Wracamy do dramatycznych scen, które rozegrały się w podbrodnickiej posiadłości Ryszarda Rynkowskiego. W listopadzie 2016 roku popularny piosenkarz miał wyciągnąć broń palną, awanturować się i grozić popełnieniem samobójstwa. Godzinę przed północą zaniepokojona stanem piosenkarza rodzina wezwała na miejsce policjantów z Brodnicy.
- Ryszard ma zezwolenie na broń. On w tej sytuacji niczego tak naprawdę nie zrobił. Miał pewnie po prostu słabszy dzień. Każdy z nas takie ma – mówił w rozmowie z Onet.pl Bogdan Zep, menedżer Ryszarda Rynkowskiego. – On na pewno nikogo nie obraził, nikogo nie pobił, a broń oddał po tym, jak przyjechała policja.
Jak informował "Super Express", piosenkarzowi odebrano broń oraz licencję. Postępowanie w sprawie Ryszarda Rynkowskiego prowadzi jednocześnie Prokuratura Rejonowa w Brodnicy. Potwierdziła ona, że Rynkowski w momencie zatrzymania miał przy sobie kilka nabojów, które zostały skonfiskowane wraz z bronią.
Teraz na jaw wyszły nowe fakty. Jak podaje "Fakt", Ryszard Rynkowski nie ma pojęcia, skąd wzięła się u niego nielegalna amunicja. Piosenkarz przypuszcza, że ktoś mógł mu podarować je na strzelnicy.
Za to roztargnienie Rynkowskiemu grozi teraz grzywna w wysokości 4 tysięcy złotych - kończy "Fakt".