Nie jest tajemnicą, że na regionalnym rynku cukierniczym trwa zaciekła rywalizacja między dwiema uznanymi markami: Cukiernią Adama Sowy i Cukiernią Staropolską.
<!** Image 2 align=right alt="Image 104655" sub="Rywalizacja najbardziej znanych bydgoskich cukierników przeniosła się z punktów sprzedaży na strony internetowe Fot. Tadeusz Pawłowski">Czy rywalizacja o podniebienia klientów przeniosła się do cyberprzestrzeni?
Oto na stronie www.sowa-cukiernia.pl, która wskazuje na to, że jest to witryna Adama Sowy, znaleźć można... Cukiernię Staropolską. Cukiernia Sowy znalazła swoje miejsce pod innym adresem - www.sowa-cukiernia.com.pl. Oprócz tego Staropolska ma też inny adres - www.cukierniastaropolska.pl.
Sytuacja ta tak zirytowała Adama Sowę, że postanowił - jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie - zainteresować nią prawników. Prawdopodobnie, bo tej informacji nie udało się nam potwierdzić, Adam Sowa nie znalazł czasu na rozmowę. Sprawą wydaje się być zaskoczony Wojciech Kozłowski, szef Staropolskiej.
<!** Image 3 align=right alt="Image 104655" >- Nic o tym nie wiem, nie zlecałem nikomu takiej usługi. Ja się nie znam na Internecie, nie zaglądałem na stronę firmy chyba z rok. Płacę po prostu za usługę i reszta mnie nie interesuje. Naprawdę nie mam z tym nic wspólnego, nie mam czasu na takie rzeczy, ja się zajmuję produkcją, a nie stronami w sieci.
Strona www.sowa-cukiernia.pl została zarejestrowana przez firmę NetArt z Wieliczki. Jej abonentem jest jednak bydgoska firma TELPOL. Jak to możliwe, że strona największego konkurenta cukierni Adama Sowy znajduje sie pod mylącym adresem?
- Muszę sprawdzić te informacje - mówi Marcin Stróżyński, szef firmy. Chwilę później pod adresem www.sowa-cukiernia.pl nie ma już strony Cukierni Staropolskiej. - Kupuję wiele domen, choć nie jest to główna nasza działalność. Mam kilka adresów z obiema firmami. Widocznie źle ustawiliśmy przekierowanie, ale sprawa jest już załatwiona - wyjaśnia. - Prawda jest jednak taka, że pan Sowa lub jego informatycy przespali sprawę, zarejestrowali jeden kiepski w sumie adres z końcówką „com”, zostawiając innym choćby „peelkę”. Każdy mógł ją kupić i zrobić pod nią dowolny serwis.
<!** reklama>Wikipedia tego typu działania określa często mianem cybersquattingu. Opisuje go jako metodę wykupywania i późniejszej sprzedaży rozmaitych wariantów domen. Na przykład obok domeny zakończonej na „com” kupuje się domeny zakończonej na „net” lub „org”, korzystając z faktu, że wiele firm wolałoby zabezpieczyć dla siebie szereg domen najwyższego poziomu, a nie tylko domeny typu „com”.