Skalę błędów popełnionych w księgowości Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie poznamy dopiero po kontroli tej instytucji. Od jej wyników zależeć będzie los głównej księgowej.
<!** Image 2 align=right alt="Image 60646" sub="Maria Zwolenkiewicz jest przekonana, że „kontrola wszystko wyjaśni” / Fot. Maria Warda
">Jej zwolnienia oczekuje od Marii Zwolenkiewicz, dyrektorki PCPR, starosta Zbigniew Jaszczuk. Jeśli tego nie zrobi, sama może stracić stanowisko. Jak już informowaliśmy, w centrum popełniono szereg nieprawidłowości w zarządzaniu finansami. Ze sprawozdania za pierwsze półrocze wynika, że wydatki na telefon komórkowy dyrektorki w roku 2007 zaplanowane na 3600 złotych, zostały przekroczone już w pierwszym półroczu i wynoszą 4236 złotych. Faktura za ostatni miesiąc opiewa na 804 zł. Na posiedzeniu Zarządu Powiatu Maria Zwolenkiewicz była przekonana, że Zarząd Powiatu przesunie pieniądze na uregulowanie opłat za telefon komórkowy z innego paragrafu, czyli z funduszy przeznaczonych na opłatę wody, energii i centralnego ogrzewania. Okazało się jednak, że tu także zostały popełnione poważne błędy w księgowaniu.
- Nie mam prawa pozbawić pracy głównej księgowej Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie - mówi Zbigniew Jaszczuk. - Mogę natomiast zwolnić dyrektorkę.
<!** reklama left>Ponieważ Maria Zwolenkiewicz przebywała na urlopie, nie mogliśmy się z nią skontaktować przed ukazaniem się artykułu w piątkowym numerze „Expressu Żnińskiego”. Po jego publikacji Maria Zwolenkiewicz skontaktowała się z nami.
- To przykra sprawa, ale, niestety, jest prawdą, że nastąpiła pomyłka i zostały źle zaksięgowane kwoty w paragrafach – wyjaśnia Maria Zwolenkiewicz. - Została sporządzona korekta i wszystko przyjęło prawidłowy obraz. Błędy nie pociągnęły za sobą skutków finansowych, gdyż kwoty w paragrafach nie zostały przekroczone. Jesteśmy tylko ludźmi i pomyłki są wpisane w nasze życie. To także przewidziało prawo i dostarczyło narzędzie w postaci korekty.
Maria Zwolenkiewicz potwierdza także, iż rachunki za służbowy telefon komórkowy były bardzo wysokie. Mówi, że główną przyczyną była „źle działająca centralka”. - Dysponujemy tylko jednym numerem telefonu stacjonarnego - wyjaśnia Maria Zwolenkiewicz. - Kiedy się przeprowadziliśmy z ulicy Klemensa Janickiego na Szpitalną, często nie działał wcale. Dopiero od niedawna telefon funkcjonuje sprawnie. Od niedawna też mam stały dostęp do Internetu. Często bywało, że jedynym kontaktem z ludźmi potrzebującymi pomocy był telefon komórkowy. Najczęściej załatwiam sprawy wagi życiowej, jakim jest na przykład umieszczenie dzieci w rodzinie zastępczej. Jestem przekonana, że kontrola wszystko wyjaśni.