Zabytkowa drewniana chata z 1770 roku to na pewno najlepsze miejsce, by zaprezentować bogatą kulturę i historię holenderskich osadników.
<!** Image 2 align=right alt="Image 122562" sub="Podczas „Weekendu Mennonickiego” w Chrystkowie była okazja do skosztowania potraw sporządzonych według przepisów sprzed dwustu lat. Fot. Marek Wojciekiewicz">W sobotnie południe, mimo siąpiącego deszczu i nieprzyjemnego wiatru, do Chrystkowa przybywały samochody z wielu stron kraju. Na łąkach przy zabytkowej drewnianej chacie stanęły stoiska gospodyń wiejskich oraz warsztaty rękodzielników i artystów ludowych. Wielka machina historycznego pikniku powoli nabierała rozpędu. Pojawiający się coraz liczniej goście wędrowali od stoiska do stoiska. Za niewielką opłatą można było posmakować wiele specjałów mennonickiej kuchni. Były placek limburski, ciasto z rabarbarem, bułeczki owocowe, zrazy z dzika i wiele innych smakołyków.
- W przyszłym roku na naszą imprezę przyjadą goście z Holandii - mówi Maria Dombrowicz z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, opiekunka merytoryczna programu „Chrystkowo. Nadwiślańska Wieś Mennonicka”. - Nawiązaliśmy kontakt z przedstawicielami znanego skansenu mennonickiego Zaanse Schans, jesteśmy już umówieni na ich przyjazd do Chrystkowa.
<!** reklama>Wielkim zainteresowaniem widzów cieszyła się działająca podczas pikniku najprawdziwsza kuźnia. Zbigniew Szerląg, kowal z Bydgoszczy, dał pokaz swojego mistrzostwa, wykuwając podkowy i ozdobne elementy do ogrodzeń.
<!** Image 3 align=right alt="Image 122562" sub="Chętni mogli też zobaczyć piękne ozdoby wykuwane przez kowala z Bydgoszczy Fot. Marek Wojciekiewicz">- Serce rośnie, gdy wokół chaty widać takie poruszenie - mówi Elżbieta Kwiatkowska, która z mężem Czesławem prowadzi tu gospodarstwo agroturystyczne. - Spacerujący ludzie, konie, odgłos pracy kowala - to właśnie jest potrzebne, by ta zabytkowa budowla naprawdę odżyła - zauważa współorganizatorka „Weekendu Mennonickiego”. Swoje prace na festynie zaprezentował Stanisław Stachurski, rzeźbiarz ze wsi Pień niedaleko Dąbrowy Chełmińskiej. Kosze i inne wyroby z wikliny wyplatał i sprzedawał Jerzy Kramaszewski, plecionkarz z Kosowa. W niedzielę pogoda dopisała już wyśmienicie, od rana świeciło słońce. Na pikniku pojawiła się jeszcze jedna atrakcja, wystawa malarstwa Barbary Motyl-Tecław z Tczewa.