Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces o zabójstwo na ul. Gagarina w Toruniu. Zeznawał brat ofiary

Paweł Kędzia
Wczoraj przed sądem zeznawał Kamil, brat zamordowanego Roberta. W wielu momentach łamał mu się głos.
Wczoraj przed sądem zeznawał Kamil, brat zamordowanego Roberta. W wielu momentach łamał mu się głos. Fot. Grzegorz Olkowski
To Kamil rzucił się w pościg za napastnikiem, kiedy ten uciekał z nożem w ręku. - Uchyliłem się, żeby uniknąć ciosu - zeznawał brat ofiary.

- Morderco! - przy wprowadzaniu oskarżonego ojciec ofiary nie kryje emocji.

Podczas procesu o zabójstwo na ul. Gagarina w Toruniu zeznawał Kamil, brat ofiary. To on rzucił się w pościg za napastnikiem, który kucał nad ciałem Roberta.

- Nie wiedziałem, że to leży mój brat - mówił wczoraj w sądem. W wielu momentach łamał mu się głos.

Odwrócił się i zamachnął

Pobiegł za mężczyzną, bo zaniepokoił się, dlaczego ktoś ucieka. Po krótkim pościgu dogonił napastnika. Ten odwrócił się i zamachnął.

- Uchyliłem się, żeby uniknąć ciosu - zeznawał.

Wrócił do miejsca, gdzie - jak się okazało - konał jego brat.

Feralnego dnia Robert bawił się w jednym z lokali na Gagarina z braćmi z okazji swoich urodzin. W zarezerwowanej loży siedzieli ze znajomymi. Był alkohol, wychodzili na papierosa, tańczyli - bawili się. Sam Kamil - jak tłumaczył przez sądem - wypił najmniej.

- Nie lubię alkoholu, a poza tym uprawiam sport - zeznał.

Według niego w pewnym momencie ochrona wyprowadziła Roberta na zewnątrz razem z kilkoma osobami. Wcześniej grupa dziewczyn miała zaczepić towarzystwo i zarzucić rzekome pobicie wujka jednej z nich.

Wczoraj informowaliśmy o tym, że w Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy wyciekł silnie żrący kwas octowy. Przy tej okazji przypominamy kilka podobnych zdarzeń, do których dochodziło w Bydgoszczy i innych miejscowościach województwa kujawsko-pomorskiego.

Eksplozja butli, wyciek siarkowodoru i gazu - przypominamy g...

Dawid W. pojawił się w lokalu w towarzystwie kolegów. W klubie zwrócili na siebie uwagę ubiorem.

- Drugi dzień świąt, a oni byli w dresach - mówił.

Adwokaci i pełnomocnicy zadawali chłopakowi drobiazgowe pytania, również o nóż. Świadek dopiero wczoraj po raz pierwszy zobaczył zdjęcie narzędzia zbrodni zabezpieczonego przez policję.

W obronie własnej?

Rozbieżności w stosunku do pierwotnych zeznań składanych na policji tłumaczył dużym stresem. Przebieg zdarzeń z feralnego wieczora rozrysował na szkicu: gdzie po raz ostatni widział brata, kto i w jakiej kolejności pojawił się na miejscu. W sądzie zeznawała również znajoma Kamila i jej chłopak, którzy bawili się tego dnia w klubie.

Podczas pierwszej rozprawy oskarżony przedstawił zupełnie inną wersję wydarzeń. Nie tylko nie przyznał się do winy, ale utrzymuje, że stanął w obronie własnej i swojego pobitego kolegi. Tłumaczył, że w trakcie bójki chwycił za nóż, który wypadł innemu jej uczestnikowi, odwrócił się, żeby nastraszyć nim atakujących, i ofiara nadziała się na ostrze.

Według prokuratury wszystko zaczęło się od awantury w lokalu, po której Dawid W. i Robert R. się rozstali. Spotkali się ponownie przed klubem, gdzie doszło do bójki. Wersje tego, co się wtedy wydarzyło, są bardzo różne.

Wczoraj zeznawali kolejni świadkowie. Współwłaściciel lokalu nie mówił o samym zdarzeniu. Tego dnia tam nie przebywał. Natomiast następnego dnia rano zgrał materiał z tragicznej nocy z monitoringu i dostarczył go policji. Adwokaci wypytywali, ile osób pracuje na co dzień w klubie i kto tamtego dnia był „na zmianie”. Padły też pytania o ocenę działania ochrony.

Co z ochroną?

- Źle - odpowiedział mężczyzna i zaznaczył, że dochodziły do niego sygnały, że ochrona wpuszcza do lokalu ludzi, którzy nie powinni tam się znaleźć. Po wydarzeniach z grudnia ubiegłego roku lokal zmienił profil działalności - nie ma już sali tanecznej.

Zarówno obrona, jak i oskarżyciele uznali, że zasadne będzie przesłuchanie barmana, który pracował tamtego wieczoru i zamykał lokal. Zanim to jednak nastąpi, konieczne jest ustalenie miejsca pobytu mężczyzny.

Przed sądem zeznawał także kolejny znajomy brata zamordowanego Roberta, który bawił się w klubie na imprezie urodzinowej. Ten mężczyzna nie był co prawda świadkiem samego zdarzenia, ale widział Roberta żywego.

Areszt przedłużony.

Za kilka dni, bo 23 grudnia Dawidowi W. kończy się tymczasowy areszt. Mężczyzna za kratkami przebywa od grudnia ubiegłego roku.

Adwokaci wnioskowali, że skoro ruszył proces, to nie ma zagrożenia mataczenia przez oskarżonego. Natomiast oskarżyciele wskazywali, że Dawidowi W. grozi długoletnia odsiadka, co przemawia za dalszym aresztem. Ostatecznie podejrzany decyzją sądu spędzi za kratkami kolejne trzy miesiące, do 23 marca przyszłego roku.

Polska jest okay. Zagraniczny student nie daje się zastraszyć

Warto wiedzieć Rok od tragedii

Do zdarzenia doszło w Toruniu w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia.

Toruńska prokuratura oskarża 24-letniego Dawida W., że w nocy z 26 na 27 grudnia zeszłego roku zabił przy ul. Gagarina 26-letniego Roberta R. Według śledczych cios nożem był precyzyjny, prosto w serce. Koledzy, którzy przybiegli na pomoc 26-latkowi, nie mieli żadnych szans go uratować, zmarł krótko po przewiezieniu do szpitala. Nożownik uciekł, ale dwa dni później został schwytany w Inowrocławiu.

Dawid W. był już wcześniej karany, między innymi za posiadanie narkotyków, jazdę bez prawa jazdy oraz kradzież.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!