https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Samoobrona bez fair play

Jacek Kiełpiński
Czy kobieta idąca ciemną ulicą ma jakiekolwiek szanse w starciu z potężnym napastnikiem? Powiedzmy szczerze - nikłe. Ale dzięki nauce pewnych zachowań ma większe szanse uciec.

Czy kobieta idąca ciemną ulicą ma jakiekolwiek szanse w starciu z potężnym napastnikiem? Powiedzmy szczerze - nikłe. Ale dzięki nauce pewnych zachowań ma większe szanse uciec.

<!** Image 2 align=right alt="Image 145612" sub="Obrona przed szantażem nożem jest ćwiczona od samego początku zajęć z Krav Magi. Uderzenie nasadą dłoni w rękę trzymającą nóż trzeba skoordynować z kopnięciem w krocze. A potem... uciekać / Fot. Grzegorz Olkowski">Policjanci z prewencji kryminalnej pytani o to, jak zachować się w sytuacji zagrożenia, wyciągają dwie broszury: „Nie dajmy się przestępcom” i „Jak uniknąć zagrożeń”. Sporo tam dobrych rad dotyczących unikania ciemnych uliczek oraz wyzywających strojów, a także krzyczenia „pali się!”, zamiast „ratunku!”. Są też wesołe rysunki - na jednym dzielna babcia posypuje pieprzem zamaskowanego bandziora. Lektura pozostawia spory niedosyt.

Bo też samoobrona to po pierwsze, praktyka. Warto dotrzeć do tych, którzy ćwiczą ją według zasad sprawdzonych wielokrotnie na ulicy. Co oni mają na ten temat do powiedzenia?

Decyduje dystans

- Po pierwsze, oczy - idąc ulicą nie należy gapić się na potencjalnych przeciwników. Bo oni uznają to za zaczepkę - tłumaczy prowadzący treningi w Toruniu i Bydgoszczy Jędrzej Przeniosło, posiadacz najwyższego stopnia eksperta w Krav Maga, izraelskiej sztuce walki słynącej z maksymalnej utylitarności. (Dość powiedzieć, że wiele najbardziej skutecznych i stosowanych z powodzeniem w Krav Maga uderzeń jest niedopuszczalna w tak zwanych walkach w klatkach). - Gdy pojawia się zaczepka słowna - nie reagujemy. Gdy widać, że atak nastąpi - o wszystkim decyduje dystans.

<!** reklama>I tak: gdy od przeciwnika dzielą nas więcej niż trzy metry - Krav Maga radzi od razu uciekać. Istnieje nawet takie powiedzenie - lepiej trzy razy za szybko uciec, niż raz za późno. Gdy dystans jest mniejszy niż trzy metry - najlepszą bronią są nogi. Niskie kopnięcia w kolana i krocze są stosunkowo łatwe do wykonania, ale... trzeba się na nie zdecydować. Gdy przeciwnik jest na wyciągnięcie ręki, zaskoczyć go możemy uderzeniem ręka-młot, czyli bokiem pięści. Jeśli w tym momencie ściskamy w garści klucze - efekt może być piorunujący. Ale, ale - dźganie w twarz kluczami? Przecież to niehumanitarne! Oczywiście. Ale w prawdziwej samoobronie, gdy może chodzić o zagrożenie naszego zdrowia, a nawet życia, zasady fair play nie obowiązują. Gdy napastnik już łapie nas za odzież - do akcji powinny wejść nasze kolana uderzające go w krocze. A gdy już dusi skutecznie...

<!** Image 3 align=right alt="Image 145612" sub="Takie ćwiczenia na zajęciach to nic nadzwyczajnego. Po stu powtórzeniach adeptka Krav Magi potrafi „wykopać”, czyli zrzucić nogami przeciwnika, pozorującego próbę gwałtu, z siebie. Następny krok - oczywiście ucieczka / Fot. Grzegorz Olkowski">- Wtedy pytam: co robiłeś w poprzednich dystansach - żartuje Jędrzej Przeniosło. - Pozostały splot słoneczny, krtań, oczy... Pamiętajmy, że skrócenie dystansu do 50 centymetrów jest już bardzo niebezpieczne. To przekroczenie czerwonej linii. Jakbyśmy grali z napastnikiem w tzw. łapki, a podczas tej zabawy, jak wiadomo, zawsze się dostaje po dłoniach. W przypadku ataku na ulicy jest to bardziej bolesne. Dlatego kontrola dystansu jest najważniejsza.

Najczęściej napad poprzedzony jest tak zwanym szantażem. To klasyczna sytuacja, której scenariusze ćwiczone są na treningach.

- W Anglii oblicza się, że w 70 procentach napadów używany jest nóż. W Polsce też ta broń staje się coraz bardziej popularna - choćby głośna niedawno sprawa zabójstwa policjanta - przypomina trener Krav Maga.

„Dzida” albo „Ben Johnson”

- Gdy jesteśmy szantażowani, ogromną rolę odgrywa mowa ciała. Gdy słyszymy: „dawaj kasę!”, a przed nami błyska ostrze - nie unikamy już wzroku napastnika. Jesteśmy ulegli w gestach i spojrzeniu. Chodzi przecież o to, by do końca unikać walki. Strata kilkudziesięciu złotych, telefonu czy torebki, to jeszcze nie problem. I wtedy albo grzecznie oddajemy portfel czy komórkę, albo... decydujemy się wykorzystać ten najkorzystniejszy do ataku moment. Jedno uderzenie kłębem dłoni w wyciągniętą rękę napastnika, trzymającą nóż i kopnięcie w krocze. Praktycznie równocześnie. A dalej... „dzida”, albo „Ben Johnson” - czyli obrót i ucieczka, ile sił w nogach.

Dlaczego samoobrony nie da się nauczyć z książek? Po pierwsze dlatego, że lektura nawet najlepszych, świetnie ilustrowanych podręczników nie wywołuje... stresu. A to właśnie stres towarzyszy każdej groźnej sytuacji. Nastawiona na praktyczną samoobronę Krav Maga uczy radzenia sobie z nim w bardzo prosty sposób.

- Są specjalne ćwiczenia, które wywołują silny stres. Każdy ma okazję zobaczyć, jak funkcjonuje w takim stanie - tłumaczy trener. - Oswajanie ze stresem jest możliwe. Podobnie jak z bólem. Gdy się miało kiedyś coś złamane, za kolejnym razem wydaje się, że mniej boli. Zaczynamy na treningach od szybkiego poruszania się z gardą w tłumie i coraz mocniejszego wzajemnego oklepywania po plecach, a dochodzimy do walki z partnerem natychmiast po otwarciu oczu. Trzeba być zaskakiwanym na treningu, by nie dać się zaskoczyć później w tak zwanym realu. Izraelczycy twierdzą, że potrzeba 123 godzin, by nauczyć się radzenia ze stresem. Nie wiem, jak oni to wyliczyli, ale faktycznie po około 10 miesiącach treningów adepci zaczynają się czuć w sytuacji zagrożenia zdecydowanie pewniej.

Zdaniem specjalisty, w samoobronie wykorzystać należy wszelkie nadające się do tego przedmioty. Każda broń jest lepsza niż jej brak. Istnieją dziesiątki sposobów zastosowania przedmiotów codziennego użytku. Słynny rzut kluczami albo monetami w oczy może okazać się doskonałym sposobem na chwilowe zatrzymanie i oszołomienie napastnika. Także Krav Maga uznaje dezodorant w damskiej torebce za przedmiot wart uwagi w takiej sytuacji. Chodzi oczywiście o jedno tryśnięcie w oczy i natychmiastową ucieczkę.

- W przypadku ataku nożem, gdy już walki nie da się uniknąć, świetną bronią jest pasek od spodni ze sporą klamrą - dodaje trener. - Ale warto nauczyć się go dobrze owijać, jak taśmę bokserską, wokół dłoni. Wykorzystać można też torbę, kurtkę, a doskonałe do obrony przed nożem jest krzesło. Ale też lepiej przećwiczyć sposób jego trzymania. Są tu dziesiątki ważnych szczegółów.

Ostry obcas w brodę

A kobieta w sytuacji próby gwałtu? To jedna z najdelikatniejszych sytuacji. Ale oczywiście wszystkie kursy samoobrony jakoś do tego tematu podchodzą. W Krav Maga ćwiczy się wychodzenie z sytuacji ostatecznej, gdy napastnik leży już na ofierze.

- Praktycznie tylko wtedy, gdy facet bierze się za rozpinanie spodni, czyli na chwilę się podnosi klęcząc i ma zajęte ręce, ofiara ma szansę z tego wyjść w miarę obronną ręką - tłumaczy trener. - Najważniejszą rolę odegrać tu muszą nogi ofiary, które pracują tak, jakby próbowały wykopać napastnika z siebie. To, wbrew pozorom, nie jest takie trudne. Ale oczywiście, gdy kopnięty napastnik na chwilę się zerwie, ofiara musi natychmiast zacząć ucieczkę. Wszystko zależy od tego, na ile mocne kopnięcie i czym (może ostrym obcasem!) facet otrzymał. Gdy on przez sekundę jest w szoku bólowym - kobieta dopingowana adrenaliną jest w stanie uciec.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski