Na początku kwietnia spłonęła kamienica przy ulicy Podgórnej 30. Dwa miesiące później sprawę umorzono. Spalony szkielet budynku straszy do dziś. Jak długo wytrzyma?
<!** Image 2 align=none alt="Image 176825" sub="Fot. Tymon Markowski By wejść na podwórko, trzeba przejść przez spaloną klatkę schodową ">
Przez klatkę schodową można przejść na podwórko i dostać się do budynków gospodarczych, w których również mieszkano. Lepiej nie patrzeć w górę. Sufit cały spalony, zwisa z niego coś na kształt trawy. Przez dziurawy sufit - będący podłogą na piętrze - widać doszczętnie spalone mieszkanie na górze. Jest też szkielet dachu, wygląda, jakby tworzyły go dwie spalone, czarne zapałki. Nad głową wisi deska na cieniutkim kawałku drewna. Ruszenie jej może grozić zawaleniem całej konstrukcji.
<!** reklama>
Krajobraz po ogniu
Podwórko, na które bez problemu udaje nam się wejść, wygląda jak po zagładzie nuklearnej - cisza i spokój, mimo że dookoła leżą sterty przedmiotów, zdradzających niedawną obecność ludzi: słoiki z resztkami musztardy, puszka na karmę dla psa, telefon z tarczą, monitor od komputera, krzesło, jedna rolka, fotel z nadpalonym oparciem, itp. Przy drzwiach do drugiego budynku stoją dwie doniczki z kwiatami. Rosną bardzo dobrze - w podstawkach mają deszczówkę. Na szafce na zewnątrz stos talerzy - każdy z innego kompletu, poustawiane jeden na drugim, jakby czekały na schowanie do szaf. Do domku na podwórku drzwi otwarte. Wejść z nich można prosto do kuchni. Szafki, słoiki, sterty gazet. Na ścianie duży biały zegar, pokazujący nieustannie godzinę 9.30. Duży bałagan, ale wygląda, jakby właściciel miał lada dzień wrócić. Wychodząc z rudery na ulicę można zajrzeć przez okno do głównego mieszkania. W rogu piec, obok fotel, na środku ogromny materac. Dookoła pełno plastykowych butelek od „beczki mocnej gorzkiej”. - Nikogo tu nie ma, tylko bezdomni - rzuca przechodzień. Pożar na Podgórnej wybuchł w środku nocy na początku kwietnia. - Rudera jak stała, tak stoi. Niedługo się zawali, wystarczy, że spadnie porządny deszcz, drewno nasiąknie, katastrofa gotowa - niepokoją się mieszkańcy ulicy. Chętnie opowiadają sąsiedzkie historie. - Na dole mieszkał ojciec z synem, na górze jego dorosła córka z czwórką dzieci - opowiada przechodząca przy kamienicy młoda mama. Inna dorzuca. - Z mężem była po rozwodzie. Najstarsza córka, Karolina, była dla reszty dzieci matką i opiekunką - dodaje. Co z żoną właściciela? - Ona już dawno oczy zamknęła, może i dobrze, że tego nie widzi. Dom był po jej rodzicach - opowiadają kobiety. Właściciel obecnie mieszka u matki („jest grubo po osiemdziesiątce, ale dziarski” - mówią sąsiedzi), na Podgórnej zjawia się po rentę.
Jak mówi Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, Krzysztof Dudek, takich pustostanów w Bydgoszczy są dziesiątki.
Miejskie „kwiatki”
- Przy każdej ze spraw prowadzimy postępowanie: czy obiekt zagraża otoczeniu, czy są w nim ludzie, czy grozi zawaleniem. Na właściciela nakładamy obowiązki wynikające z ustawy, między innymi, zabezpieczenie przed dostępem osób postronnych - wyjaśnia specjalista dodając, że często ustalenie właściciela jest bardzo dużym problemem. - Musimy mieć na kogo te obowiązki nakładać. A często właściciel czy zarządca jest poza miastem lub za granicą. I często, niestety, postępowania umierają, bo na całe miasto jest ośmiu inspektorów nadzoru budowlanego - komentuje Krzysztof Dudek. Na jakim etapie jest sprawa z kamienicą przy Podgórnej 30, poinformuje nas w ciagu najbliższych dni - wczoraj cały dzień spędził pracując w terenie, bez dostępu do szerszej dokumentacji.
Co było przyczyną kwietniowego pożaru? Zdaniem sąsiadów, podpalenie. Policja umorzyła sprawę 8 czerwca - biegły nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić przyczyny.