- Moje sukcesy to przeszłość. Najbliższy start na Pucharze Świata to dla mnie va banque - albo osiągam dobry wynik i robię burzę mózgów, albo wracam z kadry do domu - mówi Robert Sycz.
Najbardziej utytułowany wioślarz w historii - Robert Sycz (2 złote medale olimpijskie, 6 z mistrzostw świata i 1 z Pucharu Narodów), choć w tym roku skończy 38 lat, nie poddaje się w walce o start na kolejnych igrzyskach w Londynie. Od ostatniego wielkiego sukcesu - brązowego medalu mistrzostw świata w koronnej konkurencji dwójce podwójnej wagi lekkiej w Gifu w 2005 roku z Pawłem Rańdą - i 5. miejsca rok później na mistrzostwach świata na olimpijskim torze w Eton w Wielkiej Brytanii (na którym za rok odbędą się igrzyska w tej dyscyplinie) z Tomaszem Kucharskim, partnerem, z którym odnosił największe sukcesy, minęło już wiele czasu.<!** reklama>
- Moja sportowa historia to już jest przeszłość - mówi Robert Sycz. - Bardzo chciałbym wystąpić na igrzyskach w Londynie, choć wiem, że czeka mnie jeszcze sporo pracy.
Po niepowodzeniach w ostatnich latach, głównie z powodu kontuzji, to już nie mistrz rozdaje karty w koronnej konkurencji, nie wygrywa w kraju nawet jedynki na eliminacjach - na bazie najlepszego zawodnika z reguły buduje się dwójkę. Sycz musi liczyć na łaskawość związku.
Na krajowych eliminacjach na początku maja był 2. i 3., a na mistrzostwach Polski w niedzielę zdobył brąz na skiffie wagi lekiej
Zawodnikowi ufa prezes LOTTO Bydgostii Zygfryd Żurawski, który poprosił szefa wyszkolenia Bogdana Gryczuka, aby ten pozwolił Syczowi trenować i startować na koszt klubu z kadrą wagi lekkiej. Zawodnik LOTTO wspólnie z Mariuszem Stańczukiem (AZS Warszawa) wystartuje od 17 do 19 czerwca w Pucharze Świata w Hamburgu.
Sycz próbował już swoich sił ze Stańczukiem w 2009 roku, jednak ich występ na mistrzostwach świata w Poznaniu zakończył się klapą - XVI miejsce.
Czy teraz może być lepiej?
- Obaj wyciągnęłiśmy wnioski z tamtych startów - mówi Robert Sycz. - Mariusz jest najlepszym jedynkarzem w kraju. Teraz to ja muszę się do niego dostosować. Wcześniej próbowałem narzucić jemu styl wiosłowania, który mieliśmy z Tomkiem Kucharskim i Pawłem Rańdą, ale jazda nie do końca była spójna.
Sycz doskonale zdaje sobie sprawę, że wynik ich startu to loteria. Przed występem w Hamburgu trenują ze sobą na obozie w Wałczu zaledwie tydzień. Trudno w tym czasie zbudować mistrzowską formę. Najważniejsze jest jednak, czy osada w takim składzie jest w stanie pływać zdecydowanie szybciej niż druga załoga biało-czerwona Bartłomiej Leśniak (AZS Kraków) - Miłosz Jankowski (AZS Gdańsk).
- Uważam, że miejsce do połowy finału B (9.) by mnie zadowalało - mówi Sycz. - Najważniejszy jednak będzie wynik konfrontacji z Polską I. Albo po starcie w Hamburgu osiągniemy dobry wynik i doprowadzimy do burzy mózgów w pionie szkolenia związku, albo moja przygoda z kadrą kończy się i wracam do domu.
Plany Sycza potwierdza trener klubowy i kadry wagi lekkiej Marian Drażdżewski.
- Dopiero po wynikach startów w Pucharze Świata w Monachium i Hamburgu będziemy szukać optymalnego składu dwójki.
Na razie Sycz, oprócz podnoszenia poziomu sportowego, musi walczyć o obniżenie wagi do regulaminowej (70 kg) wymaganej na dwójce.
- Mam do zrzucenia niecałe 2 kg. Jestem na drastycznej diecie. Jem głównie gotowane warzywa i mięso - mówi mistrz z LOTTO.