https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

„Słupki” udają zrzeszonych taksówkarzy

Katarzyna Słomska
Po Bydgoszczy jeżdżą taksówkarze, którzy oklejają swoje samochody fikcyjnymi numerami i udają, że należą do korporacji
Po Bydgoszczy jeżdżą taksówkarze, którzy oklejają swoje samochody fikcyjnymi numerami i udają, że należą do korporacji Dariusz Bloch
- Za przejechanie 4 kilometrów u naciągacza zapłaciłam 40 złotych - żali się nasza Czytelniczka. Okazuje się że, taksówkarz, zgodnie z prawem, mógł ustalić taką kwotę za przejechane kilometry.

- Był wieczór, wyszłam z klubu, wsiadłam do najbliższej stojącej taksówki. Nie wzbudziła moich podejrzeń: miała naklejony numer telefonu, z tego, co pamiętam, zaczynający się od cyfry 9 oraz różne reklamy z boku samochodu - opowiada Czytelniczka. - Problem zaczął się, gdy dotarliśmy na miejsce. Za 4-kilometrowy kurs zapłacić miałam 40 złotych. Gdy powiedziałam, że tyle nie dam, taksówkarz zaczął straszyć mnie sądem. Krzyczał, że wystawił zgodnie z prawem paragon na taką sumę i mam mu oddać pieniądze. Zmuszona byłam zapłacić - dodaje Czytelniczka.
[break]

Mamy wolny rynek

Jak tłumaczy Waldemar Winter, dyrektor wydziału uprawnień komunikacyjnych bydgoskiego ratusza - taksówkarze nie łamiąc prawa sami mogą ustalać ceny za przejechany kilometr czy postój. - Dotyczy to taksówek nienależących do żadnej z korporacji. Nie mamy prawa ingerować w to, jaką stawkę ustalają kierowcy taksówek. Apelujemy jednak do klientów, by zawsze przed zamknięciem drzwi taksówki sprawdzili cennik, a po przejechanym kursie żądali paragonu.

Według prawa w każdej taksówce powinien być umieszczony cennik, zawierający opłatę początkową, cenę za kilometr i postój. Taksówki należące do korporacji mają również oznakowanie danego zrzeszenia i numer telefonu do centrali.

- Niestety, „słupki” (taksówkarze niezrzeszeni - przyp. red.) wykorzystują niewiedzę klientów i ustalają wygórowane ceny za kilometr czy postój. Ale mamy wolny rynek i nikt nie może nikomu tego zabronić - powiedział „Expressowi” Andrzej Lipiński, właściciel MPT „Łuczniczka”. - Problem w tym, że takie taksówki zaczynają podszywać się pod korporacyjne. Oklejają samochody numerami telefonów, które są podobne do tych, jakie mają kierowcy zrzeszeni. Z tym się nie godzę i uważam, że taksówki powinny być pod tym kątem kontrolowane przez służby. Skoro nie należą do korporacji, to niech nie wprowadzają klientów w błąd - dodaje Andrzej Lipiński.

- Powszechne jest, że nie lubi się „słupków” - mówi bydgoskich taksówkarz z dziesięcioletnim stażem. - Za kurs z Dworca PKP do Centrum Onkologii w korporacyjnej taksówce, takiej, jak moja, klient zapłaci około 25 złotych. Słyszałem, że „słupki” biorą nawet do 70 złotych. By zarobić dniówkę, im wystarczą trzy kursy, my musimy zrobić ich dziesięć.

Sam możesz się bronić

- Główną kwestią jest świadomość klientów. Zanim zdecydujemy się wsiąść do taksówki, bezwzględnie należy sprawdzić cenę usług - radzi Dorota Karczewska, dyrektorka bydgoskiej delegatury Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. - Nie da się ukryć, że bydgoski rynek taksówkarski jest zainfekowany. Wszystkie trzy korporacje oferują właściwie taką samą cenę.
Jak przyznaje Dorota Karczewska - UOKiK ostatnio zainteresował się podszywaniem taksówek niezrzeszonych pod istniejące korporacje. - Mamy takie zgłoszenie z Włocławka. W tej sprawie próbujemy znaleźć dla klientów wprowadzanych w błąd pozytywne rozwiązanie.

Ratusz wciąż nie rozwiązał też problemu opłaty początkowej oraz za pierwszy kilometr. - W najbliższym czasie sprawa ta będzie sprecyzowana. Na razie w niektórych taksówkach opłata początkowa zawiera już opłatę za pierwszy kilometr, w innych „pierwszy kilometr” może oznaczać zaledwie pierwsze 200 metrów, a w jeszcze innych naprawdę kilometr - dodaje Waldemar Winter.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

s
stanorłowski
To nie jest wolny rynek to jest przyzwolenie do okradania ludzi,którzy wierzą w państwo prawa. Stworzyliście bandyckie zasady,aby słupkowi w ten sposób mogli się dorabiać,to już nie są taxówkaże.Zachowanie ich do wszystkich klientów jest beszczelne co odbija się na opini TAÓWKAŻY ZRZESZONYCH oraz opini obywateli tego miasta. Musi być granica stawek tak jak mają korporacje szanujące swoich klientów.To jes tniedopuszczalne abyśmy my byli prowokowani i zaczepiani przez słupkowych blokowaniem wjazdu na postoje,najbardziej przy PKP BYDGOSZCZ. Gdzie są służby które widzą jakimi samochodami jażdżą słupkowi np.posój PKP.
t
taxi
Powiem tak, korporacje nie patrzą na koszty kierowców i mogą sobie dowolnie zmniejszać ceny. Jak się coś nie podoba to wypad. Dodam, że bydgoskie korporacje to nic innego jak prywatne firmy, na czele, których siedzi przeważnie jeden właściciel. Zasada jest prosta: mniejsze ceny za km w danej korporacji dają więcej zleceń dla właściciela, czyli wzbogaca się on, a nie taksówkarz. Za zlecenie kierowca musi oddać 2,20 zł plus 'bazowe'. Dochodzą koszty związane z autem, ZUS i podatki. Moje pytanie, jak zarobić na tych wyżyłowanych korporacyjnych stawkach? Pamiętajmy, ktoś kogo nie stać, nie wsiada do taksówki tylko szuka sobie połączenia komunikacją miejską. Taksówka nie jest standardem!! Koledzy z korporacji 'na słupkach' żalą się i narzekają, ale jak przychodzi co do czego to nikt nie umie się postawić. Sam jeździłem w korporacji i podziękowałem za współpracę. Teraz jestem 'beretem' i zapraszam wszystkich zgorzkniałych taksiarzy do przejścia na 'prywatę'!!
PS kiedy będzie artykuł o tym jak 'bezpieczna' jest praca taksówkarza?
M
MAX OBSERWATOR
Każdy taksówkarz jest Zrzeszony czy radiowy czy słupkowy w UM Bydgoszcz

Wydział Uprawnień Komunikacyjnych w/w Urzędu

ejjjjj ludzi nie obrażaj

widziały gały co brały i czym jechały
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski