https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Spod ciemnej gwiazdy

Jarosław Reszka
Zwyczajne dni stały się ostatnio krótkimi przerywnikami pomiędzy świętami. Jeszcze dobrze nie przetrawiliśmy gęsiny i kotylionów z 11 listopada, a już trzeba myśleć o Bożym Narodzeniu.

Zwyczajne dni stały się ostatnio krótkimi przerywnikami pomiędzy świętami. Jeszcze dobrze nie przetrawiliśmy gęsiny i kotylionów z 11 listopada, a już trzeba myśleć o Bożym Narodzeniu. W każdym razie miejscy urzędnicy
i firmy podległe miastu już nie tylko o tym myślą, ale i się przy tym krzątają. Od paru dni na przykład widać ruch w obrębie bydgoskiej starówki. Montowane są pierwsze elementy świątecznych iluminacji. Z tego, co udało się w ratuszu podsłuchać, wynika, że wielkiej odmiany tej zimy nie będzie. Powrócą świetlne aniołki - staną znów na Mostowej. Świąteczne ozdoby rozbłysną także na Gdańskiej do alei Mickiewicza, Jagiellońskiej do ronda Jagiellonów i Focha do mostów Solidarności, na Starym Porcie i przede wszystkim na Wyspie Młyńskiej. Miasto zapowiada też jakieś niespodzianki, być może podrzuci coś marszałek województwa, bo w przyszłym roku przecież kolejne wybory, parlamentarne. Ogólnie - w centrum powinno być tak jak w poprzednim roku: jasno, kolorowo, ale bez metropolitarnego zawrotu głowy.

<!** Image 4 align=none alt="Image 161120" sub="Oświetlenie peryferyjnych ulic powinno być dla miasta równie ważnym zadaniem jak świetlne girlandy na ulicy Mostowej czy Wyspie Młyńskiej. Fot. Dariusz Bloch">

*

Co ciekawe, tego samego dnia, gdy na Długiej zobaczyłem pierwsze oznaki przygotowań do świątecznego rozświetlenia Bydgoszczy, w „Expressie” przeczytałem o staraniach mieszkańców Miedzynia
o postawienie dwóch najzwyklejszych lamp na skrzyżowaniu Paprociowej z Makową. Niby drobiazg,
a batalia o te lampy trwa dłużej niż wojna trojańska, bo już 11 lat. I niczym w „Iliadzie” czas ten znaczony był pojedynkami herosów oraz wieloma jutrzenkami ostatecznego zwycięstwa, które potem okazywały się fatamorganą. Ostatnie na razie słowo na tej wojnie bojownicy z Miedzynia usłyszeli z ust kogoś
z Zarządu Dróg Miejskich. Było to słowo krzepiące, niczym z niedzielnej mszy: „Nie powinniście tracić nadziei”. Reporter „Expressu” z ratusza usłyszał natomiast słowo mało uduchowione, za to logicznie wykwintne, bo ubrane w formę implikacji: „Jeśli będą pieniądze, zostanie przygotowana dokumentacja”.

<!** reklama>

*

I tu jest pies pogrzebany... chociaż, jak dobrze pomyśleć, to zdechłego psa wcale nie widać. Jak to: „jeśli będą pieniądze”? Te pieniądze są, co roku, jak sądzę, sumiennie płacone przez ludzi z Paprociowej i Makowej w podatku od nieruchomości. Podatek ów rośnie stale i dynamicznie, znacznie bardziej dynamicznie niż wynika z poziomu inflacji. W mojej gminie, sąsiadującej z Bydgoszczą, w ciągu pięciu lat podatek od nieruchomości zwiększył się dwukrotnie, podczas gdy ceny, według oficjalnych wyliczeń, wzrosły w tym czasie o kilkanaście procent. Gminy windują podatek od nieruchomości z prostego powodu
- to tak naprawdę jedyny podatek lokalny, który pokaźnie tuczy gminny budżet. W mijającym roku, mimo że mam skromny domek, nie jakąś rezydencję, wysupłałem na tę daninę prawie 560 złotych. Co z tego wróciło do mnie w ramach gminnych inwestycji? Ano, nic. Utwardzonej drogi jak nie było, tak nie ma. O latarni nawet nie marzę. Wodę ciągnę z prywatnej studni głębinowej,
a ścieki odprowadzam do szamba.

*

Podejrzewam, że na Miedzyniu
i w ogóle na terenie Bydgoszczy ludziom żyje się łatwiej, choć i w mieście są miejsca nadal nieskanalizowane (na przykład tzw. górny taras w Fordonie). Jednak pytanie: „Na co płacę podatek gruntowy?” z tego powodu, że mamy już wodociąg
i kanalizację, wcale nie staje się retoryczne. Kto najbardziej zasila miejską kasę jak nie właśnie mieszkańcy dzielnic domków jednorodzinnych. Ich podatek od nieruchomości, nawet jeśli jest nią stary, tani domek z suporeksu, przykryty azbestem
i mały ogródek na gliniastej ziemi, jest znacznie wyższy od tego, jaki płacą mieszkańcy bloku czy mieszkania w kamienicy. Dlatego też postawienie latarni na skrzyżowaniu Paprociowej z Makową powinno być dla miasta równie ważnym zadaniem - a może i ważniejszym - niż świetlne girlandy na ulicy Mostowej czy Wyspie Młyńskiej.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski