Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ministerstwo dopuszcza kilometrowe listy podręczników

Ewa Czrnowska-Woźniak
Co roku rodziców uczniów przerażają sumy, które muszą wydać na zakup książek do szkoły. Słychać zarzuty o beztrosce decydujących o cenach podręczników i niepotrzebnie dużym ich wyborze.

Co roku rodziców uczniów przerażają sumy, które muszą wydać na zakup książek do szkoły. Słychać zarzuty o beztrosce decydujących o cenach podręczników i niepotrzebnie dużym ich wyborze.

<!** Image 3 align=none alt="Image 195754" sub="Wrzesień to gorący czas w księgarniach sprzedających podręczniki - widać to również w Bydgoszczy. Fot.: Tomasz Czachorowski">

130 książek do edukacji wczesnoszkolnej, 110 do nauki angielskiego (na kilku poziomach zaawansowania) i 68 do polskiego w gimnazjum, 15 do matematyki w ponadgimnazjalnych szkołach maturalnych. Gdyby się uprzeć, każda szkoła w mieście mogłaby mieć zupełnie własny zestaw podręczników, który na ten rok dopuściło MEN. O wyborze konkretnego tytułu decyduje nauczyciel, ale płacą rodzice. Jeśli pedagog wybierze książkę mniej popularną, nie będzie od kogo jej odkupić ani komu później sprzedać. W specyficznej sytuacji i tak są uczniowie - m.in. pierwszych klas szkół średnich - którzy zaczynają realizować nową podstawę programową i muszą mieć tylko nowe książki. Skąd zatem brać pieniądze na podręczniki?

<!** reklama>

Księgarz Zdzisław Ździebłowski i doradca metodyczny w zakresie języka polskiego Kujawsko-Pomorskiego Centrum Edukacji Nauczycieli Małgorzata Acalska też są rodzicami i bez wahania przyznają: - Podręczniki są za drogie, sami tego doświadczamy i trudno nam się z tym pogodzić.

Problem widzą jednak szerzej.

Plansza to nie łapówka

- Oprócz jednego wydawnictwa, z którym nie współpracujemy, możemy ściągnąć dla klienta każdy potrzebny do szkoły tytuł. W praktyce jednak z tej bardzo długiej listy ministerstwa w obiegu jest ograniczony zestaw podręczników, najpopularniejszych wśród uczących - mówi kierownik bydgoskiej filii sieci księgarni „Matras”. - Pamiętajmy jednak, że jest wolny rynek i wydawcy mogą proponować wszystko, słusznie łamiąc niedawny monopol. Brak centralnego zarządzania również może przynieść korzystne, konkurencyjne ceny. Są szokująco wysokie, ale mogłyby być bardziej rekompensowane przez państwo rodzinom wielodzietnym. Uważam, że programy nauczania, a więc i rynek podręczników, będą się po tej reformie stabilizować. Perspektywa jest jednak i tak w mediach elektronicznych. E-podręczniki będą wypierały te tradycyjne i problem się sam rozwiąże.

- Skracanie listy książek możliwych do wyboru nie sprawi, że będą one tańsze, a to jest właśnie pierwszoplanowe zagadnienie - uważa Małgorzata Acalska, metodyk CEN i nauczycielka polskiego w Zespole Szkół nr 29 w Bydgoszczy. - Niesprawiedliwe jest jednak obarczanie nauczycieli odpowiedzialnością za nadmierne wydatki. Spotykam się z opiniami pedagogów, że pozostają przy słabszych metodycznie tytułach właśnie na prośbę rodziców, którzy oczekują możliwości wielokrotnego używania książki. Poza tym, tam, gdzie nie jest wymagany nowy, zgodny z założeniami nowej podstawy programowej, podręcznik, trzeba umożliwiać skuteczny ich obieg. W mojej szkole to naprawdę działa. Kiermasze używanych książek są bardzo popularne.

Pani metodyk podkreśla, że nauczyciel praktyk na pewno nie zdecyduje się na wybór tytułu drogiego i merytorycznie kiepskiego. - Chłam i tak się na rynku nie przyjmie - mówi. Odpiera też dość popularny zarzut o dodatkowych korzyściach, jakie mają nauczyciele po wyborze konkretnego tytułu. - Te ewentualne bonusy to plansze czy dodatki uatrakcyjniające zajęcia.

Co wpływa na decyzję o wyborze konkretnego tytułu? - Mamy z koleżankami ulubione wydawnictwo, bo w zgodnej opinii zespołu naszych anglistów proponuje podręczniki będące wyzwaniem dla uczniów na różnym poziomie zaawansowania - mówi Apolonia Łuczka, nauczycielka języka angielskiego w bydgoskim Collegium Salesianum. - Pracujemy pod kątem przygotowania uczniów do obowiązkowych egzaminów językowych - maturalnych i gimnazjalnych, a wybrane przez nas książki gwarantują rozwijanie wszystkich umiejętności językowych ze szczególnym naciskiem na mówienie.

Najgorzej w zawodówce

Anglistka wyjaśnia, że podstawowym kryterium dopuszczenia podręcznika do pracy w szkole jest certyfikat MEN, mimo że prywatnie ceni sobie niektóre tytuły spoza listy, wykorzystywane na przykład przez szkoły językowe. Z koleżankami kierują się również tym, czy dane wydawnictwo proponuje cykl obejmujący spójnie wszystkie poziomy zaawansowania (uczniowie przechodzą test diagnozujący znajomość języka). Ważne jest dla nich i to, czy w zestawie oferowane są nauczycielom materiały multimedialne. Dzieci korzystają już w szkole z tablic interaktywnych, do których te dodatki są niezbędne. Niestety, podręczniki - a zwłaszcza ćwiczenia - do nauki języków obcych z powodu specyficznego wykorzystywania i tak rzadko nadają się do odsprzedania.

Z jeszcze innymi problemami książkowymi spotkali się nauczyciele i uczniowie reformowanych szkół zawodowych. Jak alarmują zainteresowani, program modułowego nauczania przedmiotów zawodowych powstał dopiero w lutym bieżącego roku, a nawet dwóch lat trzeba, by powstał nowy podręcznik...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!