Szkoły przed końcem roku szkolnego dostarczyły do księgarń listy wymaganych podręczników. Księgarze sprowadzili, co było można. Nie pomogło – kolejki po książki tworzą się od rana.
<!** Image 2 align=right alt="Image 62168" sub="Kolejka po podręczniki od ostatnich dni wakacji ustawia się wiele minut przed otwarciem drzwi księgarni. /Fot. Paweł Antonkiewicz">Przed księgarnią przy ul. Dąbrowskiego w Nakle kolejki ustawiają się codziennie przed jej otwarciem już od ostatnich dni wakacji. Dzieci są w szkole, z listami w rękach czekają więc rodzice i dziadkowie.
- Brakuje mi kilku ćwiczeń do klasy szóstej - mówi mama jednego z uczniów. Druga chce kupić ćwiczenia do trzeciej klasy gimnazjum. Trzecia zapyta o pierwszą część ćwiczeń dla pierwszaków. Pytanie, czy nie można było kupić ich wcześniej, większość zbywa milczeniem.
- Można było - odpowiada pani stojąca blisko drzwi. - Jednak jak ktoś ma czworo dzieci, to go najzwyczajniej nie stać na taki jednorazowy wydatek. Książki kupowałam przez całe wakacje.
- Chciałam, ale niektórych pozycji nie było - dodaje druga pani. - A ja kupiłem wszystko, bo szkoła przed wakacjami podała nam listę, a teraz chcę tylko oddać ćwiczenia, bo syn ma dwa egzemplarze.
<!** reklama left>Informacje o szkolnych listach potwierdzają się w innych księgarniach.
- Podręczniki w swoim własnym interesie zamawialiśmy już w maju - słyszymy w jednej. - Kto chciał, mógł wszystko kupić ze spokojem w czasie wakacji i bardzo wielu rodziców skorzystało z tego. Teraz rzeczywiście brakuje niektórych pozycji, ale tylko dlatego, że hurtownie nie mogą jednego dnia zrealizować wszystkich zamówień. Sądzę, że lada dzień problemu już nie będzie.
- U nas też są kolejki po podręczniki - dowiadujemy się w księgarni w Kcyni. - Rzeczywiście, brakuje niektórych pozycji, przede wszystkim nowych, które dopiero wprowadza się do szkół i są jeszcze drukowane. Kto był jednak zapobiegliwy, mógł książki kupić wcześniej, bo mieliśmy je już od połowy czerwca. Podobnie było z innymi, które oferowaliśmy przez całe lato. Wielu stojących teraz w kolejkach i dopytujących się o książki robi to więc niejako na własne życzenie.
Zapobiegliwość ma też swoją konkretną cenę. - Do końca lipca podręczniki sprzedawaliśmy z dziesięcioprocentowym rabatem. Przy wydatku w granicach 200-250 złotych za jeden komplet dało to 20-25 złotych oszczędności.
Informacja to istotna, ponieważ wbrew zapowiedziom ministra nikt nie widział tańszego podręcznika.