W 1993 r. UOP próbował wykorzystać do inwigilacji prawicy teczkę obecnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego - wynika z dokumentów, do których dotarł „Wprost”.
Jak pisze Dorota Kania, pod koniec lat 80. esbek z Trójmiasta Jerzy Frączkowski ukrył w swym gdyńskim domu teczki kluczowych działaczy opozycji z Wybrzeża. Wśród nich były materiały dotyczące Lecha Wałęsy, Bogdana Borusewicza, Bogdana Lisa oraz Lecha Kaczyńskiego. Na początku lat 90. UOP zorganizował gigantyczną prowokację, by przejąć teczki. Sfingował przy tym międzynarodową transakcję sprzedaży uranu. Śledztwo w sprawie handlu materiałami radioaktywnymi nadzorował obecny szef MSWiA Janusz Kaczmarek, wówczas prokurator rejonowy w Gdyni. - Przyznaję, że padliśmy wtedy ofiarą prowokacji służb specjalnych - mówi „Wprost” Janusz Kaczmarek. - Wszystko wskazuje na to, że sprawa przerzutu uranu była fikcyjna, choć wówczas wydawało mi się, że dowody są mocne - dodaje.
<!** reklama left>Esbeckie dokumenty nigdy jednak nie dotarły do prokuratury. W zalakowanej kopercie trafiły najpierw do gdańskiej delegatury UOP, a stamtąd - w konwoju jednostki specjalnej GROM - do Warszawy. Od tej pory ślad po nich zaginął.
Jak ustalił „Wprost”, zabezpieczone u Frączkowskiego dokumenty i mikrofilmy trafiły do konspiracyjnego lokalu UOP w Warszawie. Tam dokładnie je przejrzano. UOP zamierzał ich użyć do inwigilacji prawicy, będącej wówczas w opozycji do obozu Lecha Wałęsy, w tym do inwigilacji Lecha Kaczyńskiego.
