W czasach pandemii, zamówienie gęsiego udka czy słodkiego rogalika od lokalnego cukiernika czy restauratora mogło być wyrazem nowego rodzaju patriotyzmu, właściwego rozumienia poczucia narodowej wspólnoty.
Widziałam, że wiele osób poszło tą drogą, pozostając w domu lub decydując się na opcję "wynosową”, a jednocześnie wspierając sąsiedzkie biznesy (czasem napiwkiem przepłacając rachunek).
I pomagając samym sąsiadom czy rodzinom przy okazji dostarczania obiadów - choćby na kwarantannową wycieraczkę.
W tym roku czekają nas też zgoła różne od ulubionych święta Bożego Narodzenia. W mieście (naszym i innych) nie będzie jarmarków z piernikami i grzanym winem. Próbując akurat je przenieść online wydaje się nieco przekombinowane - nawet jeśli chodzi tylko o stworzenie miejskiej platformy handlu świątecznymi ozdobami. Bydgoski ratusz chce jednak też zadbać o namiastkę atmosfery i przygotować tradycyjną świąteczną iluminację. Przed restauracjami (oby już otwartymi!) pojawić się mają też liczniej niż zwykle choinki. Dobre i to, by nie zapomnieć, że jest gdzieś inne życie od tego zza covidowych kombinezonów. By nie stracić z pola widzenia tych małych radości i by mieć dokąd odwrócić wzrok, przenieść go na odrobinę światła odpychającego depresję.
