Derby są nasze, derby do nas należą - skandowała liczna grupa kibiców KPSW Astorii po zakończeniu wygranego 82:78 meczu w toruńskiej hali z miejscowym SIDEnem.
<!** Image 2 align=right alt="Image 109686" sub="Dorian Szyttenholm (z piłką) zakończył mecz z 22 punktami i 14 zbiórkami. Potem wszyscy świętowali sukces. Fot. Jacek Smarz">W sobotnim spotkaniu 18. kolejki grupy A II ligi nie brakowało niczego - świetnych zagrań z obu stron, wielu zwrotów akcji, nerwów i dramatycznego zakończenia.
Derby w Toruniu miały szczególne znaczenie dla Doriana Szyttenholma. W miniony wtorek urodził mu się syn. Tego dnia od Macieja Borkowskiego dostał SMS-a, w którym trener KPSW Astorii żartobliwie zauważył, że szkoda, iż potomek przyszedł na świat po 15 stycznia, kiedy to skończył się okres transferowy. Ze względu bowiem na imponujące jak na noworodka rozmiary (58 cm, ponad 4 kg) mógłby zostać zgłoszony do drużyny na pozycję centra.
Już po meczu Dorian z dumą zaprezentował w telefonie komórkowym zdjęcie synka i powiedział:
- Musiałem dla niego wygrać.
Natomiast jeśli chodzi o samo spotkanie, to środkowy bydgoskiej ekipy tak je podsumował:
<!** reklama>- W jednej z toruńskich gazet napisali, że wystarczy powstrzymać Doriana Szyttenholma, bo to 60 procent wartości zespołu. Jeżeli więc SIDEnu nie było stać na powstrzymanie 2/3 drużyny, to co dopiero całej Astorii. Nawet sędziowie im nie pomogli.
Trener gospodarzy, Grzegorz Sowiński, doskonale przygotował swój zespół pod względzem taktycznym. Obejrzał ostatnie nieudane spotkanie KPSW Astorii z ŻTS i wyciągnął z niego wnioski. Torunianie przez cały czas bronili strefą. Z taką defensywą gospodarzy długo nasi gracze nie mogli sobie poradzić. Aż do końca drugiej kwarty utrzymywała się kilkupunktowa przewaga SIDEnu. Tę część zakończył trafieniem za trzy punkty równo z syreną Sebastian Laydych (39:37).
Do ostatnich sekund tego zażartego pojedynku trwała walka kosz za kosz. Raz na prowadzenie wychodzili jedni, raz drudzy. Było bardzo nerwowo. Doszło nawet do słownej utarczki obu szkoleniowców. Na szczęście obaj nie opuścili przeznaczonych dla nich stref przy ławce, choć niewiele brakowało.
Nie obyło się bez przewinień technicznych. W ten sposób ukarany został m.in. Przemysław Gierszewski.
- Nie wytrzymałem, gdy sędziowie nie odgwizdali ewidentnego faulu na Arturze i przekląłem - przyznał kapitan i drugi trener KPSW Astorii.
W ostatnich sekundach regulaminowego czasu przy stanie 70:70 z półdystansu nie trafił Artur Gliszczyński. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze.
Dogrywkę (już bez Gierszewskiego i Laydycha, którzy w IV kwarcie spadli za pięć przewinień) świetnie rozpoczął Olivier Szyttenholm, który trafił za 3 punkty. W ten sposób odpowiedział natychmiast Tomasz Lipiński, ale po kilkunastu sekundach Olivier celnie przymierzył po raz drugi (73:78). Na 1.10 min przed końcem, przy 2-punktowym prowadzeniu gości (78:76) Artur Gliszczyński zdobył 3 punkty rzutem z dystansu o tablicę i było już 81:76. Czy tak przymierzył?
- Widziałem rękę obrońcy i rzuciłem wyższym lobem. Myślałem, że nie wpadnie, ale wpadło. Miałem szczęście - powiedział.
Ta akcja podcięła gospodarzom skrzydła i przesądziła o końcowym sukcesie przyjezdnych, na który bardzo ciężko zapracowali wszyscy przebywający na parkiecie.
Już w najbliższą środę (początek o godz. 18.00) w meczu awansem z 19. kolejki w hali przy ul. Królowej Jadwigi KPSW Astoria zagra z liderem AZS PW Warszawa.
Fakty
SIDEn - KPSW Astoria 78:82 po dogrywce
- Kwarty: 22:17, 17:20, 16:17, 15:16, dogr. 8:12.
- KPSW Astoria: Gliszczyński 27 (4x3), Dorian Szyttenholm 22, Laydych 15 (1), Lewandowski 2, Kamecki 0 oraz Olivier Szyttenholm 9 (3), Gierszewski 3 (1), A. Szopiński 3 (1), Kubacki 1.