Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widmo zła krąży po komendzie

Małgorzata Oberlan, zdjęcia: Grzegorz Olkowski
W poniedziałek rano policjant Dariusz Z. zastrzelił się w toalecie komendy w Nowym Mieście Lubawskim. Wrócił temat dramatów, które się w tej jednostce wydarzyły i które do dziś nie zostały ostatecznie osądzone.

<!** Image 3 align=none alt="Image 214726" sub="Bogusław Bączek, szef Prokuratury Rejonowej w Nowym Mieście Lubawskim, jest przekonany, że policjant Dariusz Z. popełnił w komendzie samobójstwo. O motywach jednak nic nie mówi.">

W poniedziałek rano policjant Dariusz Z. zastrzelił się w toalecie komendy w Nowym Mieście Lubawskim. Wrócił temat dramatów, które się w tej jednostce wydarzyły i które do dziś nie zostały ostatecznie osądzone.

Chorąży sztabowy Dariusz Z. 10 czerwca przyszedł do pracy w Wydziale Prewencji i Ruchu Drogowego o zwykłej porze. O godz. 9 był sam w pokoju. - Około pół godziny później, po wyważeniu drzwi do toalety, policjanci odkryli w niej zwłoki kolegi z raną postrzałową na środka czoła - mówi Bogusław Bączek, szef Prokuratury Rejonowej w Nowym Mieście Lubawskim. Jest przekonany, że doszło do samobójstwa.<!** reklama>

Troje zamkniętych drzwi

Z zeznań policjantów wynika, że żaden z nich nie słyszał strzału. To dziwne, bo Komenda Powiatowa Policji w Nowym Mieście Lubawskim nie zajmuje wielkiego budynku, a broń służbowa, z której padł strzał (pistolet), nie posiada tłumika. Funkcjonariusze mieli zacząć szukać Dariusza Z. dlatego, że w pokoju dzwonił jego telefon. Jeden z nich trafił na zamknięte drzwi toalety. I te drzwi właśnie, a w zasadzie ich troje (główne, kolejne na korytarzu i ostatnie, od kabiny) trzeba było wyważać. Wszystkie, jak zaznacza prokurator, zamknięte były od wewnątrz.

Wstępne wyniki sekcji zwłok wskazały, że strzał w czoło spowodował uszkodzenie mózgu i niewydolność krążenia. Dlaczego 45-letni policjant targnął się na życie i to na służbie, w pełnej ludzi komendzie? - Motywy jego działania obecnie nie są znane - mówi krótko Bogusław Bączek.

<!** Image 4 align=none alt="Image 214726" >Telewizyjny tryptyk

Dariusz Z. był jednym z negatywnych bohaterów telewizyjnego reportażu, wyemitowanego w „Magazynie Expresu Reporterów” w 2009 roku. W telewizyjnej „Dwójce” można było obejrzeć łącznie trzy materiały o nowomiejskiej komendzie. Pierwszy dotyczył bicia przez tutejszych policjantów osób zatrzymanych. Drugi mówił o prywacie. Trzeci - o tym, jak policja „radzi sobie” z nieprawidłowościami.

Dariusz Z., wówczas aspirant sztabowy w drogówce, pojawił się w drugim odcinku. Jako ten, który mając dostęp do policyjnej bazy danych o wypadkach drogowych i ofiarach, przekazuje informacje o zdarzeniach żonie Marioli Z. Ona zaś jest agentem ogólnopolskiej firmy ubezpieczeniowej, zajmującej się odszkodowaniami za wypadki komunikacyjne (prowizja na poziomie 30 proc.).

Zarzuty największego kalibru kierowane były jednak pod adresem grupy bijących funkcjonariuszy. Z ekranu kierowali je dwaj nowomiejscy policjanci z zasłoniętymi twarzami. Ale, rzecz jasna, natychmiast rozpoznani przez kolegów.

Już emisja pierwszego reportażu wywołała burzę. Następnego dnia Janusz Szyszkowski został odwołany, na własną prośbę zresztą, z funkcji komendanta powiatowego policji w Nowym Mieście Lubawskim.

<!** Image 5 align=none alt="Image 214730" sub="Tragicznie zmarły funkcjonariusz był negatywnym bohaterem telewizyjnego reportażu">Wszystkimi poruszonymi nieprawidłowościami zajęła się Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Celowo w śledztwie wyłączono właściwość miejscową, by zapewnić mu pełen obiektywizm. Jakie efekty przyniosło dochodzenie?

Bili, ale nie siedzą

Wobec sześciu policjantów po dwóch latach prokuratura wystosowała akty oskarżenia. Wszystkie dotyczyły nieuzasadnionego użycia przemocy w latach 2004-2009. Najpoważniejsze zarzuty postawiono Marcinowi W. (dziś ma 30 lat), który pobić miał w komendzie aż pięć osób. Jedną z nich wraz z kolegą z pracy - 39-letnim Krzysztofem M.

Dwaj kolejni funkcjonariusze: 33-letni Dawid M. oraz 28-letni Oskar M. zostali oskarżeni o użycie przemocy w stosunku do osoby, wobec której interweniowali. Z kolei 59-letni Stanisław Z. oraz 32-letni Wiesław O. mieli pobić osobę zatrzymaną.

Najpierw Sąd Rejonowy w Iławie uniewinnił Dawida M. i Oskara M.. Prokuratura się odwołała i w apelacji obaj zostali jednak skazani. Dostali po sześć miesięcy wiezienia w zawieszeniu na dwa lata próby.

W drugiej turze sądzonych było czterech pozostałych funkcjonariuszy. W lutym 2013 roku Sąd Rejonowy w Iławie całą grupę uniewinnił. Gdańska prokuratura od razu zapowiedziała apelację. Do dziś jednak tego nie uczyniła. - Nie zgadzamy się z całkowitym uniewinnieniem tych policjantów. Odwołać się od tego wyroku będziemy mogli dopiero wtedy, gdy dostaniemy jego uzasadnienie. Do dziś do nas nie dotarło - mówi Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

W odium pedofila

Najpoważniejsze, jak dotychczas, konsekwencje całej afery poniósł policjant Marcin W., który w reportażach opowiedział, co dzieje się w komendzie. Najpierw, tuż po emisji pierwszego odcinka, został potrącony przez radiowóz nowomiejskiej KPP (niegroźnie). Była to jednak tylko przygrywka.

Po kilku miesiącach, w kwietniu 2010 roku, Marcin W. (już jako policjant innej komendy, do której został przeniesiony) stracił pracę. Został przyłapany przez policjantów na jeździe samochodem po pijaku. Jak mówią śledczy z Nowego Miasta Lubawskiego, „koledzy policjanci go przypilnowali”. Tajemnicą poliszynela jest, że W. jechał na stację benzynową po kolejną butelkę z procentami. A wcześniej pił w... policyjnym towarzystwie.

W lipcu 2010 roku Marcin W. stał się już jednak bohaterem prawdziwego skandalu. Został oskarżony o uprawianie seksu z 14-letnią sąsiadką. Do współżycia miało dochodzić rok wcześniej. Decyzją Prokuratury Rejonowej w Nowym Mieście Lubawskim trafił na trzy miesiące do aresztu. W tej sprawie, po apelacji od niekorzystnego dla policjanta wyroku, toczy się już drugi proces. Wciąż trwa, a Marcin W. musi funkcjonować w odium pedofila, jak ochrzcili go w okolicy nieprzychylni.

Zbyt dużo złych informacji

Policjant, którego 10 czerwca znaleziono martwego w toalecie komendy, nie usłyszał żadnych zarzutów prokuratorskich. - Badaliśmy wątek Dariusza Z. w kontekście przekraczania uprawnień poprzez ujawnianie danych, objętych tajemnicą służbową osobie nieuprawnionej (żonie Marioli - przyp. red.). Nie zgromadziliśmy jednak dostatecznych dowodów, wskazujących na popełnienie tego czynu i dochodzenie umorzyliśmy - przekazuje prokurator Grażyna Wawryniuk.

Trudno stawiać tezy, dotyczące związku tamtej sprawy z tragiczną śmiercią Dariusza Z. Trudno jednak pomijać fakt, że funkcjonariusz zastrzelił się na służbie, co ma znamiona swoistej demonstracji. I to w komendzie, w której tyle złego wydarzyło się w ostatnich latach. Poprawa relacji między jej pracownikami oraz wsparcie psychologiczne, które miało być zapewnione nowomiejskim policjantom, wyglądają w tej sytuacji jak pusty slogan.

Dariusz Z. pochowany został w czwartek, 14 czerwca, na cmentarzu parafialnym w Nowym Mieście Lubawskim. Osierocił córkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!