[break]
Nie każdy może pozwolić sobie na wyjazd nad jezioro lub nad morze, by się ochłodzić. Ci, którzy zostali w miejskiej dżungli (albo wrócili z urlopów), muszą sobie jakoś radzić. Kiedy słupek rtęci sięga powyżej trzydziestu stopni, picie zimnej wody nie wystarcza.
Sposobów na radzenie sobie z upałami jest mnóstwo, ale najpopularniejszym jest chłodzenie się wentylatorem. Jak się okazuje, zakup tego urządzenia nie jest teraz łatwą sprawą. Wiatraczki cieszą się tak dużym zainteresowaniem, że brakuje ich w sklepach. A jeśli są, to te najdroższe (600 zł) - nie na każdą kieszeń. Chętnych do kupna sprzętu jest aż tak wielu, że w dniu dostawy wentylatory znikają w kwadrans.
W bydgoskim Saturnie od rana nie brakuje klientów zainteresowanych kupnem wiatraczków. - To już trzeci sklep. Jestem załamany. Nie będę przecież kupował tego najdroższego. Mam wrażenie, że oni teraz specjalnie podnoszą ceny i sobie z nas kpią. Być może za późno się obudziłem, trzeba było rozejrzeć się w czerwcu, wówczas z pewnością mógłbym wybierać w modelach i cenach wentylatorów - skarży się pan Marek, który z samego rana przyjechał do centrum handlowego, by kupić wiatraczek, ale wyszedł z pustymi rękami.
- Największe upały zaczęły się tuż przed weekendem. W sobotę przez sklep przewinęło się mnóstwo osób. Nie minęła godzina od wyłożenia towaru, a wszystko zostało wyprzedane - przyznaje pracownica działu obsługi klienta. - Jedyne, co nam teraz pozostało, to mówić klientom: „Nie ma, nie wiadomo, kiedy będzie dostawa”. Jak za czasów PRL-u. Kierowniczka wspominała, że dostawca przyjedzie na pewno przed weekendem, ale nie wiemy, kiedy dokładnie. Z pewnością wszystkie wentylatory znów znikną w mgnieniu oka.
Kiedy półki w sklepach stacjonarnych świecą pustkami, zostają jeszcze zakupy przez Internet. Ale i tam są pustki w magazynach, zatem czas oczekiwania jest wydłużony.
W hurtowniach jest podobnie - towaru brak. Okazuje się, że handlowcy nie byli przygotowani na takie upały. Czyżby lato ich zaskoczyło? Urządzenia są sprowadzane z Chin i na najbliższe dostawy trzeba czekać do końca sierpnia, a nawet i września. Nie da się przyspieszyć płynących kontenerów. Tylko że wtedy prawdopodobnie nie będzie już takiego popytu.
- Najbardziej zaskakujący jest fakt, że urządzeń chłodzących brakuje w wielkich sieciówkach, a nie tylko w małych sklepach - mówi sprzedawczyni sklepu elektronicznego w centrum miasta.
W takiej sytuacji pozostaje cierpliwie czekać. W końcu kto pierwszy, ten lepszy.
