[break]
- Bydgoszcz, jak wiele polskich miast, przegrywa walkę z grafficiarzami - wandalami - napisał do nas pan Maciej. - Ostatnio ich ofiarą padł nowy swing. Rozpoczęli od malowideł, a na czym skończą? Najwyższy czas coś z tym zrobić!
- Co roku na usuwanie tego typu szkód, spowodowanych przez wandali na przystankach, wydajemy około 50-70 tysięcy złotych - mówi Krzysztof Kosiedowski, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy.
Seniorka w akcji
Nie zawsze te bazgroły są dziełem młodych ludzi w kapturach. Ostatnio drogowcy dostali od jednej z bydgoszczanek nagranie, na którym uwieczniła, jak starsza pani czerwonym flamastrem manifestowała swoje poglądy polityczne i na wiacie autobusowej napisała „PO to zdrajcy i złodzieje”.
W MZK przyznają, że dość często w pojazdach komunikacji miejskiej wątpliwej jakości malunki pojawiają się z tyłu na siedzeniach lub na szybach. - To wciąż problem, ale sytuacja trochę się poprawiła, bo monitoring w pojazdach działa jak straszak. Gorzej, gdy tramwaje są niszczone z zewnątrz. Koszty wtedy są większe, trzeba też taki pojazd na jakiś czas wyłączyć z ruchu. Od wielu lat jesteśmy ubezpieczeni od tego typu szkód i dewastacji - twierdzi Andrzej Arndt, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej w Bydgoszczy.
Najgorzej jest z bazgrołami lub napisami, które „zdobią” świeżo odnowione elewacje kamienic i bloków. - W skali roku na ich usunięcie wydajemy nawet kilka tysięcy złotych - przyznaje Magdalena Marszałek, rzeczniczka ADM.
Pomorska Spółdzielnia Mieszkaniowa zarządza 62 budynkami w mieście. - W tych najczęściej narażonych na ataki wandali, na elewację położone zostały specjalne folie, co pozwala zminimalizować koszty napraw - mówi Wiesław Gęsikowski, prezes spółdzielni.
Miasto stawia na kamery
Bydgoszcz w 2007 r. podjęła już walkę z delikwentami malującymi na murach. Ówczesny prezydent miasta Konstanty Dombrowicz postanowił przeznaczyć 1000 zł dla każdego, kto na gorącym uczynku złapie wandala. Pieniądze mógł dostać zwykły obywatel, ale także policjant czy strażnik miejski. Początkowo przynosiło to efekty, ale z czasem inicjatywa umarła śmiercią naturalną.
PRZECZYTAJ:Ryba psuje się od głowy
Może warto do niej wrócić? - Efekty pomysłu z wypłatą nagród finansowych były niewspółmierne do kosztów. My stawiamy na rozbudowę miejskiego monitoringu - twierdzi Michał Sztybel, doradca prezydenta Bydgoszczy. - Obecnie mamy w sieci około 180 kamer. W tym roku planujemy zakup kolejnych, między innymi, w ramach bydgoskiego budżetu obywatelskiego. Inwestują w nie też spółdzielnie mieszkaniowe, wspólnoty oraz prywatni zarządcy i właściciele nieruchomości. W niektórych szkołach dyrektorzy wyznaczyli uczniom miejsca (ściany, mury), gdzie bezkarnie mogą rozwijać swoją twórczość.
Wandalom grożą sankcje
Wandale muszą się liczyć z konsekwencjami. Kodeksy wykroczeń i karny przewidują za to sankcje. Wszystko zależy od okoliczności zdarzenia lub wartości szkody. Jeśli przekracza ona 1/4 minimalnego wynagrodzenia, to grozić może nawet do 5 lat więzienia.
Jak informuje ratusz, w centrum miasta, gdzie jest najwięcej kamer, często udaje się ustalić sprawców. Tak było np. w przypadku zniszczenia ławeczki Rejewskiego. - Skuteczne nagłośnienie wykrycia przez policję sprawcy sprawiło, że w tym rejonie jest spokojniej - mówi Michał Sztybel. - Poza tym, istnieje różnica między wandalizmem a prawdziwym grafficiarstwem - ten rodzaj sztuki wspieramy, np. udostępniając ściany na murale.
- Warto jednak pamiętać, że autorzy bydgoskich murali, artyści wystawiani dziś w międzynarodowych galeriach sztuki, też szli tą drogą - mówi Marcin Płocharczyk, antropolog kultury i współautor murali. - Graffiti, oprócz aktu wandalizmu, ma często znamiona sztuki. Dewastacja estetyczna przestrzeni publicznej w Polsce to jednak głównie działalność firm, zajmujących się reklamą zewnętrzną.