Miniony weekend był wyjątkowo długi. I wbrew pozorom, nie trwał wcale trzy dni. Bo tylko sam poniedziałek, dla zdecydowanej większości z nas trwał tak naprawdę... całe życie. Tego bowiem dnia wspominaliśmy tych, których już z nami nie ma. Ale byli. Uśmiechali się, płakali, mieszkali z nami, obok nas lub tylko znaliśmy ich z widzenia.
<!** Image 2 alt="Image 160034" sub="Nekropolie zawsze były częścią krajobrazu każdego miasta. Rezerwowano na ten cel tereny przylegające do dróg, aby żywi nie zapominali o przodkach Fot. Internet">Towarzyszyli nam przez część, albo całe nasze życie, ale wspominając tych, którzy odeszli odruchowo wspominaliśmy również to, co sami przeżyliśmy, zastanawialiśmy się, kiedy sami odejdziemy i co po nas pozostanie.
Nie wiem jak inni, ale ja nie chciałbym żeby po mnie pozostał na przykład dwupiętrowy grobowiec z zielonego granitu, na dachu którego siedzą i groźnie spoglądają na przechodniów, niby diabełki, niby aniołki. A takie cmentarne cuda spotkać można na naszych nekropoliach z roku na rok coraz więcej. Plastikowe lampiony, sztuczne kwiaty, wazony, czy różnokolorowe znicze to dzisiaj już prawdziwy przemysł, a producenci prześcigają się w wymyślaniu coraz bardziej fikuśnych ozdób. W tym sezonie moją uwagę najbardziej zaprzątnął cmentarny hit, jakimi były podobno... grające znicze. Wybrałem się więc na cmentarz, by naocznie przekonać się, jak one wyglądają i czy w przyszłości, gdy już spocznę dwa metry pod ziemią, ten dziwny wynalazek nie będzie mi przypadkiem przeszkadzał w wiecznym odpoczynku, gdy ktoś położy mi go nad głową. Muszę jednak przyznać, że ten „hit” był jednak przereklamowany, ponieważ dwa razy obszedłem cały cmentarz i jakoś na żadnym nagrobku go nie spotkałem. Zawiedziony wszedłem do jakieś drewnianej budy, stojącej przy cmentarnym płocie i tam doznałem olśnienia. Na półce stały bowiem... grające znicze. Niestety, grające to dużo powiedziane. Gdy poprosiłem sprzedawcę, by zademonstrował mi muzyczne właściwości świeczki za 25 złotych, z jej podstawy rozległo się piszczenie jako żywo podobne do tych, jakie słychać w grających... nocnikach dla dzieci. Przyjemność więc była wątpliwa, ale jak to stwierdził ten sam sprzedawca: „Ludzie biorą, bo jak włączą, to wszyscy się na ten grób patrzą”.
<!** reklama>A wczoraj właśnie tylko na groby można było patrzeć. Pogoda sprawiła bowiem wszystkim psikusa i zamiast porywistego wiatru, deszczu, albo nawet mrozu, zafundowała wszystkim iście letnią aurę. Nowe futra, kożuchy, kozaki i płaszcze skórzane, które zawsze po raz pierwszy zakładane są właśnie 1 listopada, zostać musiały w domowych szafach. Rewii mody więc nie było.
Czekamy na Sygnały
- Codzienne dyżury redakcyjne tel. 52-355-16-51, mail: [email protected]