Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruń. Aż 5 lat procesu żony, która uderzyła męża! Sąd zapłaci odszkodowanie za przewlekłość

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Toruński sąd przyznał mężczyźnie odszkodowanie za przewlekłość postępowania
Toruński sąd przyznał mężczyźnie odszkodowanie za przewlekłość postępowania Polska Press
"Winna naruszenia nietykalności cielesnej męża" - stwierdził po 5 latach procesu Sąd Rejonowy w Bydgoszczy. Ale sprawę umorzył, bo przestępstwo się przedawniło. Teraz toruński sąd przyznał mężczyźnie odszkodowanie za przewlekłość postępowania. O wiele mniejsze, niż się domagał, ale sprawa i tak jest wyjątkowa.

Zobacz wideo: Waloryzacja 2022 - od marca podwyżki

od 16 lat

Jak długo można prowadzić proces w nieskomplikowanej sprawie karnej? Okazuje się, że nawet 5 lat. Tak było w przypadku byłej żony pana W. z Bydgoszczy. Mężczyzna prywatny akt oskarżenia wniósł do Sądu Rejonowego w Bydgoszczy 1 sierpnia 2012 roku. Ten sąd sprawę prowadził, bagatela, przez 4 lata 11 miesięcy i 24 dni. Potem była apelacja i prawomocny wyrok, podtrzymujący orzeczenie z pierwszej instancji, Sądu Okręgowego w Bydgoszczy. Wynik czasowy? Całe postępowanie sądowe trwało 5 lat, 4 miesiące i 10 dni!

Przewlekłe działanie sądu rejonowego sprawiło, że pani B.D uniknęła kary. Cóż z tego, że uznano ją za winną naruszenia nietykalności cielesnej męża, bo ostatecznie udowodniono jej, że uderzyła go w twarz, skoro przestępstwo się przedawniło? Trudno się dziwić, że bydgoszczanin do lokalnej Temidy miał wielkie pretensje. Pozwał ją o odszkodowanie.

Dla bezstronności sprawę powierzono Sądowi Rejonowego w Toruniu. Tutaj sędzia Magdalena Glinkiewicz po drobiazgowej analizie uznała, że nieskomplikowana sprawa karna nie wymagała 5 lat procesu. Na mocy marcowego, nieprawomocnego jeszcze wyroku, Sąd Rejonowy w Bydgoszczy - w imieniu Skarbu Państwa - zapłacić ma poszkodowanemu 7 tys. 500 zł odszkodowania za przewlekłość. Dlaczego tak niewiele, skoro żądał łącznie 50 tys. 500 zł tytułem zadośćuczynienia i odszkodowania?

- Nie ma podstaw by uznać, że powód wskutek naruszenia prawa do rozpoznania sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki doznał szkody w postaci uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia. Przedłożone dokumenty z leczenia nie wskazują na to, aby doznane schorzenia miały bezpośrednią lub pośrednią przyczynę w przewlekłym prowadzeniu postępowania karnego - uznała sędzia Magdalena Glinkiewicz.

Kwota dla pokrzywdzonego może się jeszcze zmienić, bo jak wspomnieliśmy, wyrok jest nieprawomocny. W Kujawsko-Pomorskiem sprawa i tak jednak należy do wyjątkowych.

Co się działo przez 5 lat w sądzie w Bydgoszczy? Którzy sędziowie odraczali rozprawy, zamiast je przerywać?

Pan W. prywatny akt oskarżenia przeciwko swojej byłej żonie wniósł do Sądu Rejonowego w Bydgoszczy dokładnie 1 sierpnia 2012 roku. Pani B.D oskarżona została o pomawianie, znieważenie oraz wielokrotnego naruszenie nietykalności cielesnej małżonka. Finalnie od dwóch pierwszych zarzutów została uniewinniona. Uznano ją natomiast winną trzeciego przestępstwa, choć w ograniczonym zakresie - jednego uderzenia w twarz męża w dniu 15 kwietnia 2011. Kary jednak jej nie wymierzono, bo sprawę umorzono z uwagi na przedawnienie czynu.

Kto i jak w bydgoskim sądzie prowadził ten pięcioletni proces? Najpierw sędzią referentem była Katarzyn Chart. Ta sędzia, w jednoosobowym składzie, zajmowała się sprawą do marca 2014 roku. Jak ustalił teraz toruński sąd, "podejmowała w sprawie liczne i regularne czynności procesowe, w tym odbyła ze stronami postępowania dwa terminy posiedzenia pojednawczego, tj. w dniach 17 września 2012 roku oraz 29 października 2012 roku, a także siedem terminów rozprawy głównej, tj. w dniach 11 grudnia 2012 roku, 05 lutego 2013 roku, 21 maja 2013 roku, 01 lipca 2013 roku, 29 sierpnia 2013 roku, 09 grudnia 2013 roku oraz 04 lutego 2014 roku – wszystkie po uprzednim odroczeniu rozprawy, którą prowadzono w dalszym ciągu na podstawie art. 404 § 2 k.p.k.".

Ten artykuł mówi, że "rozprawę odroczoną prowadzi się w nowym terminie od początku". I tutaj właśnie trafiamy do sedna problemu! Bydgoski sąd zamiast korzystać z możliwości przerywania rozprawy (na okres krótszy niż 35 dni) sprawę odraczał, co najbardziej przedłużało całe postępowanie. Tak czynił również kolejny sędzia, który przejął postępowanie - Radosław Łukasiewicz.

-Nie sposób znaleźć argumentów przemawiających za regularnym stosowaniem odroczenia rozprawy zamiast przerwy w rozprawie, w szczególności zaś w sytuacji zagrożenia przedawnieniem karalności czynów objętych aktem oskarżenia - stwierdziła sędzia Magdalena Glinkiewicz.

Świadkowie i opinie biegłych? Nawet czekanie na ekspertyzy przewlekłości nie tłumaczy

W tym procesie konieczne było skorzystanie z opinii biegłych psychiatrów oraz przesłuchanie 13 świadków. Nawet jednak konieczność oczekiwania na ekspertyzę specjalistów nie uzasadniała tak długiego procedowania.

- Zasadniczo nie istniały przeszkody, ażeby rozprawę ograniczyć do przyjęcia wyjaśnień od oskarżonej, przeprowadzenia dowodów z zeznań oskarżyciela prywatnego oraz 12 innych świadków, a także przeprowadzenia opinii biegłych oraz ich ewentualnego, uzupełniającego przesłuchania. Jak wynika z uzasadnienia wyroku sądu pierwszej instancji, właściwie jedynie na tych dowodach poprzestano przy ustalaniu stanu faktycznego sprawy. Nie sposób, wobec tego nie zauważyć, że poza czasem oczekiwania na przedłożenie opinii przez biegłych, ewentualnie czasem oczekiwania na stawiennictwo biegłego na rozprawie celem uczestniczenia w przesłuchaniu świadka, to jedynie od sądu zależała sprawność podejmowanego postępowania - podkreśla sędzia Magdalena Glinkiewicz Torunia.

W ocenie toruńskiej Temidy, bydgoski sąd posiadał instrumenty przymusu zarówno wobec biegłych, świadków jak i oskarżonej.

"Miał możność przyspieszenia toku postępowania w taki sposób, by uniknąć nadmiernych opóźnień i wyznaczania kolejnych terminów rozpraw" - brzmi ostateczna konstatacja.

Sam mąż też opóźniał ten proces? Miał prawnika, ale samodzielnie wciąż o coś wnioskował...

Toruńskiemu sądowi, który badał przewlekłość procesu z sąsiedniego miasta, nie umknęła jednak i postawa samego męża. W ocenie sądu i on co nieco ma tutaj na sumieniu. Konkretnie?

Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:

"Działając jako oskarżyciel prywatny, mimo przyznania przez sąd pełnomocnika z urzędu, kierował do sądu rozliczne pisma. W sposób chaotyczny przedstawiał twierdzenia, oświadczenia i wnioski skierowane do sądu, które wielokrotnie nie mogły nawet przysłużyć się lepszemu rozpoznaniu sprawy, a jedynie prowadziły do przedłużenia postępowania i umożliwienia powodowi uzewnętrznienia swoich krzywd i przeżyć ściślej lub luźniej związanych z przedmiotem postępowania" - tak to oceniła sędzia Magdalena Glinkiewicz.

Poza tym, pan W. miał nieprawidłowo współpracować. Tym samym, toruński sąd uznał, że bydgoszczanin - w ograniczonym stopniu - ale jednak przyczynił się do przedłużenia procesu.

Dlaczego tylko 7.500 zł odszkodowania? To, jak to tłumaczy toruńska Temida

Pan W. zażądał od Skarbu Państwa za przewlekły proces 50 tys. zł zadośćuczynienia i 500 zł odszkodowania. Mężczyzna dowodził, że straty i krzywdy odniósł na kilku polach.

Po pierwsze, przez pięć lat stracił pieniądze na dojazdy do sądu i czas, który mógłby lepiej spożytkować życiowo. Po drugie, wszystko to było dla niego źródłem strasu. Po trzecie wreszcie - odbiło się wymiernie na jego zdrowiu, zmuszając do kolejnych wizyt lekarskich i wydatków na leczenie.

W ocenie toruńskiego sądu jednak bydgoszczanin nie udowodnił, by jego kłopoty ze zdrowiem były bezpośrednim skutkiem ciągnącego się procesu.

Wyrok w sprawie przewlekłości Sąd Rejonowy w Toruniu wydał 14 marca br. Wraz z uzasadnieniem 20 kwietnia br. został opublikowany w Portalu Orzeczeń Sądowych.

WAŻNE. Z uzasadnienia toruńskiego wyroku:

"Nieskomplikowanie faktyczne sprawy uzasadniają przekonanie sądu, że możliwe było rozpoznanie sprawy w sposób sprawniejszy, przeprowadzenie intensywniejszej koncentracji materiału dowodowego oraz częstsze wykorzystywanie instytucji prawa karnego procesowego służących zdyscyplinowaniu stron postępowania oraz świadków i biegłych. Ponadto, mimo istniejącego dużego obciążenia przydziałem spraw obu sędziów orzekających w sprawie z prywatnego aktu oskarżenia powoda, nie sposób było znaleźć w okolicznościach sprawy argumentów przemawiających za regularnym stosowaniem odroczenia rozprawy zamiast przerwy w rozprawie, w szczególności zaś w sytuacji zagrożenia przedawnieniem karalności czynów objętych aktem oskarżenia".

WARTO WIEDZIEC. Długie procesy to zmora polskiego wymiaru sprawiedliwości

  • W lipcu br. minie 7 lat od wydania przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wyroku w sprawie Wiesław Rutkowski i inni przeciwko Polsce, który dotyczył przewlekłości postępowań sądowych. Orzeczenie miało charakter szczególny, ponieważ Trybunał uznał w nim, że problem przewlekłości ma w Polsce charakter systemowy, a rekompensaty przyznawane w przypadku stwierdzenia przewlekłości postępowania są za niskie.
  • W 2020 roku Helsińska Fundacja Praw Człowieka postanowiła sprawdzić, jak wygląda sytuacja. Od marca do czerwca 2020 roku przeprowadzała badanie, w którym wzięło udział blisko 500 prawników (radców prawnych, adwokatów, sędziów). - Wyniki potwierdzają jednoznacznie, że niezbędne jest podjęcie dalszej dyskusji o czasie postępowań sądowych w Polsce i konstrukcji skargi na przewlekłość postępowania. Impulsem do pogłębienia tej debaty powinna być również ostatnia decyzja Komitetu Ministrów Rady Europy z czerwca bieżącego roku, który wciąż uznaje wyrok w sprawie Rutkowski przeciwko Polsce za niewykonany – mówiła dr Katarzyna Wiśniewska, koordynatorka Programu Spraw Precedensowych HFPC.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo