Pochylony nastawiałem radio. Nie zauważyłem, że moje auto powoli stacza się na auto przede mną. W ostatniej chwili wcisnąłem hamulec. W moim odczuciu - w ostatniej chwili.
Innego zdania był łysol, który wyskoczył z wozu przede mną. W paru susach dopadł moich drzwi, szarpnął klamkę, wsadził głowę do środka i kilka razy pociągnął nosem. „Na szczęście trzeźwy - zawyrokował - ale zderzak mi pan zadrapał”. Na moje protesty wyciągnął z kieszeni komórkę, szybkim ruchem podstawił mi ją pod nos i huknął: „Pięć dych albo dzwonię po policję, a wtedy zabulisz dziesięć razy tyle!”
Przyznam się, że odpuściłem i dla świętego spokoju dałem mu te pięć dych. Od tamtego dnia mam ograniczone zaufanie do wyczynów samozwańczych szeryfów na drogach. Szewc niech buty robi, murarz domy buduje… a złoczyńców niech łapie policja.
Stop Agresji Drogowej. Odcinek 5