Złote czasy taksówkarzy, niezbyt elegancko nazywanych „złotówami”, przypadły na okres PRL-u. Teraz taksówkarze, jak mówią, zmagają się z biurokracją oraz dużą konkurencją. I narzekają...
<!** Image 2 align=none alt="Image 126002" sub="Najstarszy do niedawna toruński taksówkarz, pan Henryk Janicki, kilka miesięcy temu oddał swoją licencję / Fot. Łukasz Trzeszczkowski">Dawną atmosferę taksówkowego życia możemy poczuć oglądając film „Zmiennicy”. W ostatnim odcinku okazuje się, że główni bohaterowie, taksówkarze Kasia i Jacek, dostali za swoją starą i zniszczoną taksówkę kilka milionów złotych, a dodatkowe pieniądze mają ukryte w obiciu siedzenia.
W kolejce na postoju
To była oczywiście tylko filmowa fikcja, niemniej w tamtych czasach prawdziwi taksówkarze mieli naprawdę klawe życie. Bo w czasach PRL-u taksówkarz to był ktoś. Zarabiał tyle, że mógł utrzymać całą rodzinę, a nawet zbudować dom. Było to możliwe, ponieważ taksówek nie jeździło zbyt wiele. Prywatnych samochodów też mieliśmy dużo mniej. A jeżeli nie zadziałała komunikacja miejska (co zdarzało się dość często), to właśnie taksówkarze stawali się panami naszego czasu i decydowali, czy dotrzemy w wybrane miejsce. Bywali przy tym wybredni.
<!** reklama>- Zazwyczaj na taksówkę ludzie czekali w kolejce. Kierowca nie zawsze zabierał wszystkich, ale osoby specjalnie wyselekcjonowane. Zdarzało się także, że wybierał kierunek, w którym jechał i który mu pasował. Kiedyś chciałam dojechać na Rubinkowo, a od taksówkarza się dowiedziałam, że jedzie na Bielany i jak chce to mogę się zabrać - wspomina dawne czasy emerytka, pani Dobrosława.
Niektórzy taksówkarze podkręcali taksometry lub oszukiwali przyjezdnych jadąc dłuższą niż należało trasą, tym samym pobierając wyższą opłatę. No i byli na bieżąco także z tym, gdzie są domy publiczne czy mety z alkoholem...
Praca wciąga
Teraz taksówkarze, zrzeszeni są przeważnie w różnych korporacjach. Każdy posiada w swoim pojeździe taksometr i kasę fiskalną i zobowiązany jest wystawić pasażerowi paragon.
No konkurencja jest ogromna...
- Wiem, że nasze narzekanie jest już legendarne, ale ostatnio nie jest dobrze. Odczuwamy kryzys. Nasze zarobki spadły o 20-25 procent - mówi taksówkarz Tomasz Caban.
- Zarobki rzędu 10 tysięcy miesięcznie to już przeszłość. Aby zarabiać 6 tysięcy brutto miesięcznie, trzeba pracować codziennie od godziny 6 do 20 - potwierdza Aleksander Przytarski.
- To odbywa się kosztem życia prywatnego - dodaje Tomasz Caban.
Jednak, jak zapewnia taksówkarz Mirosław Muzalewski, ta praca wciąga.
- Rano wstaję i myślę o pracy. Później stojąc na jakimś postoju myślę, że można byłoby spróbować stanąć gdzieś indziej - mówi.
Zostać taksówkarzem
Pomimo wielu przeszkód, coraz więcej Polaków chciałoby pracować w tym zawodzie. Ale przed kandydatami na taryfiarzy piętrzą się różne trudności. Okazuje się, że nie wystarczą sprawny samochód i prawo jazdy. Trzeba spełniać też kilka dodatkowych warunków. Przede wszystkim należy zdobyć licencję. To nie jest łatwe, gdyż miasta wprowadzają w tej dziedzinie limity ilościowe. Tak jest również w Toruniu i Bydgoszczy.
- Zapotrzebowanie na licencje w tym roku jest znacznie większe niż w zeszłym. Być może wynika to z tego, że część osób straciła pracę. W 2009 roku przyznaliśmy 916 licencji i w tym roku więcej ich nie będzie. Na jesiennej sesji Rada Miasta ustali limit licencji na 2010 rok - mówi Anna Brzezik-Magdowska, kierowniczka Rreferatu Rejestracji Pojazdów i Nadzoru w Wydziale Ewidencji i Rejestracji Urzędu Miasta Torunia.
Jak dowiedzieliśmy się w Wydziale Uprawnień Komunikacyjnych bydgoskiego Urzędu Miasta, liczba przyznanych tu licencji wynosi 1224.
- W tym roku nie planujemy jej zwiększyć - podkreśla dyrektor wydziału, Edward Dobrowolski.
Licencja to jednak nie wszystko. Kandydat na taksówkarza musi także mieć zarejestrowaną działalność gospodarczą (posiadać nr NIP i REGON), skończyć kurs i zdać egzamin ze znajomości topografii miasta oraz lokalizacji różnych instytucji.
- Musi mieć także ukończone18 lat i zaświadczenie o niekaralności oraz zaświadczenia lekarskie (w tym orzeczenie psychologiczne). Ponadto musi mieć tytuł prawny do dysponowania autem i poświadczenie dopuszczające pojazd do ruchu. Samochód musi być odpowiednio oznakowany, mieć legalizację, kasę fiskalną i taksometr - wylicza Anna Brzezik-Magdowska.
I w miasto!
Kiedy spełni się wszystkie biurokratyczne wymogi i zdobędzie się już niezbędne zezwolenia, można ruszyć taksówką w miasto. Co czeka przyszłych taksówkarzy? Okazuje się, że oczekiwania współczesnych klientów są inne niż w PRL-owskiej rzeczywistości. Teraz pasażerowie chcą jeździć w czystej taksówce z miłym kierowcą, sa do tego jak najtaniej.
Czy taksówkarze, z uwagi na zwiększoną konkurencję, sukcesywnie podnoszą standard swoich usług? Odpowiedź należy do nas, klientów...