<!** Image 1 align=left alt="Image 10745" >Wielka wiejska dyskoteka: picie do nieprzytomności, narkotyki na wyciągniecie ręki, pijane dziewczyny niepamiętające za bardzo co robią, gdzie i z kim. Miasto: licealiści filmują ulubione zabawy, np. wskakiwanie do kubła na śmieci, tarzanie się w błocie i odchodach. Wszędzie ten sam kretyński humorek nakręcany alkoholem, amfetaminą, trawką i czym tam jeszcze. To dwa poniedziałkowe tematy z ogólnopolskich mediów. Dziś ujawniamy kolejny kwiatek: chłopcy z dobrych domów upijają się lewym spirytusem. Dzięki interwencji lekarzy obyło się bez większego nieszczęścia. Udział w całej tej sprawie nauczycieli to osobna historia i można jedynie pochwalić dyrektora szkoły, że szybko pozbył się tych ludzi. W ilu szkołach podobne incydenty tuszowano, by nie psuć placówce opinii?
Dzisiejsza młodzież zawsze była gorsza niż kiedyś. To się nie zmienia. Załamując ręce nad obyczajami panującym dziś na wiejskich dyskotekach, warto pamiętać, że w latach 60., zapisano kilometry papieru, by opisać fenomen wiejskich zabaw, na których co rusz ktoś ginął, pchnięty nożem, czy zatłuczony orczykiem. Picie też jest plagą „demokratycznie” dotykającą wszystkie pokolenia i środowiska.
Młodzi piją ostro, ale kaca powinni mieć wszyscy. Od rodziców przekazujących alkoholowe wzorce zachowań, przez media często lansujące „bigbrotherowy” model życia jako wielkiej imprezy, na szkole kończąc. Marsze trzeźwości, happeningi promujące życie bez używek, antyalkoholowe wystawki, konkursy i imprezy. Pełno tego jest w polskich szkołach. Mam jednak wrażenie, że często to tylko fasada, tworzona przez działania pozorowane, nieskuteczne, robione dla statystyki i dokumentacji. W dokumentacji wychodzi dobrze, w życiu - wręcz odwrotnie.