Wymuszenia, rozboje, kradzież czy też picie alkoholu - to problemy w bydgoskich szkołach. W przeciwieństwie jednak do innych miast tutaj robi się dużo, aby zapewnić bezpieczeństwo.
<!** Image 3 align=right alt="Image 135856" sub="Strażnicy miejscy w Gimazjum nr 5 przy ul. Berlinga w Fordonie. Fot. Radosław Sałaciński">- Codziennie odprowadzam dziecko do szkoły podstawowej na Jachcicach. W pobliżu placówki jest zaniedbany teren. Zbierają się tam różne lumpy. Piją, boję się, że mogą zaczepiać moje dziecko - mówi mieszkanka Jachcic.
Strażnicy miejscy już tam interweniowali. Arkadiusz Bereszyński, rzecznik municypalnych, zapewnia, że od miesiąca strażnicy nie zauważyli niepokojących sytuacji, więc wrócili już tam do normalnego trybu patrolowania. Codziennie razem z policjantami w ramach programu „Bezpieczna szkoła” patrolują placówki i ich okolice.
- Od stycznia do końca września przeprowadziliśmy w szkołach 6437 kontroli. Wylegitymowano 112 uczniów i 207 osób tzw. postronnych, które przebywały w szkole, czy też najczęściej na jej boisku. Strażnicy pouczyli 17 uczniów i 57 osób postronnych. Trzech uczniów i 47 postronnych złapano za spożywanie alkoholu - wylicza Bereszyński.
Jednak to niejedyne działania strażników. Pilnowali imprez szkolnych, uczyli dzieci bezpiecznych zachowań, a także uczestniczyli w naradach z pedagogiem szkolnym. Interesowali się uczniami, których zachowanie może niepokoić.
- Mamy takich uczniów. Oczywiście wielu z nich przenosi zachowania z domu. Tylko że u nas panują dodatkowe środki bezpieczeństwa. Na korytarzu zawsze jest nauczyciel i wejście jest cały czas pilnowane. No i oczywiście mamy monitoring - wylicza Lech Prochowski, dyrektor Zespołu Szkół nr 30, gdzie uczą się upośledzone umysłowe dzieci i młodzież.
Kamera dobra dla rodzica
- Monitoring przydał się nam, bo mieliśmy zbitą szybę. Dzięki nagraniom odnaleźliśmy sprawce. Ekrany są obserwowane w recepcji przez woźną - zapewnia Agata Dopke, dyrektor SP nr 2 w Śródmieściu.
Monitoring przydaje się często przy okazji spotkań z niezadowolonymi rodzicami. Szkoła pokazuje nagranie, na którym widać czego dopuściło się ich dziecko.
<!** reklama>- Dzięki kamerom młodzież lepiej zachowuje się w szkole. Jednak agresywne zachowania przenosi poza jej teren. Przynajmniej tak wynika z odzywek, jakie słyszę na korytarzu - dodaje Grzegorz Kozak, dyrektor podstawówki nr 34.
Wydział edukacji zinwentaryzował sprzęt monitoringu w szkołach, bo ma być włączony do ogólnego systemu nadzoru miasta.
- W szkołach najczęściej borykamy się z agresją uczniów - mówi Elżbieta Majewska, pedagog z zespołu szkół nr 20. Niedawno obserwowała zajęcia profilaktyczne prowadzone przez policjantów i była pod wrażeniem ich przygotowania. Policja i strażnicy miejscy niemal codziennie prowadzą zajęcia dla dzieci.
Lukrecja Trzemżalska, dyrektor SP 46, wraz z 120 innym nauczycielami uczestniczyła w trzydniowym szkoleniu „Zapobiegać-Przetrwać”, prowadzonym przez byłych funkcjonariuszy „Gromu”.
- Ogrom wiedzy teoretycznej, sposób jej przekazywania, a potem zajęcia praktyczne mnie zaskoczyły. Dowiedziałam się, że nawet zwykły kubek może być niebezpiecznym narzędziem - opowiada Trzemżalska.
- Teraz uczestnicy zajęć, nauczyciele z bydgoskich szkół, tak zwani obiektowi koordynatorzy bezpieczeństwa mają tę wiedzę przekazać dalej w swoich placówkach. Najpierw nauczycielom, a potem uczniom. I nie chodzi tu tylko o zachowanie w czasie ataku terrorystycznego, ale innych zagrożeń - tłumaczy Sławomir Szymański, naczelnik Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji Bydgoszcz.
Antyterrotryści proponowali wprowadzenie kilku prostych rozwiązań, które poprawią bezpieczeństwo. Zamki zatrzaskowe do sal lekcyjnych, aby w czasie zajęć nikt nie wtargnął do klasy, czy też drzwi do szkoły otwierane za pomocą czytnika kart.
Psycholog zamiast krat
Jednak wiele bydgoskich nauczycieli i dyrektorów marzy o innym rozwiązaniu.
- Czytnik zamieniłyby szkołę w więzienie i skutek mógłby być odwrotny o zamierzonego. Marzeniem natomiast jest psycholog w każdej szkole. Miałby ogrom pracy. Szczególnie potrzebny jest do uzdrowienia relacji uczeń - rodzic - uważa jeden z nauczycieli.
Do pomysłu nie jest przekonany dyrektor wydziału edukacji urzędu miejskiego, Marian Sajna.
- Koszty zatrudnienia psychologa w każdej szkole byłyby ogromne. Nie wiem, czy w każdej jest potrzebny. Na razie są tam, gdzie też uczniów jest najwięcej - zapewnia.