Opowieść o „Kursku” można było zmajstrować na wiele sposobów, od łzawego hollywoodzkiego gniota po intymną opowieść o ludziach, którzy wiedzą, że ich życie kończy się w ekspresowym tempie. Choć przecież ciągle jest nadzieja... Thomas Vinterberg, swego czasu współtwórca duńskiej Dogmy, wybrał opowieść o kameralnym dramacie rodzin, sklejonym z ostrą publicystką. Publicystyka mam wrażenie zwyciężyła. A do tego, choć film jest poruszający, to w paru miejscach jednak zgrzyta.
A oglądamy przede wszystkim oskarżenie wymierzone w zdychające imperium, które poświęci wszystko dla swej sławy i chwały - a zwłaszcza poświęci ludzi, bo tych zawsze było dostatek. Ale mamy tu też oskarżenie mentalności, przyzwalającej na śmierć jednostek w imię honoru wspólnoty. Śmierć 23 ocałałych była przecież tak tragiczna, bo można jej było uniknąć, gdyby Rosjanie przyjęli pomoc z Zachodu, zamiast powtarzać jak mantrę, że u nich wszystko Zachodowi dorównuje, a nawet go przewyższa.
Tak więc „Kursk” zaczyna się od obrazków z życia w miasteczku-garnizonie, gdzie nieopłacanym i biedującym marynarzom został tylko honor i szczera wiara w potęgę i chwałę floty rosyjskiej. Zaczynają się manewry, okręt „Kursk” po awarii i wybuchu torpedy ląduje na dnie. Ocaleli czekają na pomoc zalewani wodą i walczący o każdy oddech, a na powierzchni trwa festiwal propagandowych bzdur, napinania się polityków i wojaków oraz walki rodzin o pomoc. Akcja ratunkowa to dramat, sprzęt szwankuje, albo dawno go rozprzedano. I jak wiadomo happy endu nie było. I pewnie dlatego nie mogła to być hollywoodzka superprodukcja.
Co na minus? Trochę za słabo namalowano sylwetki bohaterów, są nieznośnie jednowymiarowe. Brak uje też rozbudowanej warstwy ideolo, tłumaczącej takie, a nie inne reakcje czynowników imperium. I na pewno jest tu parę scen niepotrzebnych, jakby wyrwanych z innego, patetycznego kina.
Co na plus? Sama realizacja, z niby dokumentalną trzęsącą się momentami kamerą. Świetna jest rekonstrukcja postradzieckich realiów i zachowań. No i niezłe mamy aktorstwo, z wybijającym się wielkim Maksem von Sydowem w roli stojącego nad grobem, rosyjskiego admirała, który bez mrugnięcia okiem pociągnie do tego grobu innych.
Czy uda się skończyć z plastikiem?