https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Staruszek świat z orbity spadł

Krzysztof Błażejewski
Przeżył dokładnie 90 lat. W czasach międzywojennych „Orbis” był synonimem najwyższego standardu obsługi, a w Polsce Ludowej oknem na szeroki świat i namiastką niedostępnego dla większości luksusu.

Przeżył dokładnie 90 lat. W czasach międzywojennych „Orbis” był synonimem najwyższego standardu obsługi, a w Polsce Ludowej oknem na szeroki świat i namiastką niedostępnego dla większości luksusu.

<!** Image 2 align=none alt="Image 158416" sub="Ostatnia siedziba „Orbis Travel” w Toruniu mieściła się przy ul. Mostowej. Nie była już tak okazała i reprezentacyjna jak ta wcześniejsza na rogu ul. Żeglarskiej i Rynku Staromiejskiego. / Fot. Jacek Smarz">Orbis to po łacinie świat. Taką prostą nazwę dla zakładanego przez siebie biura podróży wybrali w 1920 roku posłowie, bankowcy i prawnicy ze Lwowa. Z miasta, które w wielu dziedzinach życia, dzięki względnej autonomii pod zaborem austiackim, rozwijało się najszybciej w Polsce. „Orbis” miał być oknem na świat dla odradzającej się Rzeczypospolitej i biurem godnym europejskiego mocarstwa, jak wówczas II RP postrzegano.

<!** reklama>Przedsięwzięcie przyniosło wielki sukces. Po ośmiu latach „Orbis” z lokalnego biura stał się ogólnopolskim potentatem. W 1929 roku siedzibę przeniesiono do Warszawy, a po kolejnych pięciu latach akcje spółki nabył państwowy bank PKO. Stworzony wówczas znak firmowy z kulą ziemską na lata stał się synonimem rzetelności i wzorowej obsługi. Wkrótce „Orbis” znalazł się w gronie najlepszych biur podróży na świecie. Rok po roku otwierał swoje oddziały w większych miastach Polski. W Bydgoszczy - w połowie lat 30. przy ul. Dworcowej 2, w Toruniu i Grudziądzu - tuż przed II wojną światową.

Co proponował wówczas Polakom i za ile?

Oferty „Orbisu” w 1938 roku regularnie prezentowała pomorska prasa. Wiosną tego roku biuro proponowało takie wycieczki zagraniczne jak do Berlina (7 dni za 87 zł), Budapesztu (5 dni za 99 zł), Rygi (6 dni za 55 zł), Czerniowiec (6 dni za 25 zł), Paryża (15 dni za 275 zł), Visby na Gotlandii (4 dni za 104 zł), Palestyny (2 tygodnie za 345 zł), Warny (dwa tygodnie za 250 zł), Bukaresztu, Londynu. Można było z „Orbisem” wybrać się także z pielgrzymką na Kongres Eucharystyczny w Budapeszcie (8 dni za 128 złotych) lub na targi wrocławskie do ówczesnego Breslau (od 3 do 9 maja za 68 zł).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓

To była jednak oferta wyłącznie dla bogatych klientów. Biuro zarabiało głównie na usługach krajowych, oferując, m.in., tanie pobyty ryczałtowe w miejscowościach górskich i klimatycznych, 66-proc. zniżki na bilety kolejowe do Zakopanego, Sianek i Sławska. W bydgoskim oddziale „Orbisu” trzydniowa wycieczka do Juraty kosztowała 35 zł, przejazdy pociągami „popularnymi” do Gniezna na 1 maja - 3,40, do Warszawy na 3 maja - 11,40, a na targi poznańskie - 6 zł. Jak informował „Kurier Bydgoski”, bilety cieszyły się wielkim powodzeniem, a po te do Poznania to nawet ustawiały się kolejki.

W chwili wybuchu II wojny światowej „Orbis” dysponował 136 oddziałami w Polsce i 19 za granicą, zatrudniał pięciuset pracowników, jego cztery hotele w Polsce łącznie miały 360 pokoi. Jeszcze w 1939 roku „Orbis” obsłużył ponad 5 milionów klientów. Sztandarową pozycją oferty były rejsy luksusowymi jak na owe czasy transatlantykami „Batory” i „Piłsudski”. Dwutygodniowe wyprawy na Wyspy Kanaryjskie i Maderę organizowane zawsze na Wielkanoc i Boże Narodzenie kosztowały 2000 zł, czyli równowartość miesięcznej pensji ministra lub generała, a kilkunastokrotność średniego wynagrodzenia w kraju.

Witamy przodowników pracy!

Pod koniec 1944 lub w maju 1945 roku (podaje się różne daty) powstało Polskie Biuro Podróży „Orbis”, które wykupiło akcje przedwojennej spółki. Do końca lat 40. „Orbis” zajmował się głównie obsługą międzymiastowych połączeń autobusowych i organizowaniem imprez masowych, np. zjazdów przodowników pracy, wizyt delegacji robotników i rolników, zjazdów młodzieży czy spotkań dla pracowników administracji państwowej. Ze swoimi hotelami - najlepszymi w kraju - miał praktycznie monopol na obsługę zagranicznych gości. W latach 1946-1959 przedsiębiorstwo zarządzało siecią pensjonatów oferujących 5 tysięcy łóżek oraz obsługiwało wagony sypialne i restauracyjne w pociągach.

Do 1956 roku nie było mowy o wycieczkach na Zachód, nawet w celu odwiedzenia rodziny. Po październikowej odwilży „Orbis” powrócił do organizacji wyjazdów zagranicznych. W końcówce lat 50. proponowano pierwsze wycieczki do Pragi, Rzymu, Wiednia, Paryża oraz do Jugosławii. Ceny były jednak tak wysokie, a trudności z uzyskaniem paszportu i dewiz na wyjazd na Zachód tak ogromne, że większość Polaków oglądała świat jedynie... w witrynach biura, licząc na dar fortuny. Na przykład w 1957 roku wśród kupujących cegiełki na budowę sztucznego lodowiska w Bydgoszczy (sprzedawane były w „Orbisie” po 5 zł) rozlosowano 21-dniową wycieczkę „dla zwykłych śmiertelników niedostępną”, m.in., do Bukaresztu, Budapesztu, Sofii i Warny.

Stopniowo w latach 70., w miarę liberalizowania polityki paszportowej i wprowadzenia reglamentowanej sprzedaży dewiz, coraz więcej Polaków wyjeżdżało za granicę, oczywiście, głównie z „Orbisem”. Sprzyjało temu również obniżenie cen wycieczek. Było to możliwe, bo oddziały biura kupowały własne autokary. Najwięcej Polaków „Orbis” woził nad Morze Czarne do Bułgarii oraz nad węgierski Balaton. Choć orbisowskie wyjazdy nadal należały do najdroższych, klienci bardzo je sobie chwalili.

W Bydgoszczy „Orbis” ponownie pojawił się po wojnie już w 1945 roku. Najpierw pod przedwojennym adresem przy ul. Dworcowej 2, potem placówkę przeniesiono na ul. Gdańską 17 (róg Pomorskiej), a pod koniec lat 70. na Gdańską 25 - w rejonie pl. Wolności. W Toruniu lokalizacja „Orbisu” była równie prestiżowa - narożnik ul. Żeglarskiej i Rynku Staromiejskiego.

Inny świat w witrynie

- „Orbis” zawsze pachniał innym światem i kojarzył mi się z luksusem - wspomina Tomasz Zawadzki. - Mieszkając w Bydgoszczy i studiując w Toruniu często korzystałem z jego usług, głównie kupując bilety kolejowe, kinowe, teatralne i na ciekawsze imprezy. Do ceny nominalnej biuro doliczało zawsze złotówkę prowizji. Z zachwytem oglądałem wyklejone w oknach zdjęcia krajów, do których organizowano wycieczki, niestety, zawsze bardzo drogie. „Orbis” czasami jako jedyny oferował bilety na wielkie imprezy, parokrotnie zatem stałem w długich kolejkach, m.in., po wejściówkę na finał europejski na żużlu w Bydgoszczy czy na słynną „końską rewię”. W latach 80., kiedy w Polsce nie było praktycznie niczego, kupno kolejowego biletu sypialnego na popularne międzynarodowe pociągi również udawało się dzięki „Orbisowi”. Na dworcu można było kupić bilety 30 dni przed odjazdem, ale w „Orbisie” już 60 dni przed planowaną podróżą.

Prócz kas biletowych i teatralno-imprezowych, placówki „Orbisu” prowadziły kolektury popularnej ongiś Państwowej Loterii Krajowej i Toto-Lotka, a także kasy walutowe. Przedsiębiorstwo organizowało wycieczki oraz wczasy krajowe i zagraniczne do prawie 30 krajów świata. W 1973 roku „Orbis” miał prawie 100 oddziałów i ekspozytur oraz 15 ośrodków informacyjnych za granicą - w Europie i USA. W 1980 roku dysponował 555 autokarami. Rok wcześniej firma obsłużyła 1,5 miliona gości w Polsce, a liczba klientów korzystających z usług sięgnęła 12,2 miliona.

Nieudana reaktywacja

W 1968 roku, kiedy statek „Batory” został wycofany z trasy Gdynia - Montreal, PLO wydzierżawiły go „Orbisowi”, który zaczął organizować na nim - wzorem lat przedwojennych - kilkunastodniowe rejsy wycieczkowe po Bałtyku i Morzu Północnym połączone z zawijaniem do portów. Wiosną 1969 roku bilety w przedsprzedaży rozeszły się błyskwicznie. Pierwszy rejs po Bałtyku w kwietniu już był niepokojącym sygnałem - siedem osób wyskoczyło u wybrzeży Danii. Wyłowione przez przybrzeżne służby odmówiły powrotu na statek. W pierwszą podróż po Morzu Północnym ruszyło 523 pasażerów. W każdym kolejnym porcie liczba ta się zmiejszała. W Oslo wysiadło 18 osób, w Narviku - 6, w Bergen - 8, Trondheim - 13. W obawie przed kolejnymi ucieczkami „Batory” już nie zawinął do Kopenhagi, tylko do Rostocku, a z kolejnych rejsów szybko się wycofano.

Upadek

Do końca PRL firma pozostawała symbolem otwarcia na lepszy świat. Jeszcze na początku lat 90. „Orbis” posiadał 55 hoteli w najważniejszych miastach Polski (11 proc. wszystkich hoteli) i około 30 proc. wszystkich miejsc hotelowych w kraju. Były to hotele o najwyższym standardzie, a marka „Orbisu” kojarzyła się z luksusem.

Przemiany lat 90. przyniosły rozkwit turystyki, wysyp konkurentów i zmiany własnościowe w „Orbisie”. Przedsiębiorstwo Państwowe „Orbis” najpierw stało się jednoosobową spółką Skarbu Państwa, a w roku 1993 roku wydzielono z niej dwie spółki zależne: „Orbis Travel” oraz „Orbis Transport”. W sierpniu 2000 roku inwestorem strategicznym w „Orbis Travel” stała się międzynarodowa grupa Accor. We wrześniu 2009 roku podjęła ona decyzję o sprzedaży. W marcu 2010 roku wszystkie udziały nabyła CETO - spółka należąca do Enterprise Investors, jednego z najbardziej znaczących funduszy inwestycyjnych działających w Polsce. Nabywca deklarował, że dzięki współpracy z posiadanym już przez niego litewskim biurem podróży „Novaturas”, „Orbis Travel” na nowo rozkwitnie. Stało się jednak zupełnie inaczej...

Fakty

Upadki polskich biur podróży

  • Jeleniogórskie biuro „Big Blue Travel” zbankrutowało jako pierwsze w październiku 2003 r. Decyzja zaskoczyła 1,5 tysiąca turystów w Grecji i Egipcie.
  • Biuro turystyczne „El Greco” ogłosiło bankructwo w styczniu 2004 r.
  • Toruńskie biuro „Open Travel Group” upadło we wrześniu 2006 r. Na lodzie zostało prawie 3 tysiące turystów.
  • W lipcu ub. roku ogłosiło upadłość biuro podróży „Kopernik”, a we wrześniu 2010 „Selectours”.
  • 429 września 2010 r. przyszła kolej na „Orbis Travel”.

 

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Marzenia o awansie trzeba odłożyć. Enea Abramczyk Astoria przegrała piąty mecz

Marzenia o awansie trzeba odłożyć. Enea Abramczyk Astoria przegrała piąty mecz

Dr Sławomir Sadowski z UKW ocenia debatę: Zachowawcza, z przewagą, ale bez zwycięzcy

Dr Sławomir Sadowski z UKW ocenia debatę: Zachowawcza, z przewagą, ale bez zwycięzcy

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski