<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Idea rekonstrukcji zniszczonych budowli, będących symbolami tradycji, ma oczywisty sens. Tym bardziej, gdy symbol znikał - jak to często w polskiej historii bywało - w dramatycznych okolicznościach, zwykle niszczony przez najeźdźcę.
Warto jednak przed organizacją takich działań zadać sobie także inne pytania, na które odpowiedzi nie są już takie proste. Na przykład: czy rekonstrukcja musi być wiernym odbiciem oryginału? Pytanie to bardzo mocno zaciążyło nad wieloletnią już dyskusją wokół odbudowy zachodniej pierzei bydgoskiego Starego Rynku. O gustach wprawdzie się nie dyskutuje, ale gusta można przecież wyrażać. Otóż w mojej opinii kościół pojezuicki - taki, jakim go widzę na widokówkach z okresu międzywojnia - nie jest szczytowym osiągnięciem architektury sakralnej. O ile więc sama idea ponownego zamknięcia rynku w rozmiarach sprzed ostatniej wojny podoba mi się, o tyle niechętnie widziałbym odbudowaną pierzeję z centralnym elementem w postaci wiernej kopii przedwojennego kościoła. Nie wiem, czy w ogóle ma sens stawianie tam kościoła w jakimkolwiek kształcie. I nie jest to głos przeciw religii, ale głos za zdrowym rozsądkiem. W odległości niewiele ponad stu metrów od wirtualnej dziś pierzei stoi katedra, w odległości maksimum 400 metrów na wschód - kościół jezuitów na placu Kościeleckich, w jego bliskim otoczeniu zaś - kościół garnizonowy na ul. Bernardyńskiej. Idąc od zachodniej pierzei bardziej na północ, po kilkuset metrach natrafiamy z kolei na kościół klarysek i niewiele dalej - kościół pod wezwaniem Piotra i Pawła na placu Wolności. Interesy katolików są więc chyba w śródmieściu wystarczająco dobrze zabezpieczone.
<!** reklama>Drugie istotne, moim zdaniem, pytanie brzmi: czy rekonstruowane obiekty muszą koniecznie wracać na stare miejsce w pejzażu miasta? Proszę zauważyć, że w wielu wypadkach wcale nie jest to już powrót na stare miejsce. Pejzaż miasta zmienia się, często nie do poznania. Weźmy za przykład figurę Najświętszego Serca Pana Jezusa, która w przedwojennej wersji wróciła półtora roku temu przy skrzyżowaniu ulic Szubińskiej i Seminaryjnej. Miejsce to samo, lecz nie takie samo. Kto przed wojną przypuszczał, że Pole Ułańskie zamieni się w blokowisko dzielnicy zwanej Błonie? Może warto było uwzględnić realia, planując formę nowego pomnika? Albo przenieść pomnik odtworzony w dawnym kształcie w rejon o czysto przedwojennej zabudowie? Nie wiem, czy któreś z tych rozwiązań zdałoby egzamin. Jestem natomiast pewien, że w takich rozważaniach nie ma nic obrazburczego.
<!** Image 2 align=none alt="Image 182187" sub="Przedwojenna uroczystość pod pomnikiem Jezusa w Fordonie FOT. Archiwum">W odniesieniu do figury na placu Poznańskim rozmyślania te mają, niestety, jedną ogromną wadę: są o parę lat spóźnione. Warto o tym było mówić parę lat temu, gdy rekonstrukcję planowano, a nie dziś, gdy monument stoi tam, gdzie stoi. Nie jest natomiast za późno na dyskusję nad wyglądem i lokalizacją kolejnego pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa, któremu, tak jak poprzednio, patronuje Towarzystwo Miłośników Miasta Bydgoszczy. Mam na myśli świętą figurę, odsłoniętą w 1935 roku na skwerze obok mostu przez Wisłę w Fordonie. Było to wtedy samodzielne miasto. Pomnik dłuta znanego bydgoskiego rzeźbiarza Piotra Trieblera we wrześniu 1939 roku stał się świadkiem poniżenia Polaków i wiary katolickiej nie tyle ze strony najeźdźców, co niemieckich sąsiadów z miasteczka i okolicznych wsi. Zniszczyli oni rzeźbę młotami i kilofami, przebrani w liturgiczne stroje, a następnie zelżyli w szyderczej parodii procesji.
Odbudowa pomnika ma więc głęboki sens. Było to udane dzieło sztuki, zaprojektowane bez gigantomanii, więc pewnie dobrze może wpisać się w scenerię odrestaurowanej starej części Fordonu. Moją obawę budzi natomiast lokalizacja. Dziś skwer przed mostem to miejsce obłędnego ruchu aut w dzień i noc, świątek i piątek. Pamiętam, jak swego czasu „Express" walczył o wymianę pokutujących w tym miejscu szczątków lekkiej konstrukcji tzw. witacza, zachęcającego podróżnych do zwiedzania Bydgoszczy. Odsunięcie pomnika w bok od rondka, co rozważają organizatorzy zbiórki na odbudowę, sprawi, że nie będą na nim kończyły się pirackie rajdy kierowców, i może też oszczędzą go kibole, malujący symbole oddania ukochanemu klubowi. Ale ciągnącym do świętej figury procesjom i tak towarzyszyć będzie smród spalin i warkot silników.