W starożytnym Rzymie cenzor czuwał nad rejestrem majątku obywateli. Byli oni pod tym względem dzieleni na kategorie, różniące się uprawnieniami. Ba, jeszcze w 1832 r. w Anglii uchwalono prawo wyborcze w miastach, na mocy którego mogli głosować jedynie właściciele nieruchomości z rocznym dochodem z czynszu minimum 10 funtów.
Cenzus majątkowy, przynajmniej w założeniu, powstał po to, by o sprawach publicznych decydowali ludzie na tyle zamożni, by trudno było ich przekupić. Niestety, zarówno kiedyś, jak i dziś jest to rozumowanie nazbyt idealistyczne.
Generalnie jednak ludzie na stanowisku powinni zarabiać na tyle przyzwoicie, by stać ich było na godne reprezentowanie tych, nad którymi sprawują władzę. Nie muszą od razu, niczym polskie poselstwo do sułtana w czasach I Rzeczypospolitej, gubić na tureckim bruku złotych podków. Niemniej powinni być dobrze ubrani, jeździć porządnymi samochodami i nie dostawać palpitacji serca na widok rachunku w restauracji, do której zaprosili znajomych.
Nie rozumiem więc, dlaczego prezydent Bydgoszczy krępuje się podnieść płace swoim zastępcom. 4,5 tysiąca brutto, które jako wynagrodzenie zasadnicze dostaje np. Michał Sztybel, to rzeczywiście nie jest płaca godna jego stanowiska. Gdyby dostawał więcej, nie musiałby liczyć na dodatki specjalne.
