Chcą uciec od zgiełku. Kupują działkę za miastem, stawiają na niej swój wymarzony dom i... radość się kończy. Sąsiad za płotem też miał marzenia. Komercyjne. Buduje im pod nosem przychodnię lub zakład ceramiki artystycznej.
<!** Image 2 align=right alt="Image 86833" sub="Ta prywatna przychodnia powstaje w Łochowie bez zatwierdzenia projektu i bez pozwolenia budowlanego. Decyzję o warun-kach zabudowy wójt wydał z rażącym naruszeniem prawa. Sąsiedzi protestują, a inwestorka, lekarka, kontynuuje budowę. / Fot. Dariusz Bloch">Skargi, doniesienia, uchylane decyzje, odwołania. Może to trwać lata. Chyba że dojdzie do ugody i jedna ze stron spuści z tonu. Ale to niełatwe, gdy się ludzie zwaśnią i zacietrzewią.
Klotyldowo. Mała wioska pod Łabiszynem. Cicha, urokliwa. Piachy, lasy, kilkanaście domostw. Jedni postawili sobie dacze. Inni planują się tu osiedlić, tak jak Irena i Kazimierz Paskowie, którzy zbudowali niewielki domek. Chcą tu osiąść na emeryturze. Uprawiać kwiaty, warzywa, upajać się ciszą i zdrowym powietrzem.
Przeciwko sąsiadom zza miedzy nie mieli nic, spotykali się z nimi towarzysko. Dopiero, gdy Szatkowscy wwieźli na swoje podwórko dwa wielkie elektryczne piece do wypalania ceramiki i wstawili je do budynku zwanego garażowo-gospodarczym zaczęła się
wojna
Informacja, że burmistrz Łabiszyna ma wydać Hannie Szatkowskiej zgodę na zmianę przeznaczenia budunku z garażowo-gospodarczego na obiekt garażowy z pracownią ceramiki artystycznej poskutkowała sąsiedzkim wetem.
<!** reklama>- Z rozmiarów budynku, znajdujących się tam urządzeń i zgromadzonych półfabrykatów może wynikać, że będzie to masowa produkcja, a stosowanie substancji chemicznych i hałas wpłyną negatywnie na środowisko i nasze zdrowie - poskarżyli się sąsiedzi z prawa i z lewa. To był powód, że burmistrz wydania warunków na zmianę zabudowy odmówił.
Sprawa trafiła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a to było dla Szatkowskiej przychylne. Decyzję burmistrza uchyliło. Powód? Nie dał on zwaśnionym stronom możliwości wypowiedzenia się na temat zebranych dowodów.
<!** Image 3 align=left alt="Image 86833" sub="W tych elektrycznych piecach Hanna Szatkowska wypalała swoją ceramikę. Po proteście sąsiadów musiała produkcję przerwać.">W czerwcu ubiegłego roku postępowanie administracyjne zaczyna się od nowa, a w spornym budynku już toczy się produkcja. - Codziennie przyjeżdża do pracy trzech ludzi. Słyszymy hałas maszyn: kompresorów, szlifierek, wiertarek, czujemy woń farb i lakierów, odpady poprodukcyjne składane są przy granicy naszej działki - alarmują sąsiedzi. Do akcji wkracza Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Stwierdza, że choć właścicielka uzyskałą zgodę powiatowego inspektora nadzoru budowlanego na takie użytkowanie części budynku, to jednak produkcja ceramiki w Klotyldowie odbywa się
nielegalnie
We wrześniu ub.r. Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Żninie nakazuje Hannie Szatkowskiej „przywrócenie poprzedniego sposobu użytkowania budynku”.
- Mija pół roku, a produkcja leci - bulwersują się sąsiedzi. W kwietniu tego roku piszą skargę do inspektora, w maju - do burmistrza. Domagają się kontroli.
- Wkrótce taką kontrolę przeprowadzimy, choć pani Szatkowska zapewniła mnie, że już nie prowadzi produkcji - poinformował nas w ubiegły wtorek Zbigniew Napierała, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Żninie.
<!** Image 4 align=right alt="Image 86833" sub="Jeszcze pół roku temu na tych rega-łach suszyły się ceramiczne wyroby">Hanna Szatkowska czuje się tak, jakby po raz kolejny przegrała walkę o godne jej talentu życie. Skończyła ASP w Łodzi. Specjalizowała się w tkaninie, kilka lat temu postawiłą na ceramikę. Projektuje korale, podstawy do lamp. Wypala tę ceramikę w elektrycznych piecach, suszy, pokrywa szkliwem. Twierdzi, że technologia tej produkcji nie jest szkodliwa dla sąsiadów ani dla środowiska.
- Czy gdyby tak nie było, stawialibyśmy obok pracowni nasz dom - Szatkowska pokazuje puste wnętrza produkcyjnej hali i szklą się jej oczy. - Na myśl mi nie przyszło, że sąsiedzi tak się zachowają. Nie ukrywałam przed nimi, co chcemy robić. A może przeraziły ich te piece?
Mąż artystki to informatyk, człowiek silniejszy psychicznie. - Poddawać się nie zamierzamy - mówi. - Wpadliśmy w
obłędne administracyjne koło
ale są jeszcze sądy. Nie może być przecież tak, że ktoś blokuje czyjeś plany na zasadzie „nie, bo nie”.
Ostatnio kolejną pozytywną dla Szatkowskiej decyzję wydał burmistrz Jacek Idzi Kaczmarek. - Wraz z przewodniczącą miejskiej rady i pracownikami urzędu byliśmy na wizji lokalnej w Klotyldowie. Przeprowadziliśmy też w UM w Łabiszynie administracyjną rozprawę z udziałem zwaśnionych stron - tłumaczy podstawę wydania ostatniej decyzji. I pozwala sobie na osobistą dygresję. - Mnie to przypomina słynny spór Kargula o miedzę. Może trwać lata, aż jedna ze stron ustąpi.
W nie mniej obłędne administracyjne koło wpadli mieszkańcy ulicy Porzeczkowej w Łochowie. Im pod nosem wyrosła nagle przychodnia.
<!** Image 5 align=left alt="Image 86833" sub="Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Żninie nakazał przywrócenie bydynkowi, w którym jest pracownia ceramiczna, poprzedniej funkcji: garażowo-gospodarczej">Ani inwestor, ani nikt z gminy o tych planach ich nie uprzedził, więc zawiązali Komitet Protestacyjny Przeciw Lokalizacji Prywatnej Przychodni Lekarskiej w Łochowie. Mają na swoim koncie teoretyczne zwycięstwo - Samorządowe Kolegium Odwoławcze stwierdziło nieważność decyzji wójta gminy Białe Błota z sierpnia 2006 roku, ustalającej warunki zabudowy obiektu mieszkalno-usługowo-handlowego na działce w Łochowie. W praktyce ponieśli jednak porażkę - przychodnia przy ul. Porzeczkowej jest już prawie gotowa. W jej wnętrzach uwijają się budowlańcy. A nie powinni. Wójt wznowionej sprawy o wydanie warunków zabudowy jeszcze nie zakończył, a starosta nie zatwierdził budowlanego projektu i pozwolenia na budowę nie wydał.
- Starosta sprawę zawiesił. Czeka na nową decyzję wójta w sprawie warunków zabudowy - informują protestujący. Czują się bezsilni, bo prywatna przychodnia pod ich domami rośnie, i zdesperowani, gdy słyszą, że sprawa jej uruchomienia jest przesądzona.
- Inwestorką jest lekarka z miejscowej przychodni. Chwali się, że i tak zbuduje to, co chciała. Nasz protest jej nie przeszkodzi. A gminnym władzom też ujdzie na sucho fakt, że wydały tej pani decyzję z rażącym naruszeniem prawa - twierdzą protestujacy sąsiedzi. I pokazują orzeczenie SKO. Zarzuca ono wójtowi gminy Białe Błota bagatelizowanie ustaw. Wadliwie ustalił analizowany teren i powierzchnię zabudowy. Nie określił sposobu odprowadzenia ścieków i gospodarowania odpadami, sposobu ochrony przed hałasem, wibracjami, promieniowaniem, zanieczyszczeniem powietrza i wody. A to w przypadku przychodni jest szczególnie ważne, bo obowiązkiem gminy jest ochrona interesów osób trzecich, czyli okolicznych mieszkańców - stwierdziło Samorządowe Kolegium Odwoławcze.
Protestujący nie kryją, że boją się zawartości powstającego przy przychodni szamba. Tu nie ma kanalizacji, a oni korzystają z własnych ujęć wody i do sieci wodociągowej nie zamierzają się podłączać. Przeraża ich wizja hałasu i spalin z parkujących pod ich domami aut, bo działka lekarki, Elżbiety Piotrowskiej, jest mała.
- Budowany przez nas obiekt obejmuje podstawowe usługi dla lokalnej ludności, tak samo oczekiwane przez pacjentów i zabezpieczające ich codzienne potrzeby jak sklep czy miejsca kultu - tłumaczyli przed SKO Piotrowscy. Zarzuty sąsiadów uznali za bezzasadne. Jaki będzie finał?