Tegoroczna Barbórka może być szczególnie ważnym dniem dla trójki oskarżonych w sprawie tego seksbiznesu osób. Chodzi o toruniankę Wandę Ł., jej córkę Kingę Ł. oraz narzeczonego młodszej z kobiet - Mirosława K. Tego dnia ma w Sądzie Okręgowym w Toruniu ruszyć proces całej tej trójki.
Polecamy
Wszystko wskazuje na to, że będzie gorąco. - Moje klientki nie przyznają się do winy przede wszystkim w zakresie dotyczącym rzekomych zysków. To jakieś horrendalne kwoty, nieprawdziwe. Wzięły się chyba z prostego rachunku, który uskuteczniła prokuratura. Jedna z prostytutek twierdzi, że pracowała przez 3 lata, mając po 15 klientów dziennie, bez żadnych przerw na święta czy sprawy zdrowotne. Na tej podstawie dokonano nierealnych obliczeń - przekonuje adwokat Daniel Kieliszek, obrońca kobiet.
Obrońca: "Bez walki się nie poddamy. Zarzuty są przesadzone, a część kobiet mija się z prawdą"
Kobiety oskarżone są o prowadzenie agencji towarzyskich w Toruniu, Wrześni i Kutnie, czerpanie korzyści z cudzego nierządu i pranie brudnych pieniędzy. Mężczyzna - o pomaganie im w tym zabronionym prawem procederze.
Akt oskarżenia przeciwko całej trójce Prokuratura Okręgowa w Toruniu skierowała do miejscowego Sądu Okręgowego w czerwcu br. Początek procesu wyznaczono dopiero na 4 grudnia 2023 roku, czyli po upływie pół roku od wpływu oskarżenia. Dlaczego? Podobno takie jest obłożenie sądu.
Polecamy
To, co od początku zaznaczają osoby związane z tym śledztwem to fakt, że w sprawie nie ma elementów przemocy, zmuszania do prostytucji. Żadna z kobiet, która świadczyła seksusługi, nie ma w niej statusu pokrzywdzonej. Czerpanie korzyści z cudzego nierządu jest jednak w świetle polskiego prawa przestępstwem i prokuratura ściga je z urzędu. Tak jest właśnie w wypadku tego rodzinnego seksbiznesu torunianek.
Obrońca matki i córki zapowiada: bez walki się w sądzie nie poddamy. -Zarzuty postawione moim klientkom są przesadzone - podkreśla. -Chodzi nie tylko o kosmiczne kwoty rzekomych zysków z tego procederu, ale i nieadekwatne przypisanie ról i odpowiedzialności. Inną rolę pełniła córka, a inną (mniejszy udział-przyp.red.) matka - twierdzi adwokat Daniel Kieliszek.
Ten prawnik nie kryje, że będzie starał się w sądzie wykazać, iż obciążające swoimi zeznaniami Wandę i Kingę Ł. prostytutki mówią nieprawdę. A przynajmniej - niektóre z nich. -Gdyby pracowały tak intensywnie jak zeznają, to powinny czegokolwiek się dorobić. A tak nie jest. Twierdzenie, że zarobione pieniądze wydały na taksówki, wino i papierosy niczego nie tłumaczy - mówi adwokat Daniel Kieliszek. I dodaje, że mowa tu jest o "zwykłych agencjach", a nie seksbiznesie z udziałem luksusowych call girls i wysokich stawkach za usługi.
Polecamy
Inny scenariusz przebiegu procesu wyobraża sobie adwokat Mateusz Kondracki, obrońca narzeczonego młodszej z torunianek. Bierze pod uwagę dobrowolne poddanie się karze uzgodnionej wspólnie z prokuraturą. -Linia obrony jest w naszym przypadku przygotowana, ale nie mogę jej teraz ujawniać. Obowiązuje mnie tajemnica śledztwa i adwokacka. Mogę jednak przekazać, że wszystko wyjaśni się już na pierwszym terminie w sądzie - mówi "Nowościom".
Na pracy prostytutek zarobiły prawie 4,4 mln złotych - wyliczyła prokuratura
Wanda Ł. i jej córka Kinga rządziły agencjami towarzyskimi w Toruniu, Wrześni i Kutnie przynajmniej przez 5 lat. Prokuratura podaje okres od stycznia 2016 do lipca 2021 roku (wtedy interes rozbito).
Według ustaleń śledczych obrotne kobiety na seksbiznesie zarobiły przynajmniej 4 mln 398 tys. zł. Od lutego 2021 roku pomagał im w tym Mirosław K., narzeczony młodszej z pań. Obecnie podawany zysk jest ponad dwukrotnie większy od wstępnych ustaleń, gdy mówiono o 2 mln zł.
Jak ustalili śledczy, to Wanda ł. i jej córka organizowały sesksusługi w agencjach, zapewniały prostytutkom lokale, dostarczały im środki higieniczne. To one reklamowały usługi seksualne, umawiały kobiety z klientami, organizowały transport do nich. Oczywiście, matka z córką nie działały hobbystycznie, tylko dla zysku. Uczyniły sobie z tego seksbiznesu stałe źródło dochodu - prostytutki oddawały przynajmniej połowę zarobionych pieniędzy.
Prały brudne pieniądze inwestując w mieszkania. Grozi za to do 8 lat więzienia
Zyski z seksbiznesu kobiety lokowały w nieruchomościach - ustalili śledczy. Oto, jak opisuje to prokuratura. "W okresie od sierpnia 2018 roku do listopada 2019 roku w Toruniu oraz innych miejscowościach kraju, działając ze z góry powziętym zamiarem pieniądze pochodzące z przestępstwa Wanda Ł. i Kinga Ł. ukryły, przekazały oraz wprowadziły do obrotu prawnego. Po to, by - mówiąc najprościej - wyprać zyski. W sierpniu 2018 roku matka kupiła mieszkanie w Toruniu za 271 tys. zł. W lutym kolejnego roku ten lokal przekazała córce w formie darowizny za 33 tys. zł. Po dwóch miesiącach dokonała na jej rzecz kolejnej darowizny - w wysokości 82 tys. zł. Następną nieruchomość - także w Toruniu - kobiety kupiły pod koniec 2019 roku - zapłaciły za nią ponad 335 tys. zł".
Takie są ustalenia i takie zarzuty torunianki usłyszały. Czerpanie korzyści z cudzego nierządu i uczynienie sobie z tego stałego źródła dochodu to przestępstwo opisane w art. 204 par. 1 i 2 Kodeksu karnego. Natomiast pranie brudnych pieniędzy - a art. 299 Kodeksu karnego. Stręczycielstwo zagrożone jest karą do 3 lat więzienia, a drugie przestępstwo - karą do 8 lat pozbawienia wolności.
WAŻNE. Wyszły już dawno z aresztu. Zapłaciły po 5 tys. zł poręczeń majątkowych
- Seksbiznes rozbili w lipcu 2021 roku policjanci działający na polecenie prokuratury. Sukces - wraz z fotograficzną dokumentacją kobiet prowadzonych w kajdankach - ogłosiła policja. Ale obecnie pani Wanda i jej córka Kinga mogą już kolejny rok cieszyć się wolnością. Tak zdecydowała sama Prokuratura Okręgowa w Toruniu.
- 19 stycznia 2022 roku prokuratura wydała decyzję uchylająca im tymczasowy areszt. Wobec kobiet zastosowane zostały tak zwane "środki wolnościowo". Były to: to dozór policji połączony z zakazem kontaktowania się ze świadkami (aby zapobiec matactwu), zakaz opuszczania kraju oraz poręczenia majątkowe w kwocie po 5 tysięcy zł.
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:
