<!** Image 1 align=left alt="Image 39985" >Andrzej Lepper ma naturalny talent retoryczny, czyli „gadane” jak mało kto. Na wczorajszej konferencji prasowej dotyczącej „seksafery” pokazał, że choć Samoobrona wpadła w tarapaty, w sondażach dołuje i boli ją jeszcze siedzenie po wyborczym laniu, to przewodniczący nie traci nic ze swych krasomówczych zdolności.
Najpierw był więc łagodny, skruszony, przepraszał za lekceważące komentarze jego partyjnych koleżanek i kolegów na temat afery. Potem, dla uwiarygodnienia, apelował, by ludzie z Samoobrony, którzy wiedzą o wykorzystywaniu seksualnym, zgłaszali się do prokuratury lub partii, czyli do niego. Na wszelki jednak wypadek postraszył, że będzie stawiał przed sądem tych, którzy szkalują dobre imię partii, ostrzegał, że jak będzie trzeba, to wynajmie nawet zagraniczne kancelarie prawne, na kampanię pieniędzy nie da, ale na najlepszych prawników da. Po przepraszaniu i straszeniu przyszedł czas na uświadamianie. A wtedy Lepper wrócił do swego ulubionego stylu czyli oskarżał, ujawniał i demaskował. Mówił, że to spisek, zamach na Leppera, że to knucie tych, którzy boją się ujawnienia afer i ścigania złodziei. Na koniec przyszedł czas na wzruszanie. Lepper powiedział o przykrościach, jakie dotykają jego córkę w szkole. Gdy mówił o najbliższych łamał mu się głos, miał łzy w oczach, wołał, żeby dać spokój jego rodzinie.
<!** reklama right>Było to niewątpliwie fascynujące wystąpienie, choć to przecież typowy element strategii obronnej. Jak z podręcznika, w momencie ciężkiego kryzysu trzeba dać czytelny sygnał do aparatu partyjnego i najwierniejszego elektoratu: „głowa do góry, trzymamy się, przechodzimy do kontrataku a przewodniczący nie da się i jeszcze pokaże”.
Nie wierzę ani w te groźby, ani postraszenie. Nie wierzę nawet w te łzy, bo Lepper nieraz grał na uczuciach. Być może ktoś rzeczywiście dokucza córce Leppera, ale taka jest niestety cena jego wyborów. Bo to on zdecydował się na karierę polityczną i to on wybrał taki właśnie, „lepperowski”, budzący skrajne emocje styl uprawiania polityki. I to on wreszcie otoczył się ludźmi - cytując premiera - wątpliwej reputacji. O przyzwoitości już nie wspominając.