- Morderco! - przy wprowadzaniu oskarżonego ojciec ofiary nie kryje emocji.
W trzecim dniu procesu o zabójstwo na Gagarina zeznawał Kamil, brat ofiary. To on rzucił się w pościg za napastnikiem, który kucał nad ciałem Roberta.
- Nie wiedziałem, że to leży mój brat - mówił wczoraj w sądem. W wielu momentach łamał mu się głos.
Odwrócił się i zamachnął
Pobiegł za mężczyzną, bo zaniepokoił się, dlaczego ktoś ucieka. Po krótkim pościgu dogonił napastnika. Ten odwrócił się i zamachnął.
- Uchyliłem się, żeby uniknąć ciosu - zeznawał.
Wrócił do miejsca, gdzie jak się okazało, konał jego brat.
Feralnego dnia Robert bawił się w jednym z lokali na Gagarina z braćmi z okazji swoich urodzin. W zarezerwowanej loży siedzieli ze znajomymi. Mężczyźni spożywali alkohol, wychodzili na papierosa, tańczyli. Kamil, jak tłumaczył wypił najmniej.
- Nie lubię alkoholu, a poza tym uprawiam sport - mówił.
Według niego w pewnym momencie ochrona wyprowadziła Roberta na zewnątrz razem z kilkoma osobami. Wcześniej grupa dziewczyn miała zaczepić towarzystwo o rzekome pobicie wujka. Zaprzeczył, żeby doszło do bójki.
**
Czytaj też: Podopieczni fundacji zostali bez pieniędzy**
Dawid W. pojawił się w lokalu w towarzystwie kolegów. W klubie zwrócili na siebie uwagę ubiorem.
- Drugi dzień świąt, a byli w dresach - mówił.
Adwokaci i pełnomocnicy zadawali chłopakowi drobiazgowe pytania, również o nóż. Chłopak wczoraj po raz pierwszy zobaczył zdjęcie narzędzia zbrodni zabezpieczonego przez policję.
Rozbieżności w stosunku do pierwotnych zeznań składanych na policji tłumaczył dużym stresem. Przebieg zdarzeń z feralnego wieczora rozrysował na szkicu: gdzie po raz ostatni widział brata, kto i w jakiej kolejności pojawił się na miejscu.
Przeczytaj również: Smutny jarmark bożonarodzeniowy
Wczoraj w sądzie zeznawała również znajoma Kamila i jej chłopak, którzy bawili się tego dnia w klubie.
W obronie własnej?
Podczas pierwszej rozprawy oskarżony, przedstawił zupełnie inną wersję wydarzeń. Nie tylko nie przyznał się do winy, ale utrzymuje, że stanął w obronie własnej i swojego pobitego kolegi. Tłumaczył, że w trakcie bójki chwycił za nóż, który wypadł innemu jej uczestnikowi, odwrócił się żeby nastraszyć nim atakujących i ofiara nadziała się na ostrze.
Według prokuratury wszystko zaczęło się od awantury w lokalu, po której jednak Dawid W. i Robert R. rozstali się. Spotkali się ponownie przed klubem, gdzie doszło do bójki. Wersje tego, co się wtedy wydarzyło są bardzo różne.
Proces o zabójstwo przy ul. Gagarina