https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Strach ma wielkie oczy i długi ogon

Katarzyna Kaczór
Szczury wdrapują się po chropowatej powierzchni ściany do parterowych mieszkań. To nie fragment scenariusza „Dżumy”, to rzeczywistość mieszkańców Skrzetuska.

Szczury wdrapują się po chropowatej powierzchni ściany do parterowych mieszkań. To nie fragment scenariusza „Dżumy”, to rzeczywistość mieszkańców Skrzetuska.

<!** Image 2 align=right alt="Image 31629" sub="Do tego mieszkania na parterze chciał wtargnąć szczur. - Powiesił się na tym oknie - wskazuje członek ekipy remontowej">- W sobotę uparty gryzoń powiesił się we framudze okiennej - mówi lokatorka z ul. Powstańców Wielkopolskich. - Inne buszują w okolicy otworów piwnicznych. Blok, który według informacji bydgoszczan, upodobały sobie szczury, jest wyremontowany, o okolicę dba ekipa sprzątająca, śmietniki są opróżniane regularnie. Podobno winni są sąsiedzi i... elewacja.

Przez okno do domu

- Proszę spojrzeć na tynki - wskazuje na budynek kobieta pieląca trawnik. - Są chropowate. Szczur może się po nich wdrapywać. Ostatnio dotarł bez trudu do okna mieszkania na parterze. Okno jest plastikowe, łapki ślizgały mu się po gładkiej powierzchni. Próba wejścia do środka skończyła się dla niego źle. Powiesił się. Trochę winy za ten stan rzeczy mają też sąsiedzi. Co chwilę ktoś wyrzuca jedzenie przez balkon. Niby dla ptaszków i kotów, ale w efekcie przyciąga to gryzonie.

Za sprytne na truciznę

Lokatorzy przypuszczają, że szczury mogą też przechodzić na ich teren z pobliskiego Szpitala Uniwesyteckiego. Gdy w lecznicy odbywa się deratyzacja, sprytne gryzonie przenoszą się pod bloki. - Tu i tak nie jest aż tak źle - opowiadają mieszkańcy. - Po drugiej stronie ulicy szczury ryją w trawnikach, niektóre dostają się do kanałów cieplnych, do kanalizacji. Pod blokiem nr 11 do niedawna widać było dziury w ziemi. Bloki ocieplano, więc tymczasowo norki zostały zasypane, ale one tu wrócą. Trucizny ze spółdzielni nie ruszają, bo są cwane. Tutaj także szczur próbował wtargnąć do piwnicy i też się powiesił na piwnicznym okienku.

<!** reklama left>Szpital Uniwersytecki deratyzację przeprowadza non stop. - Stale mamy wysypaną trutkę - zapewnia Andrzej Krysiak, kierownik oddziału Sterylizacji Chemicznej i DDD szpitala klinicznego. - Ostatnia poważna inwazja gryzoni była u nas 18 lat temu, przy okazji dużego remontu. Odgrodzono wtedy węzły cieplne szpitala i sąsiednich osiedli. Przechodzenie szczurów przez jakiekolwiek kanały też jest wykluczone. Przypuszczam, że okazy, które nachodzą Bartodzieje i Skrzetusko, to potomkowie szczurów z byłych Zakładów Mięsnych, które szukają pod blokami pożywienia. To szczury wędrowne, bardziej waleczne i agresywne od gatunku szczura śniadego, który też żeruje w miastach.

Jacek Kołodziej, zastępca prezesa spółdzielni „Budowlani”, która blokami przy Powstańców Wielkopolskich zarządza, uspokaja. - Wykładamy trutki, w skład których wchodzą różne trucizny. Niemożliwe, żeby szczury się uodporniły na te toksyny. Ale są przecież przewody kanalizacyjne, cieplne. Słyszałem historię o szczurze, który rurami dotarł na wyższe piętra domu i wyszedł przez sedes. Wciąż trzymamy rękę na pulsie, nie ma powodu do nerwów.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski