https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To ta muzyka, to ten czas

Zbigniew Kowalski jesienią 1982 roku był współzałożycielem pierwszego polskiego fan klubu TSA. Do dziś jest entuzjastą zespołu. Wczoraj poszedł na ich koncert dwudziesty raz.

Zbigniew Kowalski jesienią 1982 roku był współzałożycielem pierwszego polskiego fan klubu TSA. Do dziś jest entuzjastą zespołu. Wczoraj poszedł na ich koncert dwudziesty raz.

<!** Image 2 align=none alt="Image 155779" sub="Zbigniew Kowalski z Andrzejem Nowakiem, gitarzystą TSA podczas koncertu w Kołobrzegu (1999 rok) / Fot. archiwum domowe">Mieszkający dziś w Bydgoszczy przedsiębiorca Zbigniew Kowalski wspomina, że miał 12-13 lat, gdy starsi sąsiedzi zainteresowali go muzyką rockową. Z Pink Floyd czy SBB zetknął się w zaimprowizowanym w piwnicy nakielskiego bloku klubie dzięki braciom Blechaczom, Piotrowi i Krzysztofowi. Dobrze wybrał nauczycieli, bo to wszak muzykalna rodzina. Stryj i ojciec Rafała...

<!** reklama>W technikum się nie podobali

Tak wyedukowany znalazł swoich idoli - AC/DC. Nic zatem dziwnego, że fan ciężkiego brzmienia oszalał, gdy na polskim rynku pojawiło się (w pięcioosobowym składzie) TSA. - Dla mnie ich historia zaczęła się, gdy Marek Piekarczyk zaśpiewał „Mass media” - opowiada. - Kompletnie zwariowałem. Przez demonstrowanie tego uwielbienia miałem nawet kłopoty w technikum, nauczyciele kazali mi ściągać z ubrań znaczki z ich logo. To był inny świat, ta twórczość wypełniała mi na polskim rynku lukę, brak artystów takiego formatu jak Pink Floyd. W „Magazynie Muzycznym” znalazłem wtedy propozycję zorganizowania się fanów kapeli. Zapaliłem się do tego i powołaliśmy takie „koło” z siedzibą w Krakowie. Przez pewien czas byliśmy niesłychanie aktywni, dziś jednak w oficjalnych notach nie ma po nim śladu. Jego działalność doceniali jednak muzycy. Właśnie powołując się na ten pierwszy fan klub poznałem członków zespołu na ich koncercie w Kołobrzegu w 1999 roku. Byli bardzo zadowoleni, pamiętali nas.

20 koncertów

Zbigniew Kowalski był na dwudziestu koncertach grupy w wielu miastach Polski. Także na tym, gdy w nadmorskiej wiosce Grzybowo grali w mikroskopijnym amfitearze dla garstki słuchaczy. Za najważniejsze występy uważa jednak dwa. Pierwszy to „pożegnalny” w Kołobrzegu, w 1983 roku (TSA wielokrotnie się rozpadało i scalało, między muzykami często dochodziło do kłótni, łącznie z procesami sądowymi o używanie nazwy i dorobku - przyp. ec). - Nie można było wcisnąć na widownię szpilki, ludzie wdrapywali się na maszty - wspomina. - Andrzej Nowak przeszedł samego siebie, rzucał się w tłum, szalał. To było to pamiętne granie z udziałem Martyny Jakubowicz, partnerki gitarzysty. Drugi to ostatni akustyczny występ w bydgoskiej „Adrii”. Muzyka bez prądu świetnie im leżała. Widać było, że i muzyków poniósł ten występ.

Dla bydgoszczanina z nakielskim rodowodem prawdziwe TSA to właśnie niełatwy duet Nowak-Piekarczyk i tylko polskie nagrania. Próby śpiewania po angielsku i zdobywanie tamtego rynku to nieporozumienie.

Czeka na nową płytę

Ostatnia ważna płyta, „Proceder”, ukazała się sześć lat temu. Na nową czekają pewnie nie tylko dojrzali fani, którzy wierność zespołowi łączą dziś z pracą i rodzinami. Zbigniew Kowalski wybierał się wczoraj wieczorem na koncert na Rybim Rynku. Trochę się obawiał, czy dojdzie do skutku, bo słyszał, że na niewielkim placyku ma się pojawić tłum wielbicieli. Także inni „starsi panowie”. - Moi koledzy Boguś Stramol czy Wojtek Repczyński też daliby się pokroić za tę muzykę. Prawie trzydzieści lat temu potrafiliśmy wiele godzin koczować, by dostać się na koncert...

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski