W USA ludzie giną najczęściej od strzałów z broni palnej. W krajach muzułmańskich wciąż dochodzi do linczów, a w Indiach płoną stosy z niewiernymi żonami. We Włocławku morduje się po pijaku. Tłuczkiem, nożem albo siekierą.
<!** Image 2 align=right alt="Image 47155" sub="W tym domu, przy ul. Królewieckiej we Włocławku, w ubiegłym tygodniu została zamordowana siekierą 4-letnia Ania. Zabójca był pijany. Twierdził, że zabił diabła.">Takiej serii zabójstw z alkoholem w tle we Włocławku jeszcze nie było. W ciągu pięciu tygodni włocławscy śledczy musieli zmierzyć się z czterema brutalnymi morderstwami. Wszystkie miały to samo podłoże - wódę.
W Polsce pije się niemało, ale we Włocławku jakby więcej. W pijalniach piwa w Śródmieściu tłok już przed południem. Nocne sklepy też mają dobre obroty, a meliny jeszcze lepsze. Tam o jakość trunków nikt nie pyta. Ważne, żeby było tanio i żeby waliło w łeb.
Zobaczył w dziecku diabła
- Na włocławskim Śródmieściu chleje prawie każdy - mówi Wioletta Górecka, która mieszka naprzeciwko niewielkiego sklepu monopolowego. - Kiedy wyglądam przez okno, robi mi się słabo. Zapite mordy od samego rana. Wlewają w siebie wszystko: wódę, buzuny, jakieś wynalazki... Pijane matki muszą trzymać się wózków, bo inaczej by się przewróciły. Wiele razy dzwoniłam w tej sprawie na policję. Ale dyżurny też musiał mieć kaca, bo nikt się tu nie pojawił.
<!** reklama left>Wioletta Górecka o „pijanym Włocławku” postanowiła powiedzieć głośno, przed telewizyjnymi kamerami, w miniony piątek. Była wściekła na współmieszkańców dzielnicy. Za to, że piją bez umiaru. Za to, że po alkoholu puszczają im hamulce. Za to, że kilkadziesiąt metrów od jej domu popełniono najbardziej wstrząsające morderstwo ostatnich lat.
W nocy z 1 na 2 marca Bogumił T. zapukał do drzwi swojej sąsiadki. - Zabiłem diabła - wybełkotał. Był kompletnie pijany. Jak się okazało potem, miał we krwi prawie 3 promile alkoholu. Pił zresztą od wielu lat. Sąsiedzi zapewniają, że prawie nie trzeźwiał. Nikt jednak nie mógł sobie przypomnieć, aby kiedykolwiek miewał deliryczne halucynacje. Tym razem tak właśnie musiało być. Wspomnianym diabłem okazała się czteroletnia, jasnowłosa dziewczynka - Ania.
- Wcale się nie dziwię, że facet świrował - mówi nastolatek w szerokich spodniach i naciągniętym na głowę kapturze, mieszkaniec Śródmieścia. - Wszyscy tu wiedzą, gdzie się zaopatrywał w alkohol. Chlał wódę z pobliskiej meliny. Od tego mózg się może zagotować.
Matka przyprowadziła Anię do mieszkania T. kilka godzin przed tragedią. Dziewczynka miała zostać tu na noc, bo wcześnie rano jej rodzice zamierzali podjąć dorywczą pracę. Opiekunowie mieli dostać za fatygę 40 złotych. Kobieta ubrała dziecko w piżamkę, pożegnała się i kazała grzecznie czekać, aż odbierze je następnego dnia. Bogumił T. nie był trzeźwy już wtedy. Kiedy matka dziecka wyszła, pił dalej. Chwilę przed pierwszą w nocy był tak pijany, że zobaczył w dziecku potwora. Wziął do ręki siekierę, rozpłatał małej główkę i pastwił się nad ciałem. Dziewczynce nie pomogła żona zabójcy - Grażyna T. Kiedy na miejscu zdarzenia zjawili się policjanci, kobieta stwierdziła, że zmasakrowane zwłoki dziecka to manekin. Była jeszcze bardziej pijana niż mąż.
<!** Image 3 align=right alt="Image 47157" sub="Mieszkańcy bloku przy ul. Starodębskiej dobrze pamiętają datę 19 lutego. To właśnie wtedy znaleziono Leszka J. z poderżniętym gardłem.">- To najbardziej wstrząsająca zbrodnia, z jaką zetknąłem się w swojej karierze - stwierdza Jan Stawicki, naczelnik Wydziału Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Okręgowej we Włocławku. - Z uwagi na fakt, że sprawca wspominał o diable, do sprawy zostaną powołani biegli psychiatrzy. Trzeba sprawdzić poczytalność mężczyzny. Jednak jeżeli mamy tu do czynienia jedynie z alkoholowymi wizjami, z pewnością nie zostanie to uznane za okoliczność łagodzącą. Przeciwnie, fakt spożycia alkoholu z reguły obciąża sprawcę.
Zabójstwo Ani wstrząsnęło całą Polską. Znacznie mniej osób wie, że we Włocławku i okolicach w ciągu ostatnich kilku tygodni doszło do trzech innych zbrodni z alkoholem w tle.
29 stycznia, w Szpetalu Górnym pod Włocławkiem, po godz. 18 Stanisław M. maszerował dziarsko w stronę domu. Uśmiechnięty. Skręcił ze sklepu w stronę ulicy Szkolnej. Wtedy drogę zaszedł mu Henryk T. Znali się. Nie lubili. Jak zwykle doszło między nimi do wymiany zdań. Tak było zawsze, przynajmniej od czasu, kiedy stanęła pomiędzy nimi kobieta.
Kto był winien? - Diabli wiedzą - wzruszają ramionami sąsiedzi Stanisława M., którzy najchętniej nie rozmawialiby o nim w ogóle. - O tej porze widać było tylko szamotaninę dwóch postaci. Kiedy okazało się, że T. zabił M., nikt się specjalnie nie zdziwił. - Ten Heniek to nie jest spokojny człowiek. Jak szedł chodnikiem, to wielu schodziło mu z drogi. To taki typ, któremu zawsze coś złego mogło strzelić do głowy. Zwłaszcza po pijaku.
Z ustaleń policji wynika, że wymiana zdań między mężczyznami szybko przerodziła się w głośną awanturę. Wrzaski nie trwały długo. Stanisław M. przeszedł do rękoczynów. Zamachnął się na przeciwnika, ale ten sparował cios. Nie sięgnął ręką, więc spróbował nogą. Trafił boleśnie. W trzymaną przez Henryka T. reklamówkę z butelkami pełnymi alkoholu. Kilka pękło od razu.
Zadał cios i poszedł się napić
Tego Henryk T. zdzierżyć nie mógł. Wyjął z kieszeni scyzoryk.
- O, żesz ty, k... twoja mać! - usłyszeli sąsiedzi.
Henryk T. zadał dwa ciosy. Oba celne. W samo serce. Stanisław M. zdołał jeszcze przejść parę kroków. Upadł. Kiedy przyjechała karetka pogotowia, ratownicy mogli tylko spieszyć się do szpitala - wprost na stół operacyjny. Mimo ofiarnej pomocy lekarzy, zgon nastąpił przed godz. 21. Policja wkrótce zatrzymała sprawcę, który przyznał się do popełnienia zbrodni.
<!** Image 4 align=left alt="Image 47157" sub="Włocławska dzielnica Śródmieście. Na klatce schodowej domu, w którym mieszkała Ania, często można było natknąć się na linki z praniem. Rodzice dziewczynki też suszyli tu jej rzeczy.">- Złapanie takiego zbira nie zajmuje dużo czasu - uśmiecha się oficer policji z Włocławka, który schwytał już wielu zabójców. - Taki żul nie myśli, co robi. Po zabójstwie zazwyczaj idzie się napić. Zatrzymaliśmy go w pobliżu sklepu monopolowego. Pił sobie spokojnie. Nie wyglądał na przejętego faktem, że zabił człowieka. A może raczej nie zdawał sobie jeszcze z tego sprawy. Zrozumiał, kiedy wytrzeźwiał.
Dziesięć dni później włocławscy policjanci odkryli w mieszkaniu przy ul. Parkowej zmasakrowane zwłoki Tadeusza K. Lekarz stwierdził, że przyczyną zgonu musiały być ciosy zadane tępym narzędziem w twarz i głowę - prawdopodobnie tłuczkiem do mięsa. Na stole, przy którym leżał denat, stały puste butelki po wódce. Znaleziono też inne ślady libacji alkoholowej.
Odciski palców pozostawione na kieliszkach i butelkach doprowadziły policjantów do Heleny K., znajomej zamordowanego. Kilkanaście godzin przed zatrzymaniem Helena K. spaliła ubrania, które miała na sobie w dniu popełnienia zbrodni. W zacieraniu śladów pomagał jej mąż.
- W tym przypadku alkohol był chyba tylko narzędziem do osiągnięcia innego celu - mówi policjant z wydziału kryminalnego. - Kobieta zabiła, ponieważ prawdopodobnie chciała ukraść pieniądze, które parę tygodni wcześniej Tadeusz K. dostał za sprzedaż nieruchomości. Pieniędzy nie znaleźliśmy do dziś. Czy jednak rzeczywiście to było motywem zabójstwa? Nie wiemy.
Helena K. nie przyznaje się do winy, choć prokuratura postawiła jej zarzut zabójstwa. Kobieta tłumaczy, że owszem, piła z Tadeuszem K., ale do zabójstwa musiało dojść, kiedy wyszła do sklepu dokupić wódki. Dlaczego jednak nie powiadomiła policji o odkryciu zwłok? Tego logicznie wyjaśnić nie potrafi.
Alkohol był również przyczyną zbrodni, do której doszło 19 lutego w mieszkaniu przy ul. Starodębskiej we Włocławku. Od wczesnych godzin rannych wódką marki Balsam raczyli się Leszek J. i jego konkubina Danuta G.
Bo był złym człowiekiem
- Dopóki Leszek był trzeźwy, strasznie Dankę kochał - mówi jedna z mieszkanek domu przy ulicy Starodębskiej. - Ale po pijaku lubił jej przylać. A że pił często, wciąż chodziła z podbitym okiem.
19 lutego nietrzeźwa Danuta K. zapukała do drzwi matki swego konkubenta. Zapłakana stwierdziła, że Leszek jest „złym człowiekiem” i znów ją bije. Poprosiła matkę mężczyzny do siebie, aby porozmawiała z synem. Na Starodębskiej kobiety zastały Leszka J. klęczącego przed wersalką. Miał poderżnięte gardło. Dopiero kiedy przyjechała karetka pogotowia, do kompletnie pijanej kobiety dotarło, że mama już z synem nie porozmawia. Danuta K. nie czekała na przybycie policji. Wyszła z domu ochłonąć.. Wstąpiła do pobliskiej knajpki i zamówiła wódkę. Tam znaleźli ją policjanci. W jej krwi stwierdzono 2,8 promila alkoholu.
- Danka to jest zwykła pijaczka, ale nie morderczyni - załamuje ręce koleżanka kobiety. - To nie ona zabiła. To wódka.