Z MARCINEM HEYMANNEM, prezesem Leśnego Parku Kultury i Wypoczynku, rozmawiała Hanna Walenczykowska.
<!** Image 2 alt="Image 163447" sub="Marcin Heymann, nowy szef LPKiW w Bydgoszczy Fot. Dariusz Bloch">Nagle, tuż po złożeniu rezygnacji ze stanowiska przez Jacka Habanta, zasiada Pan w fotelu prezesa LPKiW. Jak to możliwe, skoro wcześniej nikt o Panu nie słyszał?
Przed wyborami byłem zwykłym obywatelem. Startowałem do Rady Miasta z listy Platformy Obywatelskiej w Śródmieściu. Pracowałem w sztabie Rafała Bruskiego. Kampanię poprowadziliśmy skutecznie.
Pańskie przygotowanie zawodowe, to...
Osiem lat pracy w charakterze analityka w Nowym Jorku na Wall Street. Po powrocie do Polski rozpocząłem swoją działalność biznesową. Po to, by dobrze kierować firmą trzeba znać się na zarządzaniu finansami. To jest najważniejsze. Moją wizją jest właśnie to, by Leśny Park działał jak dobra firma.
Jak Pan ocenia Myślęcinek?
Wieje nudą. W parku, który ma unikalny w kraju potencjał, nic się nie dzieje. Zwyczajnie, nie ma tu co robić. Słaba oferta rekreacyjna i jeszcze gorsza gastronomiczna. Zwykła jazda na rowerze staje się na terenie parku sportem ekstremalnym, bo trzeba lawirować między spacerowiczami. Moi poprzednicy chwalili się wieloma pomysłami, ale efekty ich pracy są marne. Nie widać zmian, jak już coś budowano to na łapu-capu...
<!** reklama>Finanse?
Przedstawię je wkrótce, po dogłębnej analizie.
Spółka zamyka rok stratą. Są tacy, którzy twierdzą, że pracuje w niej zbyt wielu dyrektorów utrzymywanych na prezesowskich pensjach. Przewiduje Pan zwolnienia?
Ostatnia rzecz której chcę, to straszyć ludzi zwolnieniami. Jednak należy poczynić pewne zmiany, by Myślęcinek przekształcił się w sprawnie i kreatywnie działającą maszynę.
Park ma spółkę córkę - Aquapark Bydgoszcz. Co Pan z nią zrobi?
Pomysł budowy aquaparku nie jest zły. Jednak nie za takie pieniądze i na takich warunkach, które zaproponował były prezydent. Najpierw należy załatwić sprawy, które czekają od lat, zaczynając od komunikacji. Jeśli bydgoszczanie będą mogli bez kłopotu dojechać, jeśli będą mogli zaparkować swój samochód, to wówczas w Myślęcinku zacznie się coś dziać.
Wracając do parku wodnego...
Podobnie jak z finansami, po konsultacjach i analizach finansowych będę mógł przedstawić konkrety.
LPKiW ma też Centrum Wystawiennicze, które nie jest zbyt aktywne.
Miasto zainwestowało w nie duże pieniądze, ale wystawców jest jak na lekarstwo. Potrzebni są kompetentni handlowcy, którzy przyciągną firmy z całej Polski. Centrum powinno zarabiać nie tylko na siebie, ale także dla całego Myślęcinka.
Zainwestuje Pan w...
Najpierw trzeba stworzyć miejsca, w których będzie można rodzinnie spędzić czas. Wybór między rowerem a spacerem to marna oferta. Nie ma przecież takiego miejsca, w którym można byłoby urządzić piknik lub grillować. Priorytetem są ścieżki rowerowe. I tu możemy uczyć się od Amerykanów. Przykładem i wzorem powinien być Central Park. Tam jest wszystko: wypożyczalnie rowerów, łódek, rolek, kafejki i restauracja. Latem karuzele, a zimą lodowisko. Wierzę, że Myślęcinek stanie się takim Central Parkiem.
A inne działy, w które od lat zarząd spółki nie inwestował?
No właśnie. Jest ogród zoologiczny, w którym nic się tam nie zmienia. Jest też pole golfowe, ale zrobiono je po amatorsku. Jest stok, ale za niski. Działanie na pół gwizdka już się skończyło.
Mówiliśmy o zadłużeniu, przy takich planach trudno będzie coś zaoszczędzić.
Tak, park ma milion na minusie. Oszczędzać można w różny sposób, między innymi optymalizując koszty. Pomysły przedstawię po analizach. Powtarzam, Myślęcinek zmieni się na lepsze, nie na gorsze.