Dlaczego zamiast spokojnego życia u boku żony, wspaniałych córek i wnuków, wybrał pan ponownie życie na „walizkach”, ze zgrupowania na zgrupowanie, z zawodów na zawody, w ciągłym stresie?
Jak ktoś przez ponad 50 lat tak żył, to trudno mu wrócić do domu, usiąść w kapciach w bujanym fotelu, a że przy tym zdrowie dopisuje, to kuszą kolejne wyzwania. Mam przy tym wspaniałą, wyrozumiałą żonę Ewę, która doskonale mnie rozumie, widzi, jak po tygodniowym pobycie w domu zaczyna mnie „nosić” i doskonale wie, że za chwilę ucieknę na przystań do moich ukochanych kajaków. A gdy przy tym jeszcze związek proponuje kontynuację zapoczątkowanej po igrzyskach w Tokio współpracy, to trudno się nie skusić.
To znaczy, że związek był zadowolony z dotychczas wykonanej przez pana pracy z kadrą kajakarzy i liczy na dalszy progres?
W poprzednim cyklu olimpijskim kajakarze na imprezach rangi mistrzostw Europy oraz świata w kategorii młodzieżowej i seniorskiej zdobyli osiem medali. W ostatnich trzech latach prowadzona przeze mnie kadra może pochwalić się siedemnastoma krążkami. Po ośmiu latach wróciliśmy też na igrzyska. W Paryżu wystąpiła dwójka Jakub Stepun - Przemysław Korsak, która awans wywalczyła w regatach „ostatniej szansy”. A nie było to takie proste, gdyż tylko zwycięska osada zdobywała paszport do stolicy Francji. Tam wygrali przedbieg, lecz w półfinale rywale okazali się mocniejsi. To młoda osada, podobnie jak srebrni medaliści mistrzostw Europy seniorów w czwórce (Stepun, Korsak, Sławomir Witczak, Piotr Morawski - przyp. red.), czy też wicemistrzowie Europy i świata w kategorii młodzieżowej (Wojciech Pilarz, Wiktor Leszczyński, Valerii Vichew, Jarosław Kajdanek - przyp. red.). To właśnie na nich oraz Aleksie Boruckim, mistrzu Europy i świata juniorów zamierzam oprzeć kadrowe osady. Ci kajakarze, poza Boruckim, poznali i zaakceptowali moje metody przygotowań, nie boją się ciężkiej, lecz przemyślanej pracy i wierzą, że to przyniesie pożądany skutek.
Tak jak to było w Portugalii, gdzie trafił pan tam po igrzyskach w Atenach.
W Atenach nie udało się zdobyć medalu przez polskich kajakarzy. Nie chcę się teraz rozwodzić, jakie były tego przyczyny. W Portugalii pokazałem, że znam swój fach i mam swój duży wkład w rozwój tej dyscypliny i w pierwszy medal zdobyty dla tego kraju przez kajakową dwójkę na 1000 m.
Powtórka w Los Angeles, tym razem z polską osadą i na krótszym dystansie, byłaby mile widziana?
Oj, bardzo, to moje wielkie marzenie.
A zatem czas rozpocząć czteroletnią operację pod nazwą: „Igrzyska olimpijskie w Los Angeles”.
Rozpoczęliśmy ją w październiku zgrupowaniem w Wałczu, później wyruszyliśmy do Portugalii, gdzie w Montemor-o-Velho próbowaliśmy różne składy dwójek, a obecnie kończymy zajęcia w Szczyrku. Po nich czeka nas krótka przerwa świąteczno - noworoczna i kolejne przygotowania do sezonu 2025. W styczniu naszą grupę wzmocni jeszcze jeden szkoleniowiec Jakub Cebula, młody trener z MKS Czechowice - Dziedzice, klubu z którego wywodzą się Pilarz, Leszczyński i Vichew. Wierzę, że stworzymy mocny szkoleniowy duet.
