https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W wodzie po kostki

Andrzej Suliński
Co prawda wczoraj przez większość dnia padał dość dawno już niewidziany śnieg, ale pod nogami plucha jest nadal taka, że strach z domu wyjść. Najgorzej jest na cmentarzach, które, nie wiadomo dlaczego, sprawiają wrażenie miejsc zapomnianych, a jak przecież powszechnie wiadomo w rankingach popularności i panującego tam niekiedy tłoku, ustępują jedynie supermarketom.

Co prawda wczoraj przez większość dnia padał dość dawno już niewidziany śnieg, ale pod nogami plucha jest nadal taka, że strach z domu wyjść. Najgorzej jest na cmentarzach, które, nie wiadomo dlaczego, sprawiają wrażenie miejsc zapomnianych, a jak przecież powszechnie wiadomo w rankingach popularności i panującego tam niekiedy tłoku, ustępują jedynie supermarketom.

<!** Image 1 align=left alt="Image 165005" >Niestety, nawet gdyby ktoś chciał się jednak wybrać, by odwiedzić groby bliskich, nie ma na to szans. Woda na cmentarnych alejkach i w sąsiedztwie grobów jest tak wielka i głęboka, że wszelkie próby dotarcia do niektórych grobów są z góry skazane na porażkę. Co prawda, księża tłumaczą, że robią co w ich mocy, by te wielkie rozlewiska usunąć, a pompy pracują ze zdwojoną wydajnością, ale tak się składa, że ostatnio byłem na cmentarzu przy ul. Marulewskiej i żadnej pompy tam nie widziałem. Może były one gdzieś w głębi cmentarza, ale ich nie zauważyłem, bo na drodze stanęła mi akurat olbrzymia kałuża, ze wszystkich stron otoczona czymś, co przypomina grzęzawisko, więc musiałem zawrócić.

Oczywiście mogłem spróbować mimo wszystko pokonać rozlewisko, ale wtedy musiałbym się liczyć z tym, że buty byłyby do wyrzucenia, a za tydzień albo dwa okazało by się, że od przemoczonych nóg złapałem grypę. Pół biedy, gdyby to była ta zwyczajna, popularna, bo wtedy w domu aspiryną bym się może wyleczył, ale jeśli nie daj Boże ta świńska, to będę miał - tak jak w tej cmentarnej kałuży - przechlapane.

<!** Image 2 alt="Image 165006" sub="Inowrocławskie cmentarze w wielu miejscach przypominają bajora i bagna Fot. Jarosław Hejenkowski">Po tym, jak ostatnio w tym miejscu napisałem, że personel medyczny szpitala na wieść o tym, że pacjent, który zmarł tam w miniony weekend, miał świńską odmianę grypy, ruszył na urlopy, by w domu przeczekać zarazę, zadzwonił do mnie lekarz naczelny szpitala, który nazwał moją skromną twórczość „radosną”, postraszył donosem do przełożonych, a w końcu obraził się i powiedział, że on nam już nic nie... powie. Słowa dotrzymał, bo mimo wielu naszych usilnych prób, pan doktor wczoraj również miał „ciche dni”. Niewielki wyjątek zrobił jedynie dla mnie, kiedy to zadzwonił mówiąc, bym sprostował nieprawdziwe informacje o urlopach, bo „dwa lata temu w styczniu w inowrocławskim szpitalu było to 1088 osobodni, rok temu 1424 osobodni, a teraz jest 759 osobodni, a więc nie ma mowy o tym, by ktoś uciekał na urlopy”.

<!** reklama>

Niniejszym więc spełniam prośbę pana doktora i z serca go przepraszam, ale jako że on nadal nie chce z nami rozmawiać, więc w tym miejscu uprzejmie go proszę, by dane z tego miesiąca przysłał mi raz jeszcze, ale za tydzień, bo z tego co ludzie mówią w mieście, to chorych z czterech osób w miniony weekend zrobiło się już teraz podobno ponad dwadzieścia, a szpital o tym milczy strzelając focha. Niewykluczone więc, że moja „radosna” twórczość może się jednak sprawdzić.

Czekamy na sygnały

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski