas ciągnęło do kraju. Dziś zastanawiam się jakby potoczyło się nasze życie, gdybyśmy zdecydowali się na emigrację.

Teczka Personalna:

Andrzej Budziak - Dyrektor Pałacu w Lubostroniu. Absolwent Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni. Pracę magisterską pisał na temat przyczyn powstawania konfliktów i umiejętności ich ugaszania. Przez 20 lat pływał w Polskiej Żegludze Morskiej, m.in., na tankowcu „Mirosławiec”. Miłości i szacunku do ludzi nauczył się od ojca Ignacego i mamy Danieli. Najważniejsza jest dla niego rodzina: żona Mira i dwie córki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!