„Express” odwiedził plan zdjęciowy powstającego w Bydgoszczy filmu „Dżej Dżej”. Sporo się działo!
<!** Image 3 align=none alt="Image 197272" >
Kilka dni przygotowań, godziny prób na sucho i pieczołowite dobieranie kadru. Wszystko musi być zapięte na ostatni guzik, bo samochód topi się tylko raz.<!** reklama>
Grupa bydgoszczan wpatruje się w leniwie płynącą rzekę pod mostem kolejowym przy ulicy Żeglarskiej. Niby nic się nie dzieje, ale czerwona łódź ratunkowa zacumowana przy nabrzeżu przyciąga zaciekawione spojrzenia. Nagle słychać pisk opon i na drugim brzegu pojawia się zielony mercedes. Z hukiem wjeżdża na maleńki pomost i sypiąc iskry wybija się w powietrze, by z wielkim hukiem wpaść do wody, rozbryzgując pianę na wysokość ładnych paru metrów. Za kierownicą widać szamocącego się mężczyznę.
Przypadkowi przechodnie spoglądają z niedowierzaniem, ale nie ma się czego bać. To była tylko kaskaderska scena do filmu z Borysem Szycem w roli głównej. Operatorzy ukryci na łodzi ratunkowej kończą ujęcie, a auto nabiera wody i znika pod powierzchnią. Ale moment, w środku przecież wciąż jest nasz bohater! Na ratunek śpieszy mu płetwonurek, jednak nim dopływa do wraku, spod wody wyłania się przemoknięta postać. Nie jest to jednak Borys Szyc, a Tomasz Krzemieniecki, kaskader.
- Ale napędził nam pan stracha! - krzyczą widzowie, gdy mężczyzna wychodzi na brzeg.
- Nie wiedziałem jak długo będę w kadrze – wyznaje.
Zobacz galerię: Utopili Borysa Szyca w Brdzie!