W swoim uzasadnieniu do wyników przeprowadzonej w grudniu kontroli wojewoda Mikołaj Bogdanowicz pisze:
- Za prognozowany skutek takiego procedowania spraw skargowych uznać można również możliwość utraty zaufania obywateli do organu władzy, poprzez naruszenie szeregu zasad ogólnych Kodeksu postępowania administracyjnego, w tym zasady pogłębiania zaufania do organów państwa, wyjaśniania zasadności decyzji lub postanowień, czy też zasady szybkości postępowania.
Wojewoda przyjrzał się działalności rady w zakresie odpowiedzi na skargi w 2014 roku.
Zbigniew Sobociński, przewodniczący pracom bydgoskich radnych podkreśla, że kontrola dotyczyła działalności rady poprzedniej kadencji. Wskazuje jednak na ogólne trudności w dotrzymywaniu terminów i zapewnia, że opóźnienia nie wynikają ze złej woli. Przede wszystkim - z rozbieżności pomiędzy kodeksem a regulaminem prac Rady Miasta, zatwierdzanym przecież po uchwaleniu przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
- Powinniśmy do skarg odnosić się w ciągu 30 dni, ale najczęściej jest to fizycznie niemożliwe. Posiedzenia rady odbywają się co miesiąc, posiedzenia komisji podobnie, a gdzie czas na zapoznanie się ze skargą i jej rozpatrzenie? - pyta przewodniczący.
Do trudności z dochowaniem terminów dochodzą też inne, często związane z kalibrem spraw poruszanych przez skarżących. Część z ich dotyczy spraw poważnych, ale często zdarzają się i takie, które za zasadne uznać niezmiernie trudno.
- Czasem mam wrażenie, że skarżący piszą tylko po to, aby coś napisać, a ich wystąpienia uzasadniane są na przykład artykułem w gazecie czy materiałem telewizyjnym - mówi „Expressowi” jeden z radnych. - Wszyscy znamy też nazwiska autorów najczęstszych skarg.
Pytamy o nich Zbigniewa Sobocińsiego. - To prawda, niektóre nazwiska autorów pojawiają się bardzo często - przyznaje ostrożnie. - Jednak skarga jest skargą i trzeba się nią zająć.
W kadencji trwającej od końcówki roku 2015 załatwianie skarg odbywa się na bieżąco, zapewnia jednocześnie przewodniczący.