Brakuje nam instytucji, silnego środowiska twórczego, krytyki artystycznej. Jak w takiej sytuacji budować kulturę? O tym rozmawiali goście debaty zorganizowanej przez „Express Bydgoski”.
<!** multimedia align="" id="/multimedia/image/343_0_1906de44e777476e025aac54f7a1e8a2/play" width="420" height="315" title="">
Dwa tygodnie temu Bydgoszcz odpadła z rywalizacji o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku. Do rozmowy na temat przyczyn porażki i możliwości przekucia ją w przyszły sukces zaprosiliśmy ludzi różnych profesji, środowisk oraz o różnych spojrzeniach na problem. <!** reklama>
Zdzisław Pruss, poeta i satyryk:
- Przystąpiliśmy do walki bez uzbrojenia, z hasłem, że się uzbroimy i zaczęliśmy szykować broń, podczas gdy inne miasta ją już miały...
Stefan Pastuszewski, poeta, prozaik, wydawca i radny: - Nasz udział w tym konkursie to była taka swoista instalacja artystyczna. Bardziej był to projekt nastawiony na poszerzenie potencjału artystycznego niż na jego pokazanie. Ten potencjał jest u nas mizerny instytucjonalnie i środowiskowo.
Paweł Łysak, dyrektor Teatru Polskiego i koordynator artystyczny projektu: - Kultura jest kołem zamachowym, energią, która może miasto pobudzić i zmienić. Ten projekt był pomyślany jako zapoczątkowanie czegoś.
Maciej Grześkowiak, zastępca prezydenta Bydgoszczy: - To, co powstało, nazwałbym kręgosłupem wizji. Nie została stworzona przez radnych, prezydenta, urzędników, tylko przez środowisko.
Krzysztof Zagozda, członek zarządu stowarzyszenia Unum Principium: - Nie można zbudować kultury, zadekretować jej, choćby sam Stalin wstał z grobu i wszystkim kazał. Chciałbym zapytać, ile ta quasi-promocja i zatrudnienie firmy doradczej z Warszawy kosztowały budżet miasta? Ile kosztowało to, żeby pokazać Polakom, że Bydgoszcz nie kojarzy się z żadną stolicą kultury, że Bydgoszcz nie kojarzy się z niczym?
Michał Tabaczyński, poeta, krytyk i tłumacz: - Kultura jest przeznaczeniem człowieka, jest krańcem jego ewolucji. Wybór brzmi: być kulturalnym czy nie być wcale. Kultura jest systemem kodów, przez które rozumiemy świat.
Zdzisław Pruss: - To są mrzonki. Zawsze będę ludzie niekulturalni, którzy na murach piszą „ch...” i „d...”!
Maciej Grześkowiak: - Ten projekt kosztował Bydgoszcz 300 tysięcy złotych, a Toruń - 7 milionów złotych. Diagnoza była taka, że obieg kultury nie funkcjonuje w mieście najlepiej. Można stworzyć mechanizmy, które pomagają.
Krzysztof Zagozda: - Nie sposób patrzeć na decyzję o starcie do tytułu ESK, którą Bydgoszcz podjęła za pięć dwunasta, poprzez pryzmat roku wyborczego. Podjęto ją, żeby pewna grupa urzędnicza mogła wygrać animozje bydgosko-toruńskie.
Uczestnicy debaty zgodzili się, że w komisji oceniającej aplikacje w Warszawie zwyciężyło komercyjne myślenie o kulturze. Zostaliśmy z sześcioma setkami projektów w ramach aplikacji do ESK. Co dalej?
Zdzisław Pruss: - Nie trzeba nic wielkiego robić: wspierać to, co jest, i powoływać nowe instytucje. Powinniśmy znać swoje miejsce w szyku i starać się wygrywać festiwale teatralne, konkursy literackie. Niech bydgoscy twórcy scigają się w swoich konkurencjach. ESK to jest fajerwerk. Uważam to jako całość za zdziczenie obyczajów i infantylizację kultury w ogóle.
Stefan Pastuszewski: - Pogłębić i poprawić edukację artystyczną, rozwinąć krytykę artystyczną, zainteresować media, powołać nowe instytucje. Jestem za tym, żeby Ostromecko było osobną instytucją kultury. Potrzebny jest nam drugi zespół teatralny i sala na eksperymenty artystyczne w jakimś obiekcie poprzemysłowym.
Paweł Łysak: - Chciałbym, abyśmy na wiosnę przyszłego roku przygotowali Kongres Kultury Bydgoskiej, a w listopadzie tego roku zrobili forum z udziałem przedstawicieli wszystkich środowisk.
Maciej Grześkowiak: - Na kongresie musi pojawić się sygnał dla rządzących. Szukanie rozwiązania bez zaangażowania samorządu jest absurdalne. Przestrzegałbym przed robieniem tego poza nim.
Krzysztof Zagozda: - Nie zostałem przekonany co do zasadności udziału Bydgoszczy w konkursie o tytuł ESK. Można było zmobilizować środowiska artystyczne i kulturalne bez dodatkowych kosztów, bez konfliktowania społeczeństwa regionu, bez otarcia się o śmieszność. Bo aspiracje nasze do takiego tytułu na to jednak zakrawają.
Michał Tabaczyński: - Czeka nas praca u podstaw. Nie bójmy się tego określenia.
Zdzisław Pruss: - Żeby zjadaczy chleba w aniołów przerobić... To zawsze będzie aktualne i zawsze niespełnione.
Paweł Łysak: - Ale w ostatnich stu latach został zrobiony w tej sprawie ogromny postęp.