https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Spielberg przez okulary 3D podpatruje sam siebie

K
Mawia się, że nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. A Steven Spielberg działa w kinematografii i to sporo, błędów więc też nie unika. Szczególnie w najnowszym filmie „Przygody Tintina”.

Mawia się, że nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. A Steven Spielberg działa w kinematografii i to sporo, błędów więc też nie unika. Szczególnie w najnowszym filmie „Przygody Tintina”.<!** Image 2 align=none alt="Image 181050" >

Mało bowiem, że produkcja powstała na podstawie leciwego komiksu, który już zdążył sprzedać się w 200 milionach egzemplarzy (!) i autor, czyli Herge, dostąpił zaszczytu przetłumaczenia na 50 języków, to Spielberg wyraźnie odcina kupony od swoich wcześniejszych sukcesów. A że były one niewątpliwe i nadały przyspieszenia X Muzie, teraz wybacza się Spielbergowi, że ponownie lokuje nas w świecie i poetyce Indiana Jonesa. Tyle że animowanego i to jest - a jednak! - jakaś nowość. Reporter z rozwiniętym nad wyraz nosem śledczym jest więc animowany, zastosowano tu zresztą metodę motion capture, więc ludziki mają twarze, mimikę i gesty aktorów. No i - oczywiście - wszystko jest w technologii 3D. (K)

Żeby być, trzeba wyjechać, czyli integracja po polsku

Pełna wersja tytułu powinna brzmieć: żeby być cool, trzeba wyjechać, czyli integracja po polsku. Myślenie twórców filmu, Przemysława Angermana (reżyser) i Adama Karolewskiego (scenariusz), okazało się na tyle zaraźliwe, że organizatorzy pokazu przepremierowego w Warszawie zrobili go na... wyjeździe integracyjnym! Nie wiadomo więc do końca, czy pochlebne opinie o filmie „Wyjazd integracyjny” to wynik wyjazdowej pracy nad obiektami integracji czy też niezależne poglądy integrowanych, ale niedających się zunifikować w myśleniu. Choćby nad filmem tylko. A ten, sądząc po obsadzie, ma szanse rzeczywiście spodobać się widzom. W rolach głównych bowiem obsadzono Tomaszów Kota i Karolaka oraz Jana Frycza, dodając im śliczną Katarzynę Glinkę. Ale i dalsze tło jest obiecujące, gdy widać tam Katarzynę Figurę, Bartłomieja Tołpę i Sławomira Orzechowskiego. (K)

Niby służba nie drużba, ale służąca - przyjaciółką

Wprawdzie czasy, w jakich rozgrywa się akcja „Służących” bardzo są odległe od tych z „Przeminęło z wiatrem”, ale oglądająć film Tate Taylor trudno nie wspomnieć słynnej Mammy. Pomimo statusu niewolnicy, była kimś więcej niż tylko nianią Scarlett. Film „Służące” - nakręcony na podstawie powieści Kathryn Stocket pod tym samym tytułem - opowiada, co prawda, o pierwszej połowie lat 60. minionego wieku, ale w stanie Missisipi, w domach białych plantatorów bawełny pewne tradycje są ciągle żywe. Jak choćby niemal obowiązkowe posiadanie czarnoskórej służby, która - tak jak ongiś - widzi i wie (za) dużo... A tak na marginesie: Viola Davis, grająca jedną ze służących (Albeen), została za tę rolę nominowana do Oscara! (K)

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski