Izba Księgarstwa Polskiego wyruszyła na krucjatę przeciwko handlowi nowymi podręcznikami w szkołach. Szkoły jak te świątynie nauczania mają być wolne od niecnego procederu. Chwali się księgarzom ich troska o przestrzeganie prawa, choć już Ministerstwo Edukacji Narodowej nie podziela ich radykalizmu. W odpowiedzi wiceminister Krystyny Szumilas na interpelację poselską dotyczącą sprzedaży nowych książek na terenie szkół czytamy: „Sprzedaż nowych podręczników, bez względu na miejsce jej prowadzenia, jest działalnością gospodarczą, regulowaną odrębnymi przepisami. Każdy podmiot podejmujący taką działalność, w tym również dyrektor szkoły oraz nauczyciel, jest zobowiązany do ich przestrzegania, zaś wszelkie nieprawidłowości powinny być zgłaszane do odpowiednich organów”. Wygląda mi to na klasyczne umycie rąk i przymknięcie oczu na to, kto i gdzie handluje podręcznikami. Oburza mnie to? Nie, bo nawet minister z wysokości swojego stołka dostrzega, że szkoły wychodzą naprzeciw oczekiwaniom zdecydowanej większości rodziców. Mając dzieci w wieku szkolnym liczą każdą złotówkę i jeśli mają do wyboru zakup pakietu podręczników, np. z 15-procentowym rabatem, ale poza księgarnią albo w księgarni i z marżą, to wybierają to, co lepsze dla ich kieszeni. Przykro mi, ale nie ja wprowadzałem 5-procentowy VAT na książki. Państwo powinno mieć świadomość, że wzrost obciążeń fiskalnych niesie z sobą zjawisko szarej strefy. Szkołom, które nie są świątyniami, również zdarza się w niej uczestniczyć.
Szkoła to nie świątynia
Jarosław Jakubowski
Izba Księgarstwa Polskiego wyruszyła na krucjatę przeciwko handlowi nowymi podręcznikami w szkołach. Szkoły jak te świątynie nauczania mają być wolne od niecnego procederu.