Trzy posiłki dziennie, lepsze warunki socjalne i szansa na pracę w zamian za 45 procent dochodów miesięcznie, bo tyle planuje zażądać PKPS.
<!** Image 2 align=right alt="Image 72425" sub="W noclegowni przy Zygmunta Augusta ratunek znalazło wiele osób. Za dach nad głową przyjdzie wkrótce zapłacić /Fot. Tadeusz Pawłowski
">- Ale nie od każdego - mówi Tadeusz Motyl, dyrektor bydgoskiego oddziału Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej. - Każdy przypadek badamy indywidualnie. Ludzie chorzy, zmuszeni do zażywania leków, po okazaniu recept, paragonów mogą liczyć na zmniejszenie opłat. Zdecydowaliśmy jednak, że od większości właśnie 45 procent z uposażenia netto pobierzemy na utrzymanie, na poprawienie warunków bytowania mieszkańców schroniska. Sporo podopiecznych ma pieniądze z pracy, część dysponuje rentą, emeryturą. Sprawa zostanie wkrótce podjęta na spotkaniu Zarządu Województwa. W połowie miesiąca w regulaminie znajdzie się wzmianka o opłatach. Podkreślam, że opłaty to nie nowość, tyle że dotąd pobieraliśmy je na zasadzie dobrowolności. - Około czterdziestu mieszkańców schroniska przy ulicy Fordońskiej otrzymuje zasiłek stały - wylicza Mieczysław Serafin z Zakładu Pomocy Społecznej dla Bezdomnych. - Mamy dwóch emerytów, kilku rencistów. Ludzie pracujący mogą coś dorzucić do wspólnej kasy, a osoby pracujące „na czarno”, zaznaczam, że wiemy, kto taką formę działalności prowadzi, także zostaną zdyscyplinowane finansowo.
<!** reklama>Przedwczoraj dyrektor Motyl spotkał się z podopiecznymi. - Spodziewałem się, że będzie gorzej - relacjonuje Mieczysław Serafin. - Wyzwiska pod adresem dyrektora były, owszem, ale to, niestety, nasz chleb powszedni. Trzydzieści procent słuchaczy miało wątpliwości, reszta podeszła do sprawy z pokorą. - Za co mamy płacić? - bulwersowali się do radiowych mikrofonów bezdomni. - Za te ciasne pokoje, w których mieszka nie wiadomo ile osób, za takie warunki? Trzy posiłki? Czyli dwie sznytki chleba i zupa? Czterdziści pięć procent dochodu za takie warunki?
Jedzienie na pewno będzie lepsze, bo schronisko, już pod opieką organizacji pozarządowej, a nie miasta, może i będzie się ubiegać o racje żywnościowe z puli Unii Europejskiej.
Dyrekcja PKPS argumentuje, że schronisko jest, a przynajmniej powinno być formą przejściową, przystankiem do lepszego życia. - Sprawdzimy, kto jaki ma zawód, jeśli pojawi się możliwość przekwalifikowania, pomożemy. Często słyszę, że bezdomny ma chore nogi i nie może pracować, a ja go pytam: czy ręce ma pan zdrowie? Tak - odpowiada mój rozmówca. - To będzie pan chociaż ziemniaki obierać. Nie ma unikania pracy. Chodzi o to, żeby jak najwięcej osób podjęło pracę, żeby było ich stać na wynajęcie pokoju.
W tym celu PKPS zamierza pisać projekty poświęcone wychodzeniu z bezdomności. Tadeusz Motyl chce sięgnąć do pieniędzy z Unii Europejskiej, urzędów marszałkowskiego i wojewódzkiego, ministerstwa. Gdzie tylko się da. - Programy unijne pomogą nam stworzyć specjaliści z tej dziedziny z MOPS - zapowiada.