https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Siedemdziesiąt decybeli w uszach

Sławomir Bobbe
- Skoro hałas przekracza dopuszczalne normy, zmieńmy normy – na taki pomysł wpadli drogowcy.

- Skoro hałas przekracza dopuszczalne normy, zmieńmy normy – na taki pomysł wpadli drogowcy.

<!** Image 2 align=right alt="Image 101319" sub="Mieszkańcy bloku przy ul. Solskiego 3 od lat narzekają na uliczne odłosy dobiegające do ich mieszkań. Podwyższenie norm tej sytuacji nie poprawi Fot. Tadeusz Pawłowski
">- Mamy wyśrubowane normy dotyczące hałasu, na Zachodzie są zdecydowanie mniej restrykcyjne – mówi Kazimierz Chojnacki, dyrektor Zarządu Dróg Wojewódzkich w Bydgoszczy. - Normy blokują inwestycje. Sami zleciliśmy właśnie badania, jaki hałas generują nowe odcinki dróg.

Jeśli okaże się, że zbyt duży, trzeba będzie wydać pieniądze na ochronę mieszkańców przed nadmierną liczbą decybeli. Drogowcy wolą wydawać pieniądze na drogi i ich remonty, a nie akustyczne ekrany, które kosztują krocie. W niesprzyjających warunkach koszt zabezpieczenia odcinka drogi przed hałasem może być dwukrotnie większy niż jej remont.

Dlatego na ostatnim konwencie dyrektorów Zarządów Dróg Wojewódzkich przygotowano propozycje zmian. Drogowcy chcieliby, aby dopuszczalny hałas w centrach miast podwyższyć do 75 decybeli (obecnie – 65 decybeli), a przy drodze z zabudową jednorodzinną do 65 decybeli (teraz 55 decybeli). Młot pneumatyczny generuje hałas rzędu 110 decybeli, przejeżdżający autobus – 70 decybeli.

- Pieniądze, które trzeba wydać na zabezpieczenia domostw przed hałasem, są potężne. Przy naszych inwestycjach w autostrady czy drogi ekspresowe jest to już wliczone w koszta – potwierdza Tomasz Okoński, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Bydgoszczy. - Czasem bardziej opłacałoby się wykupić ziemię pod dwoma domami, przy których ma iść droga, niż zabezpieczać je przed hałasem.

<!** reklama>Ale pomysły drogowców nijak sie mają do oczekiwań mieszkańców. - Tu się nie da teraz otworzyć okna - żali się pan Roman, mieszkaniec domu przy ul. Fordońskiej. - Raz, że smród wdziera się do mieszkania, dwa, że hałas jest taki, że muszę telewizor ustawić na „maksa”, żeby w ogóle obejrzeć film. Mam nadzieję, że ktoś nam wreszcie pomoże.

Ale Fordońska na ekrany raczej się nie doczeka. Wszystko przez to, że w naszym kraju tradycją jest lokowanie domów tuż przy drodze. Tak było wygodniej i taniej, ale teraz jest tu tak cisano, że nie ma technicznych możliwości zainstalowania ekranów akustycznych.

Propozycją drogowców zdziwiona jest też Beata Kempa, kierownik referatu pozwoleń i uwarunkowań środowiskowych Urzędu Miasta Bydgoszczy. - Nie wyobrażam sobie egzystencji w hałasie sięgającym 70 decybeli. Badania już dawno wykazały, że takie natężenie jest szkodliwe dla człowieka. Mamy przecież wiele sposobów na obniżenie poziomu hałasu, są to nie tylko ekrany (wkrótce prezydent przedstawi swój Program ochrony środowiska przed hałasem dla Bydgoszczy - dop. red.). Uważam, że zamiast obniżać normy, lepiej zastanowić się nad innymi formami rozwiązania tego problemu. Zarówno technicznymi - cichsze samochody, wytrzymałe i ciche nawierzchnie, jak i prawnymi - ustanawianie obszarów ograniczonego użytkownia - dodaje.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski