Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak urząd odbiera dzieci

Sławomir Bobbe
Sławomir Bobbe
Rok temu urzędnicy zabrali bydgoszczance dziecko. Choć je odzyskała, nie może pracować, bo istnieje groźba, że zabiorą je znowu.

Rok temu urzędnicy zabrali bydgoszczance dziecko. Choć je odzyskała, nie może pracować, bo istnieje groźba, że zabiorą je znowu.

<!** Image 3 align=none alt="Image 219678" sub="Fot.: sxc.hu">

Z beznadziejnej pensji pracownika domu pomocy społecznej pani Marzanna rodziny utrzymać nie mogła. - Opiekowałam się sama 6-letnią córką i chorą mamą, która jest całkowicie zależna ode mnie. - Pieniędzy brakowało na wszystko. 

<!** reklama>

Zaczęłam więc wyjeżdżać jako opiekunka osób starszych do Niemiec - wspomina pani Marzanna, która od jakiegoś czasu mieszka w Bydgoszczy. Rok temu pojechała również - jak zwykle na miesiąc - zarobić na życie. Ale ten wyjazd był inny.

- Opiekunka, która zamieszkała w moim domu, miała za zadanie opiekować się mamą i dzieckiem. Mieszkaliśmy wtedy w Potulicach, a ona potrafiła zabrać dziecko na cały dzień do Bydgoszczy, zostawiając matkę będącą po dwóch udarach, samą na cały dzień - narzeka nasza Czytelniczka.

Po dwóch tygodniach od wyjazdu okazało się, że w domu zepsuła się szafa. Pani Marzanna poprosiła telefonicznie o pomoc swojego byłego partnera. Ten stawił się w domu i podniósł alarm, że w domu jest brudno, dziecko jest zaniedbane, a mama - zastraszona. Doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań, opiekunka zamknęła fachowca w domu i wezwała policję.

- Gdy policja skontaktowała się ze mną, poprosiłam, by zostawili dziecko pod opieką byłego partnera - wspomina bydgoszczanka.

<!** reklama>

Ale wydarzenia potoczyły się inaczej. Mężczyzna był pijany, policja powiadomiła więc Miejsko-Gminny Ośrodek Opieki Społecznej w Nakle. A ten rozpoczął procedurę umieszczenia dziecka w pieczy zastępczej. - To był jakiś koszmar. Zadzwonili do mnie z M-GOPS i powiedzieli, że w ciągu 30 minut mam się stawić na miejscu. Nie mogłam wszystkiego rzucić i wrócić do kraju, bo opiekowałam się starszymi osobami. Gdy wróciłam, znalazłam na stole pismo, że dziecko zostało mi odebrane, zero informacji, gdzie jest, co robić.

Matkę znalazłam w szpitalu w Nakle, zszokowaną. Dziecko umieszczono w jakiejś leśniczówce pod Mroczą u rodziny zastępczej - mówi pani Marzanna. - Po tygodniu formalnych walk z sądem wyciągnęłam stamtąd córkę.

Przyznano mi kuratora, który zapowiedział - wyjedziesz znowu, dziecka nie zobaczysz. Siedzimy więc we trzy w mieszkanku i klepiemy biedę, której pilnuje sądowy kurator - załamuje ręce pani Marzanna.

- Przepisy ustawy mówią wprost, kiedy powinniśmy działać. Tak było w tym wypadku - twierdzi Ewa Tadrowska, kierowniczka M-GOPS w Nakle.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!