Za kilka dni 13-letni Paweł Dulski z wioski Lisewo spakuje walizkę i poleci za ocean, by przełamywać bariery. Pierwszą przełamali Amerykanie. Nie przeszkadza im to, że chłopak jest poniżej normy intelektualnej.
<!** Image 2 align=right alt="Image 108723" sub="Paweł (z lewej) niepełno-sprawny, Marcin tzw. normalny. Grają w „Kaczorach”
z Chełmna. Na Światowym Szczycie Młodzieży na rzecz Aktywizacji w USA będą mówić o tolerancji. / Fot. Piotr Schutta">„Piątka” jest w Chełmnie synonimem czegoś gorszego. Gdy chce się tutaj komuś ubliżyć, mówi się: „Skończysz w piątce”.
- Wyzywają nas od debili i czubków - mówi Paweł. Włosy krótko ostrzyżone, chudy, szybki, niebieskie oczy. Pozycja na boisku:
bramkarz.
Trafił do Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Chełmnie z powodu deficytu intelektualnego. Potocznie nikt nie mówi inaczej niż upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim. Ale Paweł nie wygląda na chłopca, który byłby w czymkolwiek upośledzony. Zwłaszcza na boisku, gdy wyłapuje silne strzały, niczym nie różni się od kolegów „z normą”. O czym marzy? Piłka nożna to jego największa miłość. Chciałby zagrać w FC Barcelona. Na razie zagra na jednym z boisk w stanie Idaho w USA i weźmie udział w międzynarodowym kongresie promującym sporty zunifikowane.
To wszystko brzmi
jak sen.
<!** reklama>Po przejściu skomplikowanych kwalifikacji, Paweł Dulski i jego w pełni sprawny kolega z drużyny, 16-latek Marcin Wolski, zostali zaproszeni do USA na Światowy Szczyt Młodzieży na rzecz Aktywizacji. Kongres odbędzie się 7-13 lutego w miejscowości Boise i będzie jedną z imprez towarzyszących Zimowej Olimpiadzie Specjalnej. Chłopcy z Chełmna pojadą do Stanów wraz z opiekunem, trenerem Konradem Gacą z Bydgoszczy, który przez kilka lat grał w koszykówkę w drużynie złożonej z zawodników upośledzonych i „normalsów”. Na co dzień, jako wolontariusz, trenuje koszykarzy z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Bydgoszczy.
<!** Image 3 align=left alt="Image 108723" sub="Uczniowie szkoły specjalnej nie czują się i nie są gorsi od rówieśników „z normą” / Fot. Piotr Schutta">- Znajdujące się w Waszyngtonie światowe władze olimpiad specjalnych przysłały do biura w Polsce informację o kongresie. Z Warszawy informacja została rozesłana do biur regionalnych i tak trafiła do nas. Wypełniliśmy 8-stronicową ankietę i czekaliśmy. Potem był telefon ze Stanów i po 2 tygodniach list z zaproszeniem - opowiada Marcin Petr, trener chłopców. Krępy, wysportowany 39-latek. Uczy wychowania fizycznego w szkole specjalnej w Chełmnie, a oprócz tego jest trenerem narciarzy zjazdowych, piłkarzy i tenisitów stołowych. Jego zawodnicy to osoby niepełnosprawne z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Chełmnie i z Domu Pomocy Społecznej w Mgoszczu. Zrzeszeni są w Stowarzyszeniu Olimpiad Specjalnych, nazywają się Sekcja „Kaczory”. Zdobywają złote krążki na mistrzostwach Polski i w świecie. Z ostatniej letniej olimpiady specjalnej w Szanghaju jego dziewczyny przywiozły złoty medal w piłce nożnej.
Marcin Wolski wypełnił ankietę sam. Pawłowi pomogli trochę nauczyciele. Jedno z pytań: „Jak
pomagasz innym
w środowisku lokalnym?” Paweł odpowiada: „W internacie, w którym mieszkam w czasie roku szkolnego, pomagam mniej sprawnym kolegom w ubieraniu się, myciu i przy lekcjach. Na wsi, gdzie mieszkam, pomagam sąsiadom w pracy na polu”.
Rodzina Pawła, skromni, niebogaci mieszkańcy małej wioski pod Chełmnem, najpierw nie mogli w to uwierzyć, a potem... nie chcieli chłopaka puścić za ocean.
<!** Image 4 align=right alt="Image 108723" sub="Zadanie Pawła na kongres. Banner z napisem „Sercem widzisz więcej”. Wykonał go z przyjaciółmi. Płótno zawiśnie na trybunach zimowej olimpiady specjalnej.">- Tata bał się mnie puścić, bo wujek i dziadek mu nagadali. Prosiłem go: „Tata, no zgódź się”. Ale dopiero pani wychowawczyni go przekonała - mówi 13-latek. Rodzice musieli w toruńskim biurze paszportowym podpisać wniosek o paszport i wizę dla syna. Dziś mały Dulski jest jedynym mieszkańcem Lisewa, który może się pochwalić 10-letnią wizą do Stanów.
- Ojca Pawła trzeba było długo przekonywać, że samoloty tak często nie spadają - uśmiecha się Marcin Petr. Jako trener drużyn mieszanych nie takie bariery przełamuje na co dzień. - Wiele osób w Chełmnie wyśmiewa się z naszej szkoły i z naszych zawodników. Ale proszę mi pokazać w okolicy drugi klub sportowy z wynikami na poziomie światowym i drugą szkołę, której uczniowie regularnie wyjeżdżają na obozy sportowe i zagraniczne zawody.
Sporty zunifikowane to dla przeciętnego Polaka hasło z Marsa. Pomysł jest jednak banalnie prosty. Chodzi o takie uprawianie sportu, by w jednej drużynie spotkały się osoby pełnosprawne z niepełnosprawnymi. Idea propagowana jest w Polsce ze zmiennym powodzeniem przez Stowarzyszenie Olimpiady Specjalne od 1999 roku. Na razie najprężniej rozwijającą się dyscypliną jest piłka nożna, a to dzięki niemałym grantom UEFA (w ubiegłym roku organizacja przekazała 15 tysięcy dolarów na rozwój zunifikowanej piłki nożnej w Polsce).
- Idealnie jest wtedy, gdy widz obserwujący mecz nie umie odróżnić zawodników olimpiad specjalnych od ich sprawnych partnerów biegających razem z nimi po boisku. Czasem chęć zwycięstwa jest tak duża, że niektórzy trenerzy wypaczają tę ideę, powołując do drużyn profesjonalnych zawodników. I wtedy niepełnosprawni służą tylko do podawania piłek zza boiska. Nie o to nam chodzi. Naszym celem jest
zacieranie różnic
- wyjaśnia Petr.
- Drużyny zunifikowane są najlepszym przykładem na to, że pełnosprawni i niepełnosprawni mogą osiągnąć coś we wspólnym działaniu. Łatwo mówić o akceptacji, gdy stoi się z boku. Trudniej to pokazać, grając np. w jednym zespole - mówi Joanna Styczeń ze Stowarzyszenia Olimpiad specjalnych, koordynator nowych inicjatyw.
Paweł i Marcin nie jadą do Stanów na wakacje. Przez siedem dni będą brać udział w warsztatach i szkoleniach. Po powrocie odbędzie się w Warszawie konferencja prasowa, na której opowiedzą o kongresie w Boise i swoich planach na przyszłość. Przez najbliższe dwa lata mają propagować w Polsce sport zunifikowany w kampanii „Zostań Fanem”.