MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ucisk deszczowy i śmieciowy

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Tydzień wakacji spędziliśmy z żoną u znajomych w Hamburgu. Nieduży w obrysie, lecz w całości podpiwniczony domek na obrzeżach miasta przypominał czasy odbudowy Niemiec po dywanowych bombardowaniach pod koniec wojny i restrykcjach pierwszych lat powojennej okupacji przez aliantów.

<!** Image 2 align=none alt="Image 197803" sub="System odbioru deszczówki w jednym z domów w Bydgoszczy [Fot. Dariusz Bloch]"><!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Tydzień wakacji spędziliśmy z żoną u znajomych w Hamburgu. Nieduży w obrysie, lecz w całości podpiwniczony domek na obrzeżach miasta przypominał czasy odbudowy Niemiec po dywanowych bombardowaniach pod koniec wojny i restrykcjach pierwszych lat powojennej okupacji przez aliantów.

Przydomowy ogródek z budynkiem gospodarczym też rozmiarami nie powalał. Zdziwiła mnie natomiast długa, skomplikowana sieć rynien, które biegły z dachów i daszków, znikając w potężnych pojemnikach. Gospodarze, polonusi, podejmowali nas z typowo polską gościnnością. Ta szczodrość jakoś mi nie pasowała do chałupniczych starań pana domu, by ani jedna kropla z dachu nie spłynęła do kratki kanalizacyjnej.
<!** reklama>Pewnego wieczora, przy kieliszku mozelskiego rieslinga, odważyłem się zapytać, dlaczego tak zależy mu na łapaniu deszczówki w portowym mieście, którego klimat co rusz każe hamburczykom rozkładać parasole. - Gdyby nie te rynny i pojemniki, płaciłbym za deszcz jak za zboże - odparł gospodarz. W takich okolicznościach pierwszy raz usłyszałem o podatku od deszczówki, która trafia do miejskiej kanalizacji.

Przyznaję, że do głowy mi wtedy nie przyszło, że niebawem sam mogę być zmuszony do przemiany w pomysłowego Dobromira, oplatającego dom rurami, obstawiającego go baniakami. 2 sierpnia do Sejmu RP trafił bowiem, z inicjatywy samorządowców, projekt nowelizacji Ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, który, jeśli wejdzie w życie, wielu właścicieli domów postawi w sytuacji mojego sympatycznego gospodarza z Hamburga.

Piszę „jeśli”, choć w głębi duszy jestem przekonany, iż rzecz jest przesądzona - żaden samorząd lokalny, oszukiwany na zaniżonych subwencjach rządowych, na przykład na utrzymanie szkół, nie oprze się pokusie wprowadzenia podatku od deszczu. Ba, są już w Polsce miasta, które, wybiegając przed orkiestrę, taki podatek wprowadziły.

Na przykład Koszalin, gdzie w 2011 roku wyciśnięto z właścicieli mokrych dachów 6,5 mln złotych. Koszalin liczy obecnie 112 tysięcy mieszkańców, Bydgoszcz - ponad trzy razy tyle. Można się więc spodziewać, że deszczówka wkrótce wypłukiwać będzie z portfeli bydgoszczan około 20 milionów rocznie, zwiększając przychody miasta o blisko 15 procent. W przeciwieństwie do podatku od psów, jest się o co bić. A cieszyć możemy się tylko z tego, że mieszkamy w regionie nadzwyczaj suchym, co, mam nadzieję, pozwoli ocalić parę groszy przed poborcami.

Niepokoi mnie z kolei to, że w publikacjach o zasadach wprowadzania podatku od deszczu nie znajduję informacji, jak można tej daniny uniknąć. Mój znajomy z Hamburga nie kombinuje z rynnami i pojemnikami z samego zamiłowania do matki Ziemi. Okazanie magistrackiej komisji tego systemu gromadzenia deszczówki do podlewania ogrodu jest tam bowiem warunkiem wystarczającym, by być z wysokich opłat zwolnionym.

Czy w Polsce też tak będzie, czy raczej pomierzy się dachy i pomnoży przez odpowiedni współczynnik opadów, każąc płacić bez względu na to, czy deszczówka trafia do kanalizacji? Znając głód pieniądza w polskich samorządach, nie wykluczam tego drugiego rozwiązania.

Ustawa o zbiorowym odprowadzaniu ścieków dopiero rozpoczęła wędrówkę po parlamentarnych korytarzach, podczas gdy ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach dawno już została klepnięta. Wejdzie w życie od lipca przyszłego roku i z nadejściem tej daty władze gminy będą decydowały o tym, która firma na ich terenie zajmie się, między innymi, odbiorem śmieci od mieszkańców.

Nietrudno zgadnąć, że najmilszy gminie okaże się ten, kto da jej najwięcej zarobić. Mój kolega, mieszkaniec gminy spod Bydgoszczy, już się gotuje na myśl o tej świetlanej przyszłości: - Teraz mam umowę z firmą R... Może nie są najtańsi, ale pracują porządnie i terminowo. Nie wierzę, żeby równie sumiennie zajęły się śmieciami papudraki z gminnego Zakładu Usług Komunalnych, z którym gmina na pewno podpisze umowę - narzeka.

To zaś, co gmina być może zarobi na przejęciu gospodarki śmieciami, niewykluczone, że pożrą wydatki na urzędników, którzy będą wywóz śmieci nadzorować. Słyszałem pogłoski, że koronowski ratusz planuje zatrudnić do tych zadań siedem osób. To ile trzeba będzie przyjąć w Bydgoszczy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!